Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

inga

Zamieszcza historie od: 19 września 2011 - 17:01
Ostatnio: 19 stycznia 2019 - 18:01
  • Historii na głównej: 16 z 21
  • Punktów za historie: 5834
  • Komentarzy: 827
  • Punktów za komentarze: 7598
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 19) | raportuj
15 stycznia 2014 o 1:16

Wiecie co mnie wkurza? WSZYSCY powtarzają plotki z jakiejś frondy czy innego do rzeczy, a NIKOMU nie chce się wczytać w twarde dane, które są dostępne dla każdego. P olecam artykuł, który przywołał wyżej Szaweł Nievi Niewczas Naprawdę, chciałabym żeby finanse wszystkich instytucji w Polsce były tak transparentne jak WOŚP. Na przykład Caritas ;)

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 19) | raportuj
9 stycznia 2014 o 23:58

soraja - nikt nie twierdzi, że obowiązki domowe nie są wyczerpujące, wręcz przeciwnie. Nie chodzi o "zarabiam i wymagam", ale o to, że osoba, która nie pracuje ma po prostu więcej czasu na zajęcie się domem, dziećmi itp niż ta, która spędza w pracy 8-10 godzin dziennie, co oczywiście nie zwalnia pracującej osoby ze wszystkich obowiązków. Nawet gdy obydwoje pracują, osoba, która akurat ma na głowie ważny projekt lub nadgodziny może oczekiwać od mniej zapracowanej połówki wzięcia na siebie większej ilości obowiązków - tak rozumiem partnerstwo. Intensywne szukanie pracy, nauka, podnoszenie kwalifikacji to też praca - nawet jeśli nie jest w danej chwili wynagradzana, ale od osoby która nie ma absolutnie żadnych innych obowiązków można oczekiwać większego zaangażowania się w prace domowe niż od utrzymującej ją/jego.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 18) | raportuj
9 stycznia 2014 o 23:41

Niektórzy mężczyźni lubią mieć u boku nieskomplikowane intelektualnie "laleczki" do rozpieszczania. Ale na pewnym etapie związku trzeba sobie zdać sprawę z dwóch rzeczy: po pierwsze - inteligencja jest dziedziczna, po drugie - taka dziunia będzie miała dominujący wpływ na wychowanie ich dzieci.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
9 stycznia 2014 o 23:35

"Darmowa niewolnica"? Dziewczątko dostawało pensję i szansę na stałe zatrudnienie po ukończeniu stażu. To uczciwe warunki, pozwalające oczekiwać uczciwego wykonywania obowiązków.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
8 stycznia 2014 o 18:54

Staże często opłaca UP - i dlatego to "nic firmy nie kosztuje"

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 stycznia 2014 o 18:47

Moja mama w ciągu roku dwa razy wymieniała przednia szybę - raz TIR + kamyk, raz stanęła zimą pod blokiem i idealnie na szybę gruchnęła jej z dachu bryła lodu. Poza tym zastanawiam się, jak 10-letnie auto może być "niebite". Mam w rodzinie samych ostrożnych, doświadczonych kierowców, jeżdżących na co dzień do pracy, po mieście, żaden nie miał stłuczki z własnej winy. Ale a to ktoś w nich wjechał, bo nie wyhamował na światłach, ktoś inny pomylił jedynkę z wstecznym, ba! w mamę raz wjechała policja, do tego kilka mniejszych i większych przytarć parkingowych, bo ktoś się nie wyrobił. W przypadku nowych aut takie "puknięcie" nawet przy małej prędkości oznacza często uszkodzenie belki (?chyba tak to się nazywa), która przejmuje siłę uderzenia. Statystyka jest nieubłagana - nie ma szansy, żeby normalnie użytkowane 10-letnie auto nie miało absolutnie żadnych uszkodzeń. I wyobraźcie sobie kupca, który słyszy: szyba wymieniana dwa razy, drzwi klepane, nadkole lakierowane, belka tylna wymieniana. Paaaani! A mówiła pani że bezwypadkowy! A auto ma 40 tys. przebiegu, 1. właściciel z prawem jazdy od 30 lat (i 0 punktów karnych;), naprawy tylko w autoryzowanych serwisach.

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 26) | raportuj
7 stycznia 2014 o 16:08

Nie jestem pewna, czy to kwestia wielkości kraju czy narodowego ego ;) Erasmus, Wiedeń, międzynarodowe towarzystwo. Greczynka nie mogła zrozumieć, po co "Hitler killed jewses" [sic!], przebieg pierwszych miesięcy wojny doskonale wytłumaczyły jej... Portugalki, które wiedziały o historii Polski znacznie więcej niż ja o Portugalii. Ta sama Greczynka fuknęła: "nie muszę znać tych wszystkich republik radzieckich" kiedy próbowałam jej wytłumaczyć, że nie jesteśmy Białorusią. Niestety, nie uwierzyła, że może odwiedzić Polskę bez paszportu ani w to, że na wiosenny wyjazd do Krakowa nie będzie trzeba brać puchówki. Bo przecież jest taaaaak daleko na północ. Całe 5 godzin autem, to musi być już inna strefa klimatyczna :D Światła Greczynka studiowała statystykę, w sumie przestałam sie dziwić, że oficjalne dane na temat greckiej gospodarki tak bardzo rozmijają się w rzeczywistością ;)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
3 stycznia 2014 o 15:25

Rzeczywiście, ale przy takim szyku zdania trudno to było zrozumieć. Podobnie jak stwierdzenie, że praca napisana w oparciu o książki a nie wikipedię jest już naukowa. Moim zdaniem praca naukowa powinna być oparta na własnych badaniach autora, ale co ja tam wiem ;)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 stycznia 2014 o 15:26

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
3 stycznia 2014 o 13:25

A widzisz, niektórzy piekielni byli w kołach naukowych, a nawet obronili doktoraty i pracują na uczelniach. O podobnych sytuacjach nie słyszałam ani na swoim wydziale, ani od znajomych młodych naukowców z innych dziedzin. Częściej zdarzało się, że ambitni członkowie koła wydający studenckie czasopismo błagali o teksty, żeby zapełnić numer. Nawet jeśli to prawdziwe sytuacje (w co wątpię), to jakaś lokalna patologia a nie ogólna zasada funkcjonowania na uniwersytetach! W trakcie studiów mgr, dr i pracy na uczelni tylko raz zdarzył mi się problem z dopisywaniem jako współautorów starszych rangą pracowników - jeden z nich podsunął mi pomysł na artykuł i część materiałów, mówiąc że sam i tak nie ma czasu na ich opracowanie i uparcie odmawiał dopisania jako współautor ;) I co to za zarząd studenckiego koła naukowego, w którym zasiadają doktorzy i doktoranci?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
22 grudnia 2013 o 22:39

Dzięki Wredzma, dokładnie do tego zdania się odnosiłam. MaK86 - Nie bardzo wiem, wg jakiej myśli są zatwierdzane projekty. Mam przeczucie, że w 80% w ogóle bez myśli ;) Tak to przynajmniej wygląda w moim mieście. Wbrew pozorom właśnie rowerzyści protestują przeciw takim idiotycznym rozwiązaniom, ale skoro nasze władze nie widzą problemu w stawianiu betonowego słupa na środku 1,5-metrowej DDR, trudno uwierzyć w ich wolę współpracy.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 16) | raportuj
22 grudnia 2013 o 19:05

Pomysł, że rowerzyści mają jakikolwiek wpływ na projektowane ścieżek jest... absurdalny. Gdyby tak było - nie byłoby znaków na środku ścieżek, zakrętów pod kątem 90 st., prowadzenia ścieżek sinusoidą po płaskim terenie, ścieżek kończących się w środku niczego a zwłaszcza koszmarnego zwyczaju budowania ich z betonowej kostki (na to mógł wpaść tylko ktoś, kto nigdy nie jeździł na rowerze). Oddzielenie chodników od ścieżek byłoby równie wygodne dla rowerzystów! Tobie przeszkadzają "pędzący" rowerzyści (swoją drogą - trochę bawi mnie to określenie... przeciętny rowerzysta wyciąga może 25 km/h, kierowca zmuszony do jazdy z prędkością 30 km/h już twierdzi, że się wlecze...). Kiedyś często jeździłam podobną trasą do pracy - nie było dnia, w którym nie trafiłabym na: wózek z bobasem, cienką smycz rozpiętą w poprzek, wbiegające na ścieżkę dziecko, zagadane staruszki, gimnazjalistki które są taaaakie antysystemowe, że nie będą chodzić chodnikami, bo lubią życia na krawędzi ;) A że droga kręta i obsadzona krzakami (te też genialny pomysł!) - nie da się ich zauważyć i zareagować z wyprzedzeniem, nawet jeśli jedzie się tempem spacerowym. Teraz wybieram ulicę. Przynajmniej wiem, czego się spodziewać. A jest przecież tyle rozwiązań, sprawdzonych na Zachodzie, np. w Holandii. Chodnik, wąski trawnik, ścieżka wydzielona krawężnikiem, szpaler drzew, miejsca parkingowe, ulica. Wtedy pieszy na chodniku i dziecko, jadące na rowerze do szkoły są równie bezpieczne. Bo przecież nie każdy rowerzysta to 20-letni wysportowany mężczyzna, który może bez obaw jeździć ulicą.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 15) | raportuj
15 grudnia 2013 o 17:50

Nie chodzi o "dziedziczenie" umiejętności. Ktoś, kto dużo czyta nie postawi spacji przed przecinkiem. A jak dziecko nie ma wzorca w postaci czytającego rodzica, nie nabierze nawyku sięgania po książkę.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
12 grudnia 2013 o 19:12

Nic chyba nie przebije schabu po żydowsku :D To musi być jakaś bardzo stara receptura, zgodnie z którą Żydzi od wieków przyrządzali szabasową wieprzowinę ;)

[historia]
Ocena: 28 (Głosów: 30) | raportuj
10 grudnia 2013 o 17:57

Niezależnie od naszych osobistych odczuć - są razem 15 lat!

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
8 grudnia 2013 o 22:16

O dziwo, osób które mogą oddawać krew jest niewiele. U mnie w rodzinie - mało kto. Mama - ma rzadką skazę krwotoczną + astmę + waży 47 kg, ja - też mam astmę, przeszłam cytomegalię, mąż miał podejrzenie łuszczycy (podobnie jak teściowa), teść to reumatyk, wujek - kolejny w rodzinie astmatyk, ciocia jest za chuda. NIKT z mojej bliskiej rodziny nie ma szans na zostanie honorowym dawcą, choć zawsze wydawało mi się, że nie jesteśmy jakoś wyjątkowo chorowici.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
5 grudnia 2013 o 18:05

Naszli mnie na szczęście tylko raz, ale spławiłam ich skutecznie najprostszą, mało finezyjną metodą. Powiedziałam szczerze, że mam ostre zakaźne zapalenie płuc :) Jak widać, kontakt z siewcą bakterii uważają za groźniejszy niż z wyznawcą szatana. W sumie rozsądnie...

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
2 grudnia 2013 o 22:45

Dorzucę ciekawostkę a propos dyskusji o ćwokach pracujących za 1200 zł. Wg oficjalnych danych, publikowanych na stronie UJ, średnia pensja asystenta z doktoratem w Collegium Medicum wynosi 1914 zł brutto, czyli 1399 zł netto. Minimalna pensja brutto w Biedronce wynosi 1870 zł.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
12 listopada 2013 o 19:16

To jest plaga. Nikt już nie ma mamy ani matki, a tylko "matulę" lub "rodzicielkę". Nikt nie chodzi, tylko "udaje się", w dodatku "do tegoż przybytku", gdzie pracuje "ów kioskarka". Lubię jak ktoś ma indywidualny styl, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że połowa piszących historie na co dzień używa archaizmów, czasu zaprzeszłego, inwersji, tych wszystkich jednakowoż, onegdaj i innych albowiem ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
2 listopada 2013 o 1:04

Jasne, w lecie nie potrzebują oświetlenia, ale niestety o tej porze roku to naprawdę niebezpieczne - ci, których widywałam wracali dokładnie o zmroku! Ich też stać na profesjonalny sprzęt, a na ledowe chińskie lampki już nie. Dla mnie oświetlenie to podstawa bezpieczeństwa - mocniejsze lampki były dla mnie jednym z głównych argumentem na rzecz wymiany roweru na lepszy (z dynamem w piaście), bo jeżdżąc przez okrągły rok ze słabymi żaróweczkami zasilanymi zwykłym dynamem i zdychającymi na mrozie lampkami na baterie miałam duszę na ramieniu... Teoretycznie moje oświetlenie było w pełni regulaminowe, ale miałam świadomość, że nie jest wystarczająco bezpieczne. Jazdy bez świateł, nawet po oświetlonej drodze, zupełnie sobie nie wyobrażam!

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
1 listopada 2013 o 22:17

Muszę wziąć w obronę rowerzystów słuchających muzyki. Jeśli mają słuchawki nauszne otwarte lub douszne i słuchają muzyki cicho, nie ma się co czepiać. Słyszy się wtedy terkotanie własnego łańcucha, o klaksonach i innych dźwiękach nie wspominając, na pewno więcej niż zamknięty w aucie miłośnik umca-umca z mocnym sprzętem ;) Dopiero jazda z dokanałowymi lub nausznymi zamkniętymi jest niebezpieczna. Widywałam rowerzystów w studyjnych hełmofonach w środku miasta... Samobójcy?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
1 listopada 2013 o 22:11

Jeżdżę na co dzień na rowerze świecąc jak choinka i zauważyłam, że brak oświetlenia to nie specjalność paniuś na rowerkach - bo te przeważnie kupują mieszczuchy, które mają dynamo i chromowane-stylowe-retro-lampeczki na wyposażeniu - ale panów na góralach i rowerach do akrobacji. Widywałam wiele takich widm na ciemnych rowerach w ostatnich tygodniach - pogoda jest letnia, ale o 16:30-17 jest już ciemnawo. No ale przecież lampki są dla bab i mięczaków i nie licują z honorem prawdziwych hardkorów ;) @ kambodia - nie przesadzaj, rowerzysta wyposażony w obowiązkowe światło z przodu, z tyłu + odblaski na szprychach, pedałach, bagażniku, często też na oponach jest wystarczająco dobrze oświetlony (lepiej niż większość skuterów) i stylowa kamizelka nie jest już potrzebna. I masz dziwną hierarchię - najpierw wymieniasz nieobowiązkową kamizelkę, nieobowiązkowy (i dający bardzo mizerną ochronę) kask, a na samym końcu obowiązkowe oświetlenie ;)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
31 października 2013 o 20:39

Nie ma się co dziwić, że są sfrustrowani. Mało kto może liczyć na etat przed obroną doktoratu. Po niej - dostaje się 3-letni kontrakt. Więc do 33-35 r.ż. nie ma szans na kredyt na auto, o hipotecznym nie wspominając. Pensja asystenta z doktoratem na moim wydziale (prestiżowa państwowa uczelnia) to zawrotne 1700 zł na rękę. Dopiero będąc adiunktem z habilitacją (czyli po 5 latach studiów mgr., 4-5 latach na dr i kolejnych 8-10 na hab.) przekracza się średnią krajową(!). Jako profesor zarabia się 2,5 tys zł mniej niż wynosi średnia(!) pensja w Orlenie. Owszem, można brać nadgodziny, ale wtedy nie ma się czasu na pracę naukową, projekty badawcze i przygotowywanie publikacji (z których jest się corocznie rozliczanym). I jak tu nie być sfrustrowanym?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
31 października 2013 o 20:29

Przecież stypendium nie jest wynagrodzeniem za prowadzenie zajęć! Gdyby było - doktoranci byliby najlepiej opłacanymi wykładowcami na uczelniach, bo zamiast standardowych 30 zł (tyle wynosi średnia stawka dla wykładowcy bez tytułu doktora) dostawaliby 160 ;)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
29 października 2013 o 23:47

Też mam strasznie kiepskie żyły, co w połączeniu z niskim ciśnieniem daje koszmar laborantki ;) Zwykle zaczynam od uprzejmego zagajenia, że wie Pani, wszyscy na te moje żyły narzekają, ale zwykle łatwiej jest pobrać z prawej, o tutaj... Zwykle panie wykazywały zrozumienie, wybierały cienkie igły, bez pośpiechu wybierały odpowiednie miejsce. Niestety, kilka razy trafiłam na takie z ambicjami, którym byle dziewucha nie będzie mówiła gdzie mają kłuć. Kończyło się pobieraniem z dłoni, siniakami (wystarczy, że trochę się zdenerwuję i po żyle) i stratą dodatkowych 15-20 minut. Rozumiem, że to może być irytujące, ale nie zawsze takie pytania wynikają z braku wiary w umiejętności osoby pobierającej krew.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 października 2013 o 18:33

Masz trochę racji, w l. 80-90 na mój kierunek przyjmowano 15 studentów. Teraz - 75. Ale nadal tylko 15 się do czegoś nadaje... Ale weź pod uwagę jedno - za komuny nikt nie martwił się o pracę, bo generalnie każdy jakąś dostawał. Nawet gdyby chciał robić w trakcie studiów coś więcej - nie miał szans. Przecież nie mógł zrobić praktyk w firmie, dodatkowych szkoleń, kursów językowych. Więc mógł się cieszyć studiowaniem ;)

« poprzednia 1 224 25 26 27 28 29 30 31 32 33 następna »