Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anulla89

Zamieszcza historie od: 4 marca 2011 - 3:58
Ostatnio: 21 lipca 2020 - 7:53
O sobie:

Skoro już tu zajrzałeś, to Ci powiem co nieco... Urodziłam się w 89' w najpiękniejszym polskim mieście (czyli oczywiście we Wrocławiu). Mam wspaniałego, gburowatego męża, i dwie wiecznie uśmiechnięte córki (roczniki 2008 i 2018). Poza tym jestem fanką kotów, mam jednego biało czarnego, przygarniętego wprost z chodnika pod blokiem, lenia o niesamowicie miękkim futerku, i drugiego, szroburego rozrabiakę, uzyskanego w identyczny sposób :) Tyle chyba Ci wystarczy? Miłego dnia życzę:)

  • Historii na głównej: 12 z 19
  • Punktów za historie: 2471
  • Komentarzy: 403
  • Punktów za komentarze: 1568
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 października 2011 o 21:32

To motorek mojego drogiego małżonka :) http://otomoto.pl/show?id=M2872991&preview=1

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 17 października 2011 o 21:33

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
17 października 2011 o 14:38

Ej, sprzedaję właśnie motocykl - może wpadłabyś na negocjacje skoro tak świetnie ci idzie? Też ci coś odpalę :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
16 października 2011 o 12:57

Nie chcę w to uwierzyć... Nie mogę... Udusiłabym ją gołymi rękoma! Gdyby moja córka mówiła, że boli ją brzuch, to próbowałabym jakoś zmniejszyć jej ból, choćby głupim syropem przeciw bólowym, gdyby zaczęła wymiotować, to od razu biegłabym do lekarza, a gdyby wymiotowała krwią, to natychmiast dzwoniłabym po pogotowie i w trzy sekundy byłabym gotowa do drogi, bo to przecież nie są żarty, tym bardziej u tak małego dziecka. A ta sucz jeszcze marudzi, że jakiś serial dla bez mózgów musi obejrzeć! No przecież nóż się w kieszeni otwiera i płakać się chce na taki poziom debilizmu! Po przeczytaniu tej historii miałam ochotę coś rozwalić, tak się we mnie zagotowało. Nie mogę pojąc, jak można mieć aż tak w dupie własne dziecko. Ja dla swojej córki zrobiłabym wszystko, i aż mi się na płacz zbiera, kiedy pomyślę, że są dzieci które mają takich "rodziców". Napisałabym coś jeszcze,ale to już by same bluzgi były, więc sobie daruję...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
11 października 2011 o 18:59

Nic się nie martw :) Ja swoją córę urodziłam jako 19-sto latka, nie chodziłam do żadnej szkoły rodzenia, jedyna wiedza na temat porodu jaką miałam, to opowieści mojej mamy i kilku koleżanek/kuzynek, które miały to już za sobą. A mimo to urodziłam bez najmniejszych problemów, w dodatku bardzo sprawnie i praktycznie bez bólu. Sam poród "właściwy" (tzn. od kiedy zaczęły się skurcze parte) trwał około 15 minut. A kiedy położyli mi moje nowo narodzone maleństwo na brzuchu - brak mi słów żeby opisać to przeżycie :) Od tamtej pory szczerze współczuję wszystkim mężczyznom, że nie nigdy nie poczują czegoś takiego:) Najlepsze jest to,że zanim urodziłam, nigdy w życiu nie opiekowałam się żadnym dzieckiem, ani dużym, ani tym bardziej małym,więc będąc w ciąży byłam przerażana na samą myśl o opiece nad dzieckiem, a tymczasem wszystko przychodziło mi tak naturalnie, że aż nie mogłam w to uwierzyć :D W życiu np. nie trzymałam w rękach pampersa, a pierwsze przewijanie poszło mi jakbym nigdy nic innego nie robiła :) I tak samo było ze wszystkim co robiłam przy moim maleństwie. Bez żadnej szkoły rodzenia i innych wynalazków każda matka posiada instynkt, który sprawia, że bez niczyjej pomocy poradzi sobie z opieką nad maluchem, nawet jeśli wydaje jej się, że nie ma o tym najmniejszego pojęcia :) No chyba, że dopadnie ją depresja poporodowa,ale to inna historia... :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
4 września 2011 o 3:04

Świetna historia! Niestety, czasem do zapitego umysłu nie dociera nic prócz strachu. Ja na szczęście mam na podwórku kulturalną młodzież, którą raz, na początku wakacji, w poranek po libacji, poprosiłam żeby w trakcie imprez trochę ścichli między 21 a 22 bo wtedy moja córa układa się do snu. Do dziś nie mogę na nich złego słowa powiedzieć. Nawet jeśli były ostre imprezy, nieraz jakieś petardy i inne głośne rzeczy, to zawsze ok. 21 robiła się względna cisza, po 22 gwar trochę wzrastał, ale niejednokrotnie słyszałam jak sami się nawzajem uciszali "bo obudzicie dziecko tej babce z parteru" :) Ba, nawet pomogli mi z nieznośną sąsiadką, która pod nieobecność rodziców robiła takie balangi, że trząsł się cały blok. Ponieważ większość jej gości to właśnie okoliczna młodzież (która bardzo mnie lubi i szanuje, mimo,że jestem od nich niewiele starsza), to goście zapowiedzieli, że jeśli nie będzie milsza dla sąsiadki z dołu, to może zapomnieć, że w ogóle ktokolwiek do niej na imprezę przyjdzie, bo wszystkich "delikatnie wyproszą" z klatki, jeszcze zanim gospodyni się zorientuje, że ktoś w ogóle zdążył się pojawić na jej balandze. A ponieważ dziewczyna zdaje się aspirować do bycia centrum towarzyskim, taka groźba zrobiła na niej wrażenie i nawet nie macie pojęcia jakie spokojne lato mamy za sobą :) Natomiast wytłumaczenie fenomenu "mojej" młodzieży jest bardzo proste. Otóż po prostu wszystkie okoliczne łebki boja się mojego męża, który mieszka tu od małego i wszyscy wiedzą, że nie warto go denerwować, a poza tym ma sympatyczną żonę ;) ,która zawsze stara się być wobec nich w porządku i w miarę możliwości pomaga im, w ich nastoletnich problemach :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 września 2011 o 1:53

Dokładnie o tym samym pomyślałam - skoro są chamami i nie potrafią okazać wdzięczności, to jeszcze im narobić koło dupy. Z miejsca dostali by wyrok za paserstwo. A za "psami poszczuję" może jeszcze jakieś groźby udało by się im przybić ;) Co za wredne, chamskie ćwoki! Jakby do mnie ktoś zadzwonił z informacją, że znalazł mój telefon, to chyba bym go po rękach wycałowała, nie wspominając o znaleźnym, które takiej osobie należy się jak cycek noworodkowi. A ja też kiedyś znalazłam telefon,motorolę L6, która w tamtym okresie strasznie mi się podobała, niestety tak niefartownie upadł, że wysunęła się karta sim i bez pinu nie mogłam przejrzeć książki, a że młoda byłam i głupia, to bałam się na policję iść, teraz sama nie wiem dlaczego :) Ale i tak go oddałam, bo przejrzałam zdjęcia i skojarzyłam właścicielkę (mieszkała w akademiku na mojej ulicy i znałam ją z widzenia), która z radości kupiła mi wielki kosz słodyczy :) A kiedy zmieniała telefon, to ten który znalazłam zostawiła mi "w spadku", bo przy oddawaniu nie omieszkałam jej poinformować, że choruję na ten telefon już od dłuższego czasu :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
2 września 2011 o 12:04

Wiem, że to Twoja siostra, ale wybacz - co za szmata! Na Twoim miejscu chyba bym ją tak obiła że by przez rurkę jadła. Chociaż przysłowie mówi - ruszysz gówno, a odpowiesz za człowieka... Jak można zrobić coś takiego własnemu ojcu? W głowie mi się nie mieści jakimi ludzie potrafią być sk*rwielami kiedy chodzi o pieniądze. Aż się we mnie zagotowało po przeczytaniu. Bardzo Ci współczuję, ale cieszę się, że Twój tato jednak przeżył. Mam nadzieję,że los kiedyś wam wszystkim wynagrodzi tę okropną sytuację.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
9 sierpnia 2011 o 18:56

Kiedyś jechałam autobusem z koleżanką-strasznie roztrzepaną dziewczyną i oczywiście cały czas żywo konwersowałyśmy. Moja koleżanka po prostu musi coś robić z rękoma cały czas,bo inaczej nie ustoi w miejscu. No i tak sobie coś miętoliła w dłoni w trakcie jazdy,a kiedy spojrzała na swoją rękę,to momentalnie rozpłakała się ze śmiechu. Zaciągnęła mnie na drugi koniec autobusu i nie mogła wydusić słowa aż do końca jazdy. Dopiero kiedy wysiadłyśmy oznajmiła mi,że przez cały czas miętoliła futro kobiety siedzącej koło nas i przez dobre parę chwil głaskała ją po ramieniu. Szczęściem futro było grube i pani chyba nic nie poczuła,bo jeszcze by ją o jakieś molestowanie posądziła. :D

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
8 sierpnia 2011 o 20:25

Miałam podobną sytuację parę lat temu. Prawdopodobnie nikt mi nie uwierzy, a z jedynym świadkiem (moim byłym) nie rozmawiam, ale-zaczęły do mnie nagle masowo przychodzić smsy. Co najlepsze nie tylko moje stare smsy, ale też smsy wysłane do dwóch poprzednich właścicieli mojego telefonu! Do dziś nie wiem jak to możliwe i nikt nie jest mi w stanie tego wytłumaczyć. Bo przecież smsy przychodzą na sim, a nie na telefon, prawda? No właśnie-a ja dostałam kilkaset (a może i kilka tysięcy-nie wiem, kasowałam na bieżąco, hurtowo, wielokrotnie opróżniając całą skrzynkę odbiorczą) smsów do mojego kolegi od którego kupiłam telefon i smsów jego siostry do której telefon wcześniej należał. I w ten sposób zmarnowałam ponad dwie godziny randki,bo nie dało się normalnie rozmawiać w tym harmidrze (telefon dawał mi znać,że skrzynka jest zapchana i smsy "czekają w kolejce",a tego dźwięku nie dało się wyciszyć...)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 sierpnia 2011 o 12:10

Brr,ruchome schody... Nie mam co prawda żadnej fobii z nimi związanej,jednak kiedy byłam mała widziałam fragment jakiegoś filmu, w którym kobieta chyba przewróciła się na schodach w miejscu gdzie chowają się z powrotem w podłogę i wciągnął jej się długi łańcuszek,a razem z łańcuszkiem i jej głowa... Paskudny widok,żałuję,że rodzice mnie wcześniej nie wygonili z pokoju.. Od tamtej pory uważnie patrzę pod nogi na ruchomych schodach. Swoją drogą-ktoś może kojarzy ten film? Teraz jestem trochę odporniejsza na takie widoki i chętnie bym go obejrzała,ale za nic w świecie nie pamiętam nic poza tą jedną sceną...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
7 sierpnia 2011 o 11:54

Tak się zastanawiam SS nad tym wiekiem produkcyjnym,bo za cholerę nie mogę sobie z wizualizować tej pani. Wg. wiki wiek produkcyjny kobiet to pomiędzy 18. a 60. rokiem życia. Trochę duża rozbieżność. Nie żebym się czepiała-broń Boże :), ale tak mi przemknęło przez myśl,że może chodziło Ci o wiek reprodukcyjny,bo to jednak trochę mniejszy przedział? Czy może nie chcesz zdradzać wieku tej pani? :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
7 sierpnia 2011 o 11:00

Ło matko! Ten kościół na Nowym Dworze,to rzeczywiście paskudny jest. A budowa to rzeczywiście jakaś nie kończąca się opowieść. Jeżdżę tam regularnie od jakichś 13 lat i wciąż biedaki nie mogą dokończyć tej budowli... Macie zdjęcie zamieszczone na stronie parafii,dla lepszego zrozumienia :) http://fotoforum.gazeta.pl/photo/8/wc/lg/itj4/VFm5vZvl5asLx4nVQB.jpg

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 13) | raportuj
6 sierpnia 2011 o 13:51

Wybaczcie offtop,ale chciałam tylko poinformować autora,że trafił na basha :) http://bash.org.pl/678848/ Oj,robisz karierę w internecie SS :) A historia swoją drogą dobra,w zasadzie wyszedłeś na plus nic nie robiąc,a kierownik sklepu-no cóż-za głupotę się płaci.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
26 lipca 2011 o 12:03

Czytam tych piekielnych i dochodzę do wniosku,że ja to jednak mam chyba szczęście do ludzi. Prawie zawsze jak wsiadałam z wózkiem do tramwaju,to ktoś sam mi proponował pomoc,mimo,że wcale jej nie potrzebuję,bo silna ze mnie baba,a i wózek mamy leciutki :) Raz nawet, kiedy odmówiłam jakiemuś młodemu chłopakowi zaoferowanej pomocy,to musiałam się tłumaczyć czemu nie chcę żeby mi pomagał ;) Oczywiście wszystko w żartobliwym tonie,więc powiedziałam mu,że nie zawsze trafiam na takich miłych ludzi i wolę sobie sama radzić,żeby nie wyjść z wprawy :) A poza tym moja córa to straszna panikara jest i kiedy widzi,że ktoś obcy łapie jej wózek,to robi straszny raban :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
24 lipca 2011 o 22:21

Co za debil... Wybaczcie,ale to jedyne co mi przychodzi do głowy...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
24 lipca 2011 o 5:10

Pracowałam kiedyś w tesco na kasie.Jeśli coś nie wchodziło,to najpierw dzwoniło się do kierowniczki kas i zazwyczaj podawała inny kod niż ten z opakowania,który po ręcznym wpisaniu nie stwarzał już problemów. A jeśli kierowniczka nie posiadała tego zamiennego kodu,bo coś jeszcze nie zostało wprowadzone do systemu,to pod koniec pracy,na mostku wpisywało się nazwę artykułu,kod i coś tam jeszcze na specjalnie do tego przeznaczony druczek i tego samego dnia ktoś wprowadzał kod do systemu. Widać jakieś wyjątkowo leniwe kasjerki pracują w tym sklepie,skoro przez dwa dni żadna nie zgłosiła tych nieszczęsnych płatków...

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
14 lipca 2011 o 14:06

Ja najbardziej lubię tekst: Podobasz mi się-nie spie*dol tego. :D

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
13 lipca 2011 o 8:43

Żaków to świetnie znają wszyscy mieszkańcy miast akademickich. Zaprawdę paskudny gatunek,głośne,upierdliwe i w ogóle jakieś takie całkiem nie do życia. Pojedyncze sztuki bywają sympatyczne i inteligentne,ba,niektóre po osiągnięciu pełnej dojrzałości są wręcz wybitnymi jednostkami! Ale stadnie to jakaś masakra,zwłaszcza w bezpośredniej bliskości masowych imprez.. ;D Jednakże mają jedną znaczącą zaletę,mianowicie bez względu na płeć i umaszczenie wykazują niebywałe wręcz zdolności adaptacyjne. Wszystkich "żaków" proszę o nieobrażanie się,to tylko moja własna, satyryczna definicja waszego zacnego gatunku :D

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2011 o 8:44

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
8 lipca 2011 o 14:46

Kiedyś słyszałam taki przesąd,że podobno jeśli rodzice zdecydują się na jakieś imię dla dziecka,a w ostateczności nadadzą mu inne imię,to dziecko samo potem "wymyśla" ,że chciałoby nosić to pierwotnie wymyślone imię,nawet jeśli nikt mu nie mówił,że miało się inaczej nazywać.. Co ciekawe (zanim poznałam ten przesąd),miałam fazę,że chciałabym nosić imię po babci od strony taty,czyli Apolonia,w skrócie Pola-strasznie mi się podobało i nadal podoba to imię,i przez wiele lat byłam bardzo nieszczęśliwa,że jednak się tak nie nazywam. A później się dowiedziałam,że mój tato chciał mi właśnie tak dać na imię,ale mama się nie zgodziła,bo odkąd pamięta marzyła,że jej córka będzie Ania,bo ona zawsze chciała mieć tak na imię. A u mnie w domu z kolei mąż się nie zgodził na Apolonię dla naszej córy i wspólnymi siłami stwierdziliśmy,że jednak będzie Amelką :) Co ciekawe,Amelię wybraliśmy w drugim miesiącu ciąży,ale coś nam nie pasowało i szukaliśmy dalej. Wybraliśmy chyba z dziesięć imion zanim urodziłam,ale kiedy ją zobaczyłam pierwszy raz,a potem kiedy mój mąż przyszedł do szpitala, już wiedzieliśmy,że będzie Amelką,bo po prostu wyglądała jak Amelka :) A w urzędzie się trochę zdziwiliśmy,bo byliśmy przekonani,że Amelia to nie jest jakieś bardzo popularne imię,ale pani urzędniczka sprowadziła nas na ziemię mówiąc,że dziś już piątą Amelię wpisuje,a była chwila po 11 i jeszcze kilka par z noworodkami w poczekalni :)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 8 lipca 2011 o 14:47

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
4 lipca 2011 o 0:58

Przecież to straszne jest! Mnie rodzice zachęcali do czytania jak tylko mogli. A kiedy miałam jakieś 11/12 lat oświadczyłam całej rodzinie,że jeśli nie chce im się wysilać przy myśleniu co by mi tu dać w prezencie z jakiejkolwiek okazji,to ja bardzo chętnie przyjmę książki :) Kocham czytać,i bardzo lubię kupować i dostawać książki,bo niektóre czytam po kilkanaście,albo i kilkadziesiąt razy..:) I moja córa,mimo,że sama jeszcze nie czyta,bo ma niecałe 3 lata,to codziennie przynosi do pokoju kilka książeczek i każe sobie głośno czytać,nieraz po 2 godziny i dłużej :) A mi serce rośnie :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
29 czerwca 2011 o 22:18

Łojezu,ptaszki to ja kiedyś znajdowałam średnio ze dwa-trzy w jedne wakacje:) Zwykle była to akcja grupowa,tzn. opiekowałam się nimi na spółę z kilkorgiem znajomych z podwórka. Kika nawet nauczyliśmy latać. Wszystkie które były zdrowe wypuszczaliśmy kiedy były na siłach,a jeśli sami nie dawaliśmy sobie rady,to zanosiliśmy maluchy do wrocławskiego zoo. Kiedyś co prawda słyszeliśmy plotki,że podobno takie znajdy dają do zjedzenia wężom,ale po pierwsze wydawało mi się mało prawdopodobne żeby dawali zwierzakom nie sprawdzone "jedzonko",a po drugie zaprzeczył temu pan który kiedyś odbierał ode mnie takiego ptaszka. A ostatnio u weterynarza spotkałam dwie studentki (zresztą weterynarii ;) ) które znalazły chorego pisklaka i trochę się skarżyły,że przez sesję nie mogą się nim dostatecznie dobrze opiekować,poradziłam im żeby właśnie zaniosły go do zoo,co też zrobiły. Spotkałam jedną z nich kilka dni temu i mówiła,że pisklak już został wypuszczony na wolność i ma się dobrze :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
25 czerwca 2011 o 13:46

Jestem w stanie zrozumieć takie osoby jak mikado,ale nigdy nie pojmę ludzi którzy nie pomagają swoim rodzicom/dziadkom bo im się nie chce. Moja teściowa ma trójkę rodzeństwa. Jej brat,drobny pijaczek mieszka z matką,ale i tak trzeba ich doglądać,bo sami sobie nie do końca radzą. I oczywiście robi to w zasadzie tylko moja teściowa,mimo,że ma zaawansowany nowotwór,cukrzycę i męża alkoholika. W dodatku ona jest najstarsza z rodzeństwa,najbardziej schorowana i najbiedniejsza. Jej dwie siostry interesowały się trochę babcią w zeszłym roku,kiedy ich córki szukały mieszkań i chciały żeby babcia przepisała na nie swoje mieszkanie. Wtedy były u niej prawie co dzień-na zmianę, i każda wychwalała swoją córeczkę i przywoziła babci frykasy. Na szczęście mimo chorób i zaawansowanego wieku babcia jeszcze nie zgłupiała do reszty i powiedziała,że żadnych papierków nie będzie podpisywać. Po tym oświadczeniu oczywiście wizyty się skończyły... Ale najbardziej roz*ierdala mnie córka tego brata który mieszka z babcią. Razem z siostrzyczką i mężem, są u babci od samego rana w dniu w którym ona i wujek dostają rentę. Za małolata wyniosły z jej domu prawie całą w miarę wartościową biżuterię. A kiedy starsza siostra(ta która mnie tak dobija) zaszła w ciążę,próbowała na siłę się wprowadzić do babci-raz nawet bezczelna wzywała policję,bo babcia nie chciała jej wpuścić. Kiedy moja teściowa się o tym dowiedziała(babcia do niej zadzwoniła z płaczem!),pojechała na miejsce, strzeliła ją w pysk i pogoniła stamtąd. Mojemu mężowi aż wstyd nazywać je kuzynkami... Kiedy ja z moim mężem jeździmy do babci,zawsze robimy jej jakieś zakupy i spędzamy z nią tyle czasu ile możemy,bo oboje ją bardzo kochamy i wiemy,że już niewiele życia jej pozostało,choć jak na razie na szczęście trzyma się całkiem nieźle.A poza tym ona uwielbia się bawić z naszą córą,która zresztą też za nią przepada :) A reszta rodziny,a zwłaszcza kochane wnusie od jej jedynego syna tylko próbują ją oskubać z mizernej renty... Ech,szkoda słów,bo aż się człowiekowi przykro robi. Ale się nie wtrącam,bo to w sumie nie do końca moja rodzina... Moi dziadkowie już dawno nie żyją,ale gdyby żyli jestem pewna,że nikt by ich nie zostawił samym sobie,ani od strony mojej mamy(która jest jedynaczką,a jak opowiada o swojej mamie,to widać jak bardzo ją kochała i ile by dała,żeby jeszcze żyła,ojca niestety nie znała),ani od strony taty,który sam jest "dusza-człowiek",a jego rodzeństwo to też bardzo empatyczni ludzie-zwłaszcza najstarsza siostra,która zapewne miałaby rodziców pod swoim dachem gdyby żyli. Mam też przyjaciółkę,której rodzina opiekuje się babcią która od kilku lat nie wychodzi z domu i ogólnie też jest schorowana,ale jeszcze kontaktuje i bardzo miło z nią czasem pogadać,choć ma momenty w których nie poznaje rodziny i wyzywa wszystkich w koło,a czasem robi i gorsze rzeczy,na szczęście zdarza się to rzadko. Przyjaciółka w zasadzie mi się nie skarży,ale sama widzę jak ciężko jest się im opiekować babcią,ale nikomu tam nawet przez myśl nigdy nie przeszło żeby ją gdzieś oddać. Bo to przecież matka ich ojca-kobieta która go urodziła i wychowała i jest dla nich niepojęte,że ktoś może się nie zajmować tak ważną osobą. Ale niestety na świecie zawsze będzie zwykłe chamstwo i czyste sku**ysyństwo pierwszej wody i nic na to nie poradzimy,bo nie każdy jest człowiekiem,mimo,że wywodzi się z gatunku homo sapiens..

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 czerwca 2011 o 13:59

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 czerwca 2011 o 11:57

Ej,to nie takie złe wystroić malucha,zwłaszcza jak ma się córeczkę,tak jak ja :) Tym bardziej,że teraz robią takie piękne ubranka dla dzieci:D Oczywiście w granicach rozsądku-tzn. dziecko ma wyglądać jak dziecko,a nie jak stara maleńka.. Ja np. lubię założyć małej ładną sukienkę i różowe buciki,albo jakiś fajny dresik z kapturem-tym bardziej,że i ona lubi się stroić :) Okulary przeciwsłoneczne też czasem nosi,bo strasznie marudzi jak ją słońce razi,a na czapkę z daszkiem czasem jest za gorąco. Ale trzeba w tym wszystkim mieć umiar,niestety nieraz widzę dzieci wyglądające jak klauny,bo mamusia chce żeby dziecko było "modne" tak jak ona. A dziecku przede wszystkim ma być wygodnie,a dopiero potem ładnie :) I nie wyobrażam sobie żeby jakaś cześć garderoby mojej córki,poza butami,kosztowała więcej niż 50 zł.. To głupota,bo dziecko i tak wyrośnie z tego najpóźniej w ciągu roku,jeśli wcześniej nie zniszczy :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
21 czerwca 2011 o 16:38

To o czym piszesz to eugenika. W tym ( http://www.wiz.pl/main.php?go=1&op=4&id=48 ) dodatku do "wiedzy i życia" czytałam na ten temat bardzo ciekawy artykuł. Jeśli ktoś jest zainteresowany,to mogę później zeskanować,bo mam właśnie tę gazetę przed sobą :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
21 czerwca 2011 o 15:21

A ja właśnie miałam się zając swoim domofonem,bo też nikt z domowników nie zna kodu. A sprzątaczki dzwonią do nas. Co najlepsze mieszkam na parterze,ale domofon jest zepsuty i nie da się otworzyć drzwi z mieszkania,tylko trzeba wyjść z domu i otworzyć drzwi ręcznie... Dzwoniłam już w tej sprawie do administracji i powiedzieli mi,że to nie ich problem,bo to pewnie my zepsuliśmy i trzeba wezwać fachowca i zapłacić za naprawę... Ale najgorsze jest to,że ku.rwa każdy kto chce się dostać do naszej bramy dzwoni do nas! Kiedy nikogo się nie spodziewam,to już nawet nie wychodzę otwierać,bo wszyscy którzy często do nas przychodzą wiedzą,że trzeba pukać w okno,bo domofon zepsuty...

« poprzednia 1 27 8 9 10 11 12 13 14 15 16 następna »