Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

marcelka

Zamieszcza historie od: 25 lipca 2017 - 14:34
Ostatnio: 16 kwietnia 2024 - 15:09
  • Historii na głównej: 63 z 64
  • Punktów za historie: 8530
  • Komentarzy: 1069
  • Punktów za komentarze: 9209
 
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 12) | raportuj
25 listopada 2022 o 9:03

Brak kultury to jedno. Ale ta historia... Jakie znaczenie ma, czy oddawała buty z Wojasa czy szpilki Loubuitina czy adidasy z Biedry? Zamożność nie równa się kultura czy inteligencja, to zupełnie niezwiązane ze sobą cechy. Brzmi jak zazdrość o te buty Wojasa, na które być może autor nie może sobie pozwolić. Druga rzecz - jeśli była zdenerwowana/śpieszyła się, może myślała o czymś innym, i międliła papierek a potem go wyrzuciła odruchowo, na zasadzie tiku nerwowego. Śmiecenie nie jest ok, nawet przypadkowe, ale chyba po prostu zwróciłabym uwagę, mówiąc: "coś Pani upuściła", a nie podejmując jakieś próby wzrokowego przeniknięcia do jej myśli czy rzucając złośliwe uwagi.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
25 listopada 2022 o 8:58

Miałam dokładnie takie same przemyślenia. Trudna sytuacja życiowa - ok, różnie się w życiu plecie, ale serio, paczka papierosów to teraz ok. 20 zł, a kurtkę dla dziecka w lumpie za piątaka można kupić. Niestety, wg mnie to nie kwestia tylko trudnej sytuacji, ale podejścia do życia i całokształtu decyzji/braku odpowiedzialności tej matkoosoby (trafne wyrażenie!).

[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 28) | raportuj
18 listopada 2022 o 8:29

Hmm, jak świat światem prezent z samej definicji jest czymś dobrowolnym i bezinteresownym. A chrzestna to funkcja związana z ewentualną pomocą w wychowaniu potomstwa w wierze katolickiej, tylko ludzie "wierzący" zrobili z tego jakąś szopkę. Może przypomnij o tym kuzynce i przy następnej okazji kup małemu modlitewnik, różaniec albo Pismo Św.?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
16 listopada 2022 o 11:33

@janhalb: zależy jakiej podstawówki... u mnie biologia kulała i do człowieka (anatomii) dotarliśmy dopiero w liceum, a i to po łebkach, bardziej na zasadzie: doczytajcie sobie. Za to mitochondrium mieliśmy w małym palcu...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
16 listopada 2022 o 8:35

Ok, to już ekstremalna głupota, ale... ale czy jest się czemu dziwić? Rodzice z dziećmi nie rozmawiają o seksie. Tzn. może teraz niektórzy już tak, ale w latach 80. czy 90. nie sądzę, żeby słowo na "s" padało swobodnie w 99% polskich domów. W szkole WDŻ to jakaś kpina, ja pamiętam pokątne rozdawanie podpasek - oczywiście bez żadnego wytłumaczenia 11-latkom, co to i po co, ale za to z naciskiem "żeby chłopcy nie widzieli, bo to wstyd", i wypowiedzi kobiety prowadzącej te "lekcje", że masturbacja to grzech i że za to zabierają do domu wariatów. A, i jeszcze, że tampony noszą tylko dziwki, luźne "tam, na dole". Masakra. I wątpię, żeby się w szkołach to jakoś diametralnie zmieniło...

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
15 listopada 2022 o 17:18

@Jia: Ha ha, ja się niedawno dowiedziałam, jaka zła i wyrodna córka jestem, bo nie odwiedzam matki, tylko na święta przyjadę, a ostatnio i to nie - oczywiście to nieprawda, bo bywam w domu rodzinnym bardzo często, w zasadzie co dwa tygodnie, czasem nawet co tydzień jak czas pozwoli, ale dla "wiejskich komentatorów" nieobecność w niedzielę w kościele oznacza, że "o matce starej całkiem zapomniała". Nie mieści się w głowie, że można być w domu i nie pójść do kościoła (piekło i szatani!).

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
15 listopada 2022 o 8:20

@digi51: jak mieszka od dzieciństwa w tej samej małej miejscowości/małym miasteczku, to na bank jest klimat "wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko". Pewnie przylgnęła do niej łatka dziewczyny ze "złej rodziny" - bo to, że w domu była bieda i alkohol, to na pewno wszyscy widzieli i wiedzieli, ale nie reagowali, bo nikt nie chce się mieszać. Jak do tego doszły jeszcze opowieści nauczycielek ze szkoły, jaka to ona źle wychowana, agresywna itd., to już mamy obraz. I ten obraz trwa i trwa...

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 20) | raportuj
10 listopada 2022 o 10:13

Pytanie, jak owa kolumna była oznakowana? Bo, teoretycznie, skąd pani w smarcie miała bez oznaczeń wiedzieć, czy ciężarówka czekająca na wjazd na rondo jest jakoś powiązana z tą, która na rondzie już jest/rondo już przejechała? Nawet jeśli pierwsza z kolumny miała z tyłu oznaczenie, to jej już dawno na rondzie nie było. A jeśli ostatnia z tyłu miała oznaczenie - to też co to daje? Miała wysiąść ze smarta i przejść się do ostatniej ciężarówki, żeby zobaczyć, czy ma pomarańczową tabliczkę czy nie? A kierowca jelcza - nawet jak faktycznie miał pierwszeństwo, to mógłby mieć jeszcze rozsądek. Przecież ani pani w smarcie nie pomykała rondem 100 km/h, ani on nie powinien z marszu na rozpędzie na rondo wjeżdżać (nawet jak miał pierwszeństwo).

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
10 listopada 2022 o 10:02

Po krótkich poszukiwaniach i kilku zmianach znalazłam kosmetyczkę, która bardzo sprawnie i ładnie robi mi paznokcie, jestem z niej zadowolona i chodzę średnio co 3-4 tygodnie już od 5 lat - i w tym okresie raz zdarzyło jej się przełożyć termin i chyba też raz musiałam zaczekać, bo z poprzednią klientką coś się przedłużyło. Czyli w sumie 2 razy na kilkaset wizyt. Fryzjerkę też mam tę samą od chyba już 9 lat, nigdy nie przełożyła wizyty. Ale w obu przypadkach to jest salon fryzjerki/kosmetyczny, a nie jakieś amatorki, które kupiły sobie lampę na alliexpress i myślą, że są stylistkami. Bo moim koleżankom zdarzały się takie sytuacje - ale właśnie gdy chodziły do "prywatnych" kosmetyczek. A to działa prosto - oczekujesz profesjonalizmu, korzystaj z usług profesjonalistek.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
8 listopada 2022 o 9:01

Jeszcze odnosząc się do tej historii... Uwikłanie w związek i wyjście z niego to może być naprawdę trudna sprawa. Zwłaszcza, jak nie zaszły żadne kryzysowe okoliczności typu zdrada ani nie zmieniły się żadnemu plany życiowe (w stylu praca marzeń w Australii), a drugą osobę wciąż darzy się uczuciem i nie chce się jej skrzywdzić. Gdy sprawy zabrnęły już daleko - zaręczyny, data ślubu - to trudno tak z dnia na dzień powiedzieć komuś: "ej, wiesz co, ja jednak chyba nie chcę", zwłaszcza, że druga strona pewnie będzie chciała wiedzieć, co się stało/co się zmieniło. A czasem nic się nie zmieniło, tylko ktoś sobie tuż przed samym faktem uświadamia, że nie, po prostu nie chce. Mimo wszystko uważam to za krzywdzące, ale bardziej uczciwe, niż wziąć ślub "bo wypada" i się męczyć lub rozwodzić za chwilę. A co do świadka z historii - może pan młody wcześniej dzielił się z nim wątpliwościami i ten, jako osoba z zewnątrz, widział to, czego młody nie chciał sobie uświadomić: że ślub nie ma sensu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 listopada 2022 o 8:51

Mnie też to irytuje i dziwi, nie mogę zrozumieć, że dzieci porozumiewają się wrzaskiem. I rozumiałabym jeszcze, gdyby chodziło faktycznie o emocje, nad którymi kilkulatek nie zapanuje, więc np. głośniej krzyknie coś w stylu: "popatrz, wieloryb!", ale nie, dzieci drą się do siebie i drą się do dorosłych w zupełnie zwyczajnych sprawach, po prostu "rozmawiając" czy komunikując "idę na zjeżdżalnię", pytając "kiedy przyjedzie autobus" itd. A rodzice mam wrażenie mają albo uszkodzony słuch albo włączony tryb ignorowania dziecka... Skądinąd może właśnie taka jest tu przyczyna - rodzice ignorują dziecko, więc ono się drze, żeby zwrócić na siebie uwagę...?

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
7 listopada 2022 o 9:36

Po pierwsze - jak coś ma się rozpaść, to lepiej przed ślubem, niż po ślubie. Po drugie - nie neguję sensu terapii, ale jak ktoś potrzebuje porady psychologa, bo nie jest pewien, czy ślub brać, to wg mnie nie powinien go brać - decyzji życiowych nie podejmuje się na zasadzie "chyba może ewentualnie chcę". Po trzecie - dziwi mnie, że aż tak wierzący/praktykujący nie miał nic przeciwko brakowi wiary u Ciebie. Ciekawi mnie też, jak wyglądała kwestia pożycia przed ślubem - bo to wygląda tak, jakby wiara była tylko wymówką, a ze świadkiem łączyło go coś więcej, niż przyjaźń. Po czwarte - historia nie jest kompletna. Co z salą, jedzeniem, księdzem, gośćmi? Kto to wszystko ogarniał, skoro on płakał nafaszerowany lekami, a Ty z rodzicami odjechałaś w rodzinne strony?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
6 listopada 2022 o 12:09

Może to jest na tle psychicznym, jakieś takie "pożegnanie z jajkami" albo gość się czuje niepewnie w związku z czekającą go operacją i chce pokazać swą męskość - w sensie dosłownym i w przenośni? Tak czy siak - nie Twój problem i nie powinnaś tego znosić. Kiedy ma termin tej operacji? Boa jak kwestia tygodnia czy dwóch, to ja bym olała, tylko raczej go unikała. Jak dłużej - powiedz wprost, że rozumiesz, ale nie życzysz sobie takiego widoku i zasugeruj noszenie w pomieszczeniach wspólnych luźnej spódnicy / haremek (może gość sam na to nie wpadł faktycznie?). A jak nie, to zapytaj się luźno, czy chce, żeby jego jajka podziwiali także policjanci i dzielnicowy.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
4 listopada 2022 o 10:36

U mnie było podobne podejście, choć nie aż tak ekstremalne. Fakt, nie byłam chorowitym dzieckiem, ale od czasu do czasu coś mi dolegało - jak każdemu, jakiś ból głowy/brzucha/przeziębienie. Lekiem uniwersalnym było hasło: "poboli, poboli i przestanie" i jeszcze "może samo przejdzie". Na bóle wszelakie zero tabletek, bo tabletki to chemia i nie ma po co truć organizmu, ewentualnie można było natrzeć skronie amolem. Pamiętam, jak w wieku jakoś 12-13 lat miałam anginę, czułam się fatalnie, a mama stwierdziła: "jakbyś się trochę poruszała, poćwiczyła sobie, zamiast tak siedzieć cały boży dzień na kanapie, to by ci może przeszło". Efekt? Do dziś unikam lekarzy. Tak, wiem, jestem dorosła, samodzielna, odpowiedzialna sama za siebie i mam rozsądek, którym powinnam się kierować. A jednak to "może samo przejdzie" bardzo, bardzo mocno we mnie utkwiło.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
3 listopada 2022 o 11:32

@Jorn: no ale chyba swoją obecność potwierdziliście, tzn. jasno i wyraźnie powiedzieliście młodej parze, że będziecie w liczbie osób takiej i takiej? Bo jak nie, to owszem, jest piekielność, ale raczej wasza...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
3 listopada 2022 o 11:21

@Catholicbuster: jestem ostatnią osobą, którą chciałaby bronić kościół/duchownych, ale akurat cmentarze komunalne się nijak mają do księży/parafii. Można na takim pochować kogoś bez obrządku katolickiego, ponosząc jedynie koszty miejsca/zakładu pogrzebowego/nagrobka. W historii - o ile dobrze zrozumiałam - jest mowa o cmentarzu parafialnym. Choć opłaty typu 10% o kosztu nagrobka - absurd, a niby na jakiej podstawie ksiądz może żądać okazania rachunku za pomnik? A jak się powie, że szwagra kuzyna syn zrobił za darmo, to jak ksiądz miałby niby udowadniać, że nie? To już akurat są opłaty z d*** wzięte przez niektórych księży, a pobożne owieczki płacą, bo ksiądz tak kazał.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
3 listopada 2022 o 9:55

@janhalb: ja tak tylko odnośnie do pkt. 4 - skromny nagrobek za mniej niż 3 tys.? A gdzie takie stawiają? Rozważamy w rodzinie zmianę nagrobka na dziadkach, bo obecny ma już ponad 50 lat, jest częściowo ziemny, a obrys się kruszy - chcemy jak najtańszą, prostą, estetyczną opcję, zero kombinowań, ozdób, złoceń, figurek itp. - i w okolicznych zakładach w promieniu 60 km, do których było dzwonione najniższa kwota jaką usłyszeliśmy to 4,500 zł, i to z zastrzeżeniem, że jak nic niespodziewanego nie wyniknie... (a odnośnie do historii - akurat uważam, że koszt nagrobka ma się nijak do zasiłku, to już powinno leżeć w gestii rodziny)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 października 2022 o 19:13

@Morog: msze św. w różnych kościołach są odprawiane nawet kilka razy dziennie, i co z tego? W historii była mowa konkretnie o niedzieli i o tym, że rzekomo autor nie może czasu z żoną spędzić, ani chwiluni, bo ta na godzinkę na mszę do kościoła chce iść. Akurat nie jestem fanką religii/obrzędów/katolicyzmu, ale to już stwarzanie problemów tam, gdzie ich nie ma.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
23 października 2022 o 22:28

Przecież msza w niedzielę to raptem godzina. Dla praktykującego katolika uczestnictwo we mszy św. jest obowiązkiem i priorytetem. Rozumiem, że miałbyś dosyć, gdyby Ciebie wbrew Twojej woli chciała nakłonić, żebyś jej towarzyszył, albo jakoś próbowała "nawracać", ale z historii to nie wynika. A gdyby chciała chodzić na siłownię, albo zajęcia malarskie, też miałbyś problem? Przecież w każdej nawet najmniejszej miejscowości jest kościół. I ustalenie takiego planu dnia, żeby pogodzić jej mszę z całą resztą to banał. Ona może iść na mszę rano, potem macie cały dzień razem. Albo najpierw spędzacie cały dzień razem, a ona idzie na mszę wieczorną. Możecie też zaplanować wyjazd tak, że w trakcie ona idzie na godzinę do kościoła, a Ty ten czas spędzasz w kawiarni/muzeum/w parku czytając książkę, no cokolwiek lubisz. Albo nawet raz na jakiś czas idziesz z nią - nawet jak nie wierzysz, to możesz to potraktować jak wyjście do kina czy teatru przy założeniu, że ona wybiera "film". Ogólnie robienie z igły wideł, i współczuję żonie męża o tak egoistycznym podejściu.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 23) | raportuj
23 października 2022 o 22:17

@Ohboy: Ale to nie o mnie tu chodzi. Akurat staram się w miarę możliwości postępować pro-ekologicznie, np. śmieci segregowałam czy oddawałam makulaturę dużo wcześniej, niż stało się to obowiązkowe tudzież na tyle tańsze, że większość decyduje się na tę opcję. Chodzi mi o nieproporcjonalność nakazów czy obowiązków nakładanych na przeciętnych ludzi, na ich ciężar, który przeciętnym ludziom trudno udźwignąć i na ich przy tym wszystkich bezskuteczność w kontekście klimatu, który jest sprawą globalną. I niestety, to że będę piła przez papierową słomkę nie sprawi, że się Grenlandia przestanie topić. Ale gdyby wszyscy politycy, gwiazdy i bogaci biznesmeni na świecie zrezygnowali z lotów prywatnymi samolotami (tak, wiem - utopia), to może topiłaby się ciut wolniej.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
23 października 2022 o 17:20

Większość takich przypadków na drodze to po prostu idioci, nie wyrwana ręka, ale uważam, że taki samozwańczy szeryf też stanowi zagrożenie na drodze, może nawet większe, niż ten drugi. Ja zawsze w podobnych sytuacjach staram się puścić takiego śpieszącego się kierowcę, choć zdarza mi się przy tym pomyśleć: "a jedź, ch***, krzyżyk na drogę".

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
21 października 2022 o 10:29

@tatapsychopata: witaj w klubie, czy raczej - "mam tak samo, jak ty..." ;) Też od dobrych paru lat nie mam telewizora. A w zasadzie mam odbiornik, ale nie chciało mi się go podłączać, stwierdziłam, że nie potrzebuję... i faktycznie, nie potrzebuję. Co więcej, reklamy w tv - który okazjonalnie zdarza się, że jest włączony np. u mojej mamy, gdy ją odwiedzam, niemożebnie mnie irytują. Do tego stopnia, że nie jestem w stanie przy nich "wysiedzieć". No chyba, że wyciszę tv na czas reklam. Nie rozumiem też, czemu one są tak głośne. Niby chyba mieli prawnie zabronić tego, ale gdzież tam - mam (chyba) dość wrażliwy słuch, więc nawet jak już coś leci, to zawsze na minimalnej głośności - i nagle jeeeeeb, reklama, nie tylko irytująco absurdalna (taaak, ja też zawsze w torebce noszę dwulitrowy płyn do płukania tkanin i pół apteki, żeby w razie czego pokazać sąsiadce), ale i z trzy razy głośniejsza niż oglądany program. Czasem widząc w sklepie jakiś produkt przypomina mi się reklama i fakt, że mnie zirytowała (tych nieirytujących raczej w ogóle nie pamiętam) - i wtedy kupuję coś innego.

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 25) | raportuj
13 października 2022 o 8:43

Jeśli szukasz miłości i kobiety, która widzi dalej niż 180 cm + 10k co miesiąc na koncie na tinderze... to wiesz. Długo będziesz szukał. Niski wzrost u faceta to jest problem, bo większość kobiet po prostu nie chce być wyższa od swojego partnera. Ale u normalnych kobiet i tak koniec końców decyduje osobowość, to czy jest między wami dobra energia, komunikacja, zainteresowania - wtedy wzrost przestaje się liczyć. Mam wśród znajomych parę - ona 170 cm, on 154 cm - i tworzą tak fajną parę, że wystarczy z nimi poprzebywać tak z 10 minut, by totalnie zapomnieć o czyimkolwiek wzroście. Rada dla Ciebie: rozejrzyj się w realu. Na siłowni, jak biegasz/trenujesz w parku, w sklepie, w miejscu pracy, w kawiarni itp.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 października 2022 o 12:02

Nie rozumiem totalnie wchodzenie w związek i oczekiwania, że ta druga strona "się zmieni". To tak jakby kupić sobie przyciasne dżinsy i narzekać, że są ciasne, a w dodatku dżinsy, a tak naprawdę, to chciałam sukienkę. Trywializuję, ale o ile można zmienić jakieś pojedyncze zachowanie, nawyk - np. palenie papierosów czy odkładanie brudnego naczynia do zlewu/zmywarki, a nie zostawianie tam, gdzie się z niego korzystało - to nie da się zmienić charakteru. I wcale nie uważam, żeby to złe było, każdy jest jaki jest, a zmienianie się i dostosowywanie do oczekiwań drugiej osoby to przepis na porażkę i poczucie bycia nieszczęśliwym.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 6) | raportuj
11 października 2022 o 11:52

W SKM przecież się nie kupuje biletów? Nie ma biletomatów ani sprzedaży u maszynisty. Bilet trzeba kupić i skasować na stacji, przed wejściem do kolejki, więc wymówka korposzczurka w momencie, gdy pociąg ruszył, straciła sens.

« poprzednia 1 24 5 6 7 8 9 10 11 12 13 1442 43 następna »