Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marcelka

Zamieszcza historie od: 25 lipca 2017 - 14:34
Ostatnio: 16 kwietnia 2024 - 15:09
  • Historii na głównej: 63 z 64
  • Punktów za historie: 8530
  • Komentarzy: 1069
  • Punktów za komentarze: 9209
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 13) | raportuj
28 grudnia 2022 o 12:22

Braki kadrowe czy niskie płace nie są usprawiedliwieniem dla wykonywania swoich obowiązków "na odwal się". Jak ktoś się podejmuje jakiejś pracy za określone wynagrodzenie, to powinien ją wykonywać jak najlepiej. Ciesz się, że chociaż awizo dostałeś, "mój" awizonosz nawet tego nie dostarcza - dwa razy kupiłam coś, gdzie niestety opcją była tylko wysyłka pocztą, w obu przypadkach brak przesyłki i brak awizo, dopiero po numerze poleconego dało się zlokalizować przesyłkę... która oczywiście nie była w poczcie najbliższej mojego miejsca zamieszkania, tylko trzy oddziały pocztowe i pół miasta dalej. Skarga złożona, o rezultatach nic mi nie wiadomo, a ja unikam poczty jak ognia.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
28 grudnia 2022 o 9:51

Albo relacja Twoja i sąsiada jest bliższa, niż oboje chcecie przyznać, albo ta opowieść jest... dziwna. Bo jeśli jesteś tylko sąsiadką, której on pomaga w zakupach od czasu do czasu, to zupełnie niezrozumiałe jest dla mnie zbaczanie na stricte osobiste tematy (począwszy od samego faktu związku/spotykania się z kimś - np. ja mam relacje poprawne z sąsiadami, pomagamy sobie czasami, ale nie informuję ich o moich randkach - przez szczegóły typu zabieg partnerki, jej pretensje, a jej dziewictwo to już w ogóle szczyt szczytów jako temat rozmówek międzysąsiedzkich). No chyba, że jednak coś jest między wami albo on uważa, że ty byś coś chciała i czuje się w obowiązku wytłumaczyć/poinformować, że kogoś poznał. Co i tak nie tłumaczy dalszych osobistych rewelacji. No i dziwne też to, że ok, rozumiem wygodę - że sąsiad ma samochód i podwozi, ale jakbym widziała, że to skutkuje jakimiś niesnaskami między nim a jego partnerką, to nie chciałabym być tego częścią, wolałabym ogarnąć zakupy może z większymi trudnościami, ale na własną rękę, nie czekając na to, żeby sąsiad "wybierał" między nią a Tobą. No chyba, że jednak coś do sąsiada czujesz...

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
28 grudnia 2022 o 9:36

Moim zdaniem piekielna jesteś Ty. Mama to dorosła kobieta. Jej związek z ojcem i rozwód oraz jego przyczyny to jest/była sprawa między nimi. Skoro jest związana z obecnym partnerem już tyle lat, to nie jest to przelotna znajomość, nie wyobrażam sobie, dlaczego mieliby spędzać wigilię osobno? Pomyśl, jakbyś się czuła, gdybyś miała męża i się z nim rozwiodła i miała kolejnego partnera, a matka nie życzyłaby sobie go na wigilii, bo ona wolała tego pierwszego. Cały ten wpis brzmi jak pisany przez rozkapryszoną nastolatkę, która nie dostrzega w matce odrębnego bytu - normalnego człowieka, kobiety, która ma prawo do swojego życia.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
24 grudnia 2022 o 13:52

Nie rozumiem po co utrzymywać jakąkolwiek relację z kimś, jeśli ta relacja sprawia dyskomfort (oprócz sytuacji typu np. współpracownik czy inna osoba, obecność której można minimalizować, ale nie jest zależna od nas). Kiedy czytam, że pisałaś/odpisywałaś, dzwoniłaś/odbierałaś telefony od byłego, rozmawiałaś z nim - po co? Serio, nie rozumiem celu takich kontaktów. Że nie rozstaliście się w gniewie - ok, ja też nie rozstałam się w gniewie z powiedzmy 80% osób z mojej klasy w liceum, ale nie mam potrzeby utrzymywać z nimi kontaktów, po prostu wspólny czas w sposób naturalny dobiegł końca i już. A już w sytuacji, gdy pojawiły się jakieś pretensje czy wyrzuty ze strony byłego - ja się dziwię, że to nie ty go zablokowałaś na fb/telefonie...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
22 grudnia 2022 o 1:44

@bloodcarver: w żadnym razie nie usprawiedliwiam pijaków, ale morderca... Czy ktoś, kto ma zawał, do którego przyczyniło się niezdrowe odżywianie i brak ruchu (czyli rzeczy, na które człowiek ma wpływ, tak samo jak na picie alkoholu), też może być mordercą?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
22 grudnia 2022 o 1:41

W sumie trudna sytuacja. Z jednej strony nikt gościowi siłą alkoholu nie wlewał, więc doprowadził się do takiego stanu na własne życzenie, a niestety, jak się weźmie pod uwagę ograniczone zasoby polskiej służby zdrowia, to jak karetka wyjedzie do pijanego, to znaczy, że nie wyjedzie lub dojedzie później do kogoś, kto ma udar czy zawał, a tam liczą się minuty. Z drugiej strony, idąc tym tokiem rozumowania, można by analizować, czy ktoś, kto ma zawał, też nie ma go "na własne życzenie" - ze względu np. na niezdrowy tryb życia czy nadwagę, albo czy ktoś, kto złamał nogę, szedł do pracy - czyli musiał iść, wyjście usprawiedliwione, czy np. do koleżanki na kawę - czyli po co wychodził, jakby nie wyszedł, to by i nogi nie złamał.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
22 grudnia 2022 o 1:32

No cóż, gość nie robi nic niedozwolonego, słowa kluczowe: parking ogólnodostępny. Teoretycznie mogłoby w tym miejscu stać non stop jego auto (bo np. pracuje zdalnie i jeździ autem tylko w soboty na zakupy). I tak miło z jego strony, że po zaparkowaniu auta przeparkowuje skuter na chodnik, a nie zajmuje dwóch miejsc parkingowych. Piekielna niewątpliwe jest mała ilość miejsc parkingowych przed blokiem.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
15 grudnia 2022 o 8:35

No i dobrze, że to wywołało dyskusję, jak można było im pomóc. Może z tym "dobry chłopak był" to przesada, ale może gdyby była od początku zdecydowana reakcja ze strony szkoły, nauczycieli, innych rodziców, sąsiadów - na etapie, gdy chłopcy byli dziećmi - to nie wyrośliby na kogo wyrośli. Czuli się bezkarni, testowali granice, a tych granic okazało się, że nie ma - przynajmniej w teorii. Nie jest mi ich absolutnie żal, bo uważam, że dzieciństwo dzieciństwem, ale dorosły człowiek odpowiada za to, kim jest i co robi, ale może gdyby ktoś interweniował, gdy chłopcy mieli po 10 lat, los wszystkich potoczyłby się inaczej.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 grudnia 2022 o 8:30

@bazienka: z formalnego punktu widzenia, jeśli nie mają rozdzielności majątkowej, to wynagrodzenie męża stanowi ich wspólne pieniądze. Ale słabo wróżę temu związkowi. Albo się wcale nie znali/nie rozmawiali ze sobą przed ślubem co do wizji przyszłości i okazuje się w praktyce, że ich podejście do życia jest zupełnie inne, albo ona faktycznie jest toksyczną osobą, a wtrącanie się obu mamuś i fakt, że zarówno synowa, jak i syn te "mamusie" niejako zapraszają do związku zdecydowanie nie świadczy o ich dorosłości i to kolejna rzecz, która nie wróży dobrze temu związkowi.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
13 grudnia 2022 o 9:26

Definitywnie to wina braku komunikacji. Jak się mówi "coś przynieście", bez zdefiniowania co to ma być, to potem może tak wyjść, że będzie 10 flaszek i jedna paczka chipsów albo pięć sałatek i jedno wino na 10 osób. W moim kręgu znajomych (osoby z miasta, ze wsi, z małych miasteczek) jak jest "składkowa" impreza, to przy umawianiu się każdy deklaruje "to ja zrobię sałatkę", "ja mam czas, to upiekę ciasto", "ja będę jechać prosto z pracy, to kupię jakieś chipsy po drodze", "ja kupię alkohol taki i taki" "ja kupię napoje" - i nie ma nieporozumień, i niczego nie brakuje nigdy.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
13 grudnia 2022 o 9:19

I dlatego uważam, że taki podział jest z gruntu zły. Prędzej czy później on zacznie uważać, że kobieta "nic nie robi" i na nim "żeruje", ona będzie się frustrować, że nie jest praczką/sprzątaczką/służącą i on jej "nie pomaga". I to już równia pochyła do rozwodu, bo każda próba rozmowy czy zmiany tego podziału jest jak wypowiedzenie wojny.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
13 grudnia 2022 o 9:13

A, i jeszcze jedno - w kontaktach z jeszcze-synową też trzymałabym język za zębami. Nie jest łatwo patrzeć na krzywdę swojego dziecka, a tak chyba postrzegasz całą tę sytuację, ale kiedyś pewna starsza już wtedy osoba, która miała staż małżeński 30+, stwierdziła w rozmowie ze mną, że własna matka może wiele powiedzieć, bo od dzieciństwa człowiek jest przyzwyczajony, że rodzic poucza/wychowuje/nakazuje, ale jak teściowa coś powie, to tego się nie zapomina. I coś w tym chyba jest. Dlatego, choć zachowanie synowej było bezczelne, to wypominanie jej mieszkania było przekroczeniem tej cienkiej granicy. Może stąd też ten pomysł z domem/kredytem - bo ona nagle zapragnęła być na swoim. Ale jednego, czego zupełnie nie rozumiem, to jakichś smsów od jej matki do Ciebie. To nie jest przedszkole, że rodzice są wzywani, jak się dzieci na podwórku pobiją. Odpisałabym jej raz coś w stylu "są dorośli, niech sami rozwiązują swoje sprawy" i konsekwentnie ignorowała jakiekolwiek dalsze wiadomości.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
13 grudnia 2022 o 9:00

A czy przed ślubem syn i synowa poważnie rozmawiali o przyszłości, również finansowej i zawodowej? Czy tylko było "big love forever" i misiaczkowanie sobie? Pytanie, jak naprawdę wygląda sytuacja z pracą synowej. Sytuacja na rynku, jeszcze zależnie od miasta, może być trudna, a sama ekonomia to tak naprawdę tylko papierek. Jaki pomysł - konkretny - miała synowa na pracę, podejmując studia? Kim planowana być? Miała na oku jakąś firmę, gdzie chciała się zatrudnić, chciała założyć własną działalność? Od tego - od przyczyny - trzeba zacząć. Bo może miała/ma jakieś ambicje i spędzanie dnia na "pracach domowych" - choć miałaby czas na to i powinna, skoro mąż finansuje ich utrzymanie - jest dla niej frustrujące i tak bardzo boi się zostania "kurą domową", że nie chce nic domowego robić na zasadzie "nie bo nie". Nie usprawiedliwiam jej, tylko chcę pokazać, że czasem tak działają emocje/psychika. Ale jest też opcja, że dziewczyna po prostu nie dorosła do normalnego życia, jest jej wygodnie nic nie robić i nie chce wychodzić ze strefy komfortu. Trudna sytuacja, ale byłabym bardzo ostrożna z radami czy pomocą dla syna, bo jak się pogodzi z żoną czy uzna jej punkt widzenia, to Ty staniesz się "tą złą", co to chciała ich skłócić i stracisz syna. Lepiej stanąć z boku i pozwolić mu się sparzyć i dopiero wtedy starać się go wesprzeć.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
7 grudnia 2022 o 18:56

@hulakula: ale myślisz, że jak napiszesz coś CAPS LOCKIEM to będzie to miało większą siłę przekonywania? Mylisz zachowek z testamentem i wydziedziczenie z niegodnością dziedziczenia - a to są zupełnie różne rzeczy. Przytocz mi proszę przepis prawa, który ogranicza ważność TESTAMENTU (caps lock użyty sarkastycznie), a nie dotyczący terminu przedawnienia roszczenia o zachowek.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
7 grudnia 2022 o 9:02

Czyli siostra ma stabilną i zapewne w miarę jak na te warunki dobrze płatną pracę. Szwagier też finansowo sobie radzi. Mama wnuki może po prostu lubić, może zajmowanie się nimi, odgrzewanie tego obiadu itd. nadaje sens jej życiu i wcale nikt jej do niczego nie zmusza? Sytuacja z partnerem - przyjechał obcy facet, który w dodatku po polsku nie mówi, oni - matka, siostra i szwagier zapewne po angielsku nic, nawet jak siostra miała jakiś angielski w szkole, to po tylu latach nieużywania go to pewnie jedynie "good morning" pamięta... więc niby jak mieli się dogadać? Jeśli ci na tym zależało, to i ty i partner powinniście jakoś w tym aktywnie uczestniczyć, zwłaszcza ty. Siostra chciała prostego, zwykłego życia - i ma pracę, męża, dzieci - to jest spore osiągnięcie społeczne, wcale nie gorsze niż studia. Co do domu - uważam, że po pierwsze to decyzja matki, po drugie - jeśli siostra i szwagier ponoszą koszty utrzymania, robią remonty, zajmują się matką... to są bardziej uprawnieni. Kiedy ostatnio wysłałaś pieniądze na nowy dach/schody czy kuchnię? Kiedy zrobiłaś matce zakupy? Jeśli zachoruje, dostanie udaru czy coś w tym stylu - zajmiesz się nią?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
7 grudnia 2022 o 8:48

@hulakula: jeśli było dziedziczenie ustawowe, to żona ma połowę + 1/3 z połówki zmarłego męża, czyli 4/6 całego domu. Obie córki mają po 1/3 spadku po ojcu, czyli po 1/6 całego domu.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
7 grudnia 2022 o 8:42

@hulakula: jakie bzdury! Testament jest ważny bezterminowo. Prawo wystąpienia o zachowek przysługujące spadkobiercy ustawowemu z najbliższego kręgu, który w testamencie nie został uwzględniony, przedawnia się po 5 latach. Nie ma to żadnego wpływu na ważność testamentu. Wydziedziczenie to nie postępowanie żadne, tylko zapis w testamencie. Owszem, nie można ot tak sobie wydziedziczyć kogoś (wydziedziczyć, czyli pozbawić prawa do zachowku), muszą zachodzić powody i muszą te powody być opisane. W wyżej wymienionym przykładzie braci - jak siostra nie zrobiła testamentu, to nie mogło być mowy o wydziedziczeniu. Ewentualnie w grę wchodziła niegodność dziedziczenia, ale znów... to zupełnie co innego. Uwielbiam, jak komuś gdzieś coś dzwoni, ale nie ten kościół i nie ta melodia.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
2 grudnia 2022 o 9:39

U mojej koleżanki była podobna sytuacja, z tym, że ona (najstarsza) też była tą "zawsze ogarniętą", brat średni miał chwilowo kłopoty, ale się ogarnął i radzi sobie bardzo dobrze, za to najmłodszy brat... długa historia, którą w skrócie można podsumować: niemal 30-letni facet, bezrobotny - bo w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem, na utrzymaniu rodziców, mieszka z nimi, do pomocy się oczywiście nie garnie. Ostatnio rodzice koleżanki oznajmili jej i bratu, żeby się nie zdziwili, że mieszkanie w spadku zapiszą tylko temu najmłodszemu, argumentując właśnie to, że oni oboje "ogarniają" życie, a on nie. I nie sama decyzja jest oburzająca - rodzice ze swoim mieszkaniem mogą robić co chcą, ale fakt, że koleżanka i jej brat zostaną w ten sposób niejako "ukarani" za to, że są normalni.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 listopada 2022 o 9:32

Mam sprawdzoną dentystkę, trafiłam z polecenia, jestem zadowolona. Ale też miałam taką "przygodę" - niestety ułamał mi się kawałek zęba, pilnie potrzebowałam naprawy, "moja" dentystka była akurat na macierzyńskim... poszłam do "kliniki", ą, ę, - bo blisko pracy i mieli terminy od ręki. Oczywiście sugestia naprawy chyba 8 zębów (oprócz tego ułamanego), konieczne! piaskowanie, 4 prześwietlenia - całej szczęki, a szczytem wszystkiego była sugestia leczenia kanałowego zęba, który już kanałowo był leczony - pani stomatolog stwierdziła, że "bo leczenie kanałowe to trzeba co kilka lat powtarzać"...

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
30 listopada 2022 o 8:47

Wiem, że z dziećmi bywa trudno i wychowanie to nie jest pstryk palcami, tylko proces, w którym bywają momenty mniej udane... dlatego w takich sytuacjach zawsze mnie drażni nie tyle samo zachowanie dziecka, co reakcje rodziców - czy raczej bardzo częsty brak reakcji. W opisanej przez Ciebie sytuacji, kiedy już było widać, że dziecko trudno opanować, chyba bym wyszła z córką z lokalu - spacer by zajął jej uwagę, a mąż mógłby czekać na zamówienie i np. wysłać sms, jak już było gotowe. Albo niestety, całkiem zrezygnować z zamówienia. Sytuacja, że Mała chodziła po knajpie, przeszkadzała ludziom, a Ty na to pozwalasz, bo lepsze to, niż gdyby miała krzyczeć - lepsze dla kogo? Dla tych ludzi, którym przeszkadzała? Dla personelu, którym plątała się pod nogami?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 listopada 2022 o 8:39

@bazienka: @bloodcarver: @StaraLadyPank: w trakcie rozmowy kilkakrotnie wyraziłam swoje zdanie na temat jej/jej ignorowania dziecka/zachowania małej, ale każda moja sugestia, że mogłaby zwrócić uwagę na to, co robi jej dziecko - dla dobra samego dziecka i innych ludzi w kawiarni, którym to zachowanie może przeszkadzać - spotykała się z dłuuugą tyradą o "kreatywnym rodzicielstwie bliskości" (czy jakoś tak) - nie miałam ochoty słuchać tego po raz kolejny, szkoda mi było mojego czasu, a do niej i tak nic nie docierało, ona wie swoje i robi najlepiej. Pretekst był zatem może mało asertywną, ale zdecydowanie najwygodniejszą dla mnie opcją.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
28 listopada 2022 o 12:50

@poliglotka: tak, te wydarzenia w mniejszym lub większym stopniu, pozytywnie lub negatywnie nas kształtują, ale kilkanaście czy kilkadziesiąt lat po fakcie owszem, można sobie dopiero to uświadomić, ale kolejnym krokiem wg mnie jest krok naprzód, czyli zdarzenie -> uświadomienie sobie czegoś -> pogodzenie się z tym lub zmiana tego, np. przez zmianę swojego schematu zachowań. Czyli jak wiem, że w danej sytuacji zachowuję się w określony sposób i wiem, z czego to wynika i nie chcę już się tak zachowywać, to staram się pracować sama nad sobą, żeby to zmienić - co do tego w chwili obecnej ma ktoś, kto x lat temu może stał się przyczyną takiego zachowania? Nawiązując do historii - co odpowiedź ze strony tego chłopaka, już teraz mężczyzny, mogłaby zmienić w życiu autorki?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
28 listopada 2022 o 8:58

Opcja 1: teraz wie/rozumie, że zachowywał się jak palant i wstydzi się tego = nie odpisze. Opcja 2: ma w du*ie Ciebie i swoje zachowanie sprzed lat = nie odpisze. Opcja 3: nie lubił Cię wtedy, nie lubi Cię nadal, nadal jakby go ktoś zapytał, to uważa Cię za "tłustą krowę" = nie odpisze. Opcja 4: średnio pamięta całą sytuację, bo dla niego to były tylko "żarty" - albo przynajmniej tak sobie wmawia = nie odpisze. Nie usprawiedliwiam go w żaden sposób, uważam, że takie zachowanie to po prostu przemoc, a nie żadne "końskie zaloty", i że powinno się spotkać z reakcją nauczycieli/dyrekcji, ale dziwi mnie też trochę to, jak dużą wagę dorośli obecnie ludzie przywiązują do wydarzeń szkolnych sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Ja nigdy nie czułam i nie czuję, że ludzie z klasy to ktoś, kto zostaje ze mną na całe życie... z niektórymi osobami do dzisiaj mam kontakt, z innymi się widzę czasem gdzieś przypadkiem raz na kilka lat, z jeszcze innymi nie mam kontaktu, nie wiem, co u nich, ba, nie wiem czy żyją - i szczerze mówiąc, nic mnie to nie obchodzi. Gdyby do mnie odezwał się nagle ktoś sprzed iluś tam lat na FB, to po pierwsze - wiadomość trafiłaby do folderu Inne, który sprawdzam mniej więcej raz na rok, jeśli nie rzadziej, po drugie - niby dlaczego miałabym poświęcać swój czas i uwagę i odpisywać komuś, kto mnie zupełnie nie obchodzi?

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
28 listopada 2022 o 8:28

Zależy jaki pies. Jeśli jest na smyczy, trzymany blisko nogi właściciela, w kagańcu, nie szczeka, nie załatwia się i nie zaczepia w żaden sposób innych ludzi - to niech sobie razem z właścicielem do sklepu wejdzie. Kluczem jest zachowanie psa + reakcja/zachowanie właściciela. Trochę jak z dziećmi, gdzie wg mnie też zachowanie rodzica/opiekuna jest kluczem do tego, czy dane dziecko powinno przebywać np. w sklepie czy restauracji.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 14) | raportuj
28 listopada 2022 o 8:24

@marynarzowa: ha ha, też kiedyś tak pisałam - ale to było duuuuużo przed instagramem czy facebookiem, chyba nawet naszej klasy jeszcze nie było, a ja miałam jakieś 13 lat no i zapału mi wystarczyło na góra trzy posty :D też uważam, że to jest co najmniej dziwne, jak ludzie aż tak personalizują zwierzęta. Jasne, można je lubić, troszczyć się o nie - nawet powinno, ale jak czasem mi mignie ktoś, kto nazywa psa pSynkiem czy kotkę koCórka, to uważam, że mają nie po kolei w głowie i rekompensują sobie przesadną "miłością" do zwierząt brak normalnych relacji międzyludzkich.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1042 43 następna »