@janhalb: Przypomniały mi się "Ptaki ciernistych krzewów" - przed II wojną światową dzieci z posiadłości uczą się korespondencyjnie, żeby nie iść do szkoły z internatem. Więc nie jest to jakieś novum. Ale z drugiej strony - w tej akurat rodzinie nikt z tego pokolenia nie posiadał jakiegoś mega wykształcenia i wszyscy a priori byli przeznaczeni na farmerów, więc nie potrzebna im była matura. Takie czasy były.
A wiecie, że długotrwały stres osłabia odporność? Podobnie jak zmęczenie.
Problemem nie jest polski rząd, ani nauczyciele, w tym wszystkim co się dzieje, oni wszyscy są cienkimi płotkami.
Przez ostatnie 20-30 lat stopniowo, powoli robią z nami to samo, co Hitler chciał zrobić w 5 lat. Tylko dlatego mu nie wyszło - robił to za szybko i za jawnie.
Mamy w większości wymrzeć, a ci, co przeżyją, mają być słabi, głupi i podporządkowani. Covid jest tylko jednym z narzędzi.
@Crannberry: Pamiętam podobną czytankę, ale nie na angielskim, tylko na polskim, i dotyczyła świata po skażeniu (chyba atomowym). W tejże czytance także ludzie odżywiali się kapsułkami, a ojciec głównego bohatera pracuje nad wyhodowaniem ziarna wolnego od skażenia.
Aha, czyli już nawet z covidem nie można się o badanie doprosić?
Pozwolisz, że puszczę to dalej? Jest grupa na Facebooku, gdzie wymieniamy się m.in. podobnymi medycznymi przypadkami, np. 9cioletnie dziecko z, jak się potem okazało, opryszczkowym zapaleniem jamy ustnej i gardła nie zostało zbadane przez lekarza dopóki nie było wyników testu na covid. Co trwało cztery dni - test w sobotę, a badanie nastąpiło w środę.
Historia podobna do Twojej, bo obnaża bezradność polskiego systemu opieki zdrowotnej oraz pełne wyyebongo, jakie mają na tym rządzący od... Odkąd sięgam pamięcią. Pewnie wcześniej też mieli, ale na oczy nie widziałam.
Skoro takie jest PRAWO, to dlaczego sąd uchyla "mandaty" wystawione za brak maseczek? A policja nierzadko nawet odpuszcza wypisywanie mandatów?
Może dlatego, że w ustawie i rozporządzeniu jest mowa o osobach chorych i podejrzanych o zachorowanie/zarażenie?
A może dlatego, że rozporządzenie jest bez sensu i zaraz to uzasadnię:
Otóż ze względu na pewne osobiste problemy nie mogę nosić maseczki. Zaraz po chwili czuję się, jakbym się dusiła. Podobne uczucie mam, jeśli zaniedbam codzienne wietrzenie pokoju.
Wobec tego zalecono mi przyłbicę.
Tylko że przyłbica nie zatrzymuje wydychanych przeze mnie wirusów. Strumień wydychanego powietrza odbija się od przyłbicy, po czy częściowo płynie do tyłu, a częściowo wydostaje się dołem. Jedyne co, to przyłbica, gdy kichnę lub kaszlnę, zatrzyma co większe krople śliny lub gluta. Oczywiście pod warunkiem, że nie postąpię zgodnie ze swoimi odruchami i nie zasłonię twarzy łokciem czy chusteczką.
Tak samo maseczki bawełniane, ostatnio tak popularne - wirus przemieszcza się na kropelkach pary wodnej z naszych oddechów. Większe osiądą na maseczce, ale mgiełka się przedostanie.
Więc gdyby wirus był naprawdę tak groźny, jak próbuje nam się wmówić, narzucono by sensowne obostrzenia - wymagano by noszenia skutecznych masek, nie pozwolono by żeby zużyte, zainfekowane maski walały się tak jak się teraz walają.
I na koniec pragnę przypomnieć, co powiedział p. Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny, w wywiadzie dla radia: "Maseczki mają przypominać, że jest pandemia". Taka jest ich główna rola - utrzymywać nas w stanie ciągłego stresu.
@tatapsychopata: Znam. Po miesiącu podsunęli mi ofertę jakby szytą dla mnie na miarę. Wiem, ze miałam szczęście, że akurat się trafiło. Ale z drugiej strony - inne osoby z UP to podobno był korowód alternatywnie pachnących pijaczków (szefowa tak mówiła).
Przekaligrafuję sobie Twoją historię na brystol, a pod spodem napiszę "Ale pani E. to przynajmniej prace domowe sprawdza!" i będę odczytywać na głos za każdym razem, gdy najdzie mnie ochota by na nią ponarzekać :D
@Michail: Nie ma to jak stawiać logiczne wnioski wyciąganie z oficjalnych statystyk na równi z wiarą w ludzio-jaszczurki.
Aha, do 2009 definicja pandemii brzmiała "Wiele zgonów na kilku kontynentach", taką definicję poznałam i nie rozumiem, czemu teraz pandemią nazywa się zwykłe sezonowe przeziębienia. Tak, wiem, że jakiś tam procent przechodzi to ciężko, ale wygląda na to, ze zanim nastał koronawirus, ludzie nie miewali zapaleń płuc ani nawet oskrzeli...
@Lobo86: Mierząc buty zawsze w pierwszej kolejności przykładam je do swojego, ale nie od spodu, tylko po prostu stawiam obok nogi. Dzięki temu mam szansę poprosić o większy, zanim zacznę wpychać do niego stopę.
Co do spodni - zawsze mierzę wstępnie tak: szew na biodrze przykładam do szwu spodni, które mam na sobie, drugi do drugiego, puszczam jeden róg i szew krokowy przymierzam do własnego. Jeśli wszystko pasuje - zabieram do przymierzalni. Jeśli nie - po co mam się fatygować?
I nie, nie znam swojego rozmiaru. Mój partner też nie zna moich wymiarów, a gdy znienacka trafiłam na dwa tygodnie do szpitala, umiał mi kupić nie tylko piżamę i koszulę nocną, ale nawet, za przeproszeniem, majtki.
Więc nie, nie trzeba znać dokładnie swojego rozmiaru. Ale trzeba umieć iść do sklepu samemu i samemu wybrać, co się chce.
@jass: Pinkas w wywiadzie dla radia powiedział, że maseczki nikogo przed niczym nie chronią i nie od tego są. One mają, cytat: "przypominać ludziom, że mamy pandemię".
Wczoraj w TVP lekarz wirusolog, pan Gut powiedział, że tak naprawdę nie chodzi o wirusa, że to jest element dyskusji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami na temat nowego porozumienia gospodarczego. Zapytany przez reportera, czy "jesteśmy pionkami w rozgrywce między Trumpem a Pekinem?" odpowiedział "WYGLĄDA NA TO, ŻE TAK".
To nie są jacyś mędrkowie z fejsbuka. To Główny Inspektor Sanitarny i jego doradca.
Ktoś jeszcze wierzy w tę straszną pandemię? Tak śmiertelną, że 90% ludzi nie wiedziałoby, że są zarażeni, gdyby nie zrobiono im testu?
Moja własna matka powiedziała mi kiedyś, że podejrzewa, że mój brat jest gejem. I że zastanawia się, czy ona NIE PONOSI ZA TO WINY! Ale uznała, że chyba nie.
Ale ja ją zgasiłam krótko - że po pierwsze, nikt nie staje się gejem (upraszczam, chodzi mi ogólnie i osoby zwane "innymi", nigdy nie pamiętam tego naukowego określenia), gejem się JEST i już. Po drugie, nie jest to żadne nieszczęście i nawet jeśli M. jest gejem, to mu wcale nie przeszkadza być szczęśliwym, może sobie mieszkać z facetem, a homofoby niech sobie języki odgryzą. Po trzecie wreszcie, póki mój brat jest szczęśliwy, mam głęboko w nosie jego orientację, bo to jest mój brat, a nie chłopak, wyjść za niego nigdy nie zamierzałam.
Pomijam tu fakt, że gadki o orientacji wzięły się stąd, że zdaniem mojej matki pora już żeby sobie znalazł jaką stałą pannę, no i ten płaszczyk co w nim był ostatnio to jakiś taki krój ma...
Od tamtego czasu nie rozmawiamy o moim bracie.
@Samoyed: Znaczy ja uważam tak:
Seks jest ok, ale wystarczy, jeśli pokaże się do momentu, jak zaczynają się rozbierać i potem, jak wstają, albo ktoś gdzieś wraca.
Tak jest w 4 sezonie DA, gdy Edith odwiedza Michaela w jego mieszkaniu. Gadka szmatka, buzi buzi, nagle on ją obejmuje... I wszyscy wiemy, ku czemu to zmierza, więc pokazujemy jak Edith z butami w ręku wraca o 6 rano do mieszkania ciotki :D Potem ciotka ją pyta, co robiła i dodaje "Tylko mi nie mów, że rozmawialiście" :D
I tak, ten seks jest niezbędny dla dalszej fabuły, bo ma pewne następstwa, dość naturalne. Ale nie musimy oglądać samego aktu, wystarczy nam wiedzieć że nastąpił. Takie jest moje zdanie.
@Crannberry: Nie lubię scen seksu w filmach. Oczywiście spróbuję, ale dla mnie seks jest czynnością intymną, której nie powinno się pokazywać przed kamerą. Oczywiście nie jestem też za przesadną pruderią i udawaniem, że dzieci przynosi bocian. W moim ukochanym DA to zostało dobrze rozwiązane - widzimy np. że para leży razem w łóżku, rozmawiają i z ich rozmowy samo z siebie wynika, że już jest PO. Albo gdy kobieta informuje męża, że jest w ciąży - ten moment, gdy uświadomisz sobie, ze ich najmłodsza córka ma pi razy oko 17-18 lat. Gdy przypomnisz sobie pierwszy odcinek, w którym jego matka wspomina o 24 latach pożycia małżeńskiego. Owszem, miło pomyśleć, że namiętność nie wygasła, ale nie trzeba jej pokazywać.
@bazienka: covidiota alert Czy ja Cię obraziłam? Utrzymajmy dyskusję na poziomie.
@Crannberry: Serialu/filmu nie widziałam. A książka mnie drażni. Nie podoba mi się fabuła.
@Hatsumimi: Aż tyle tej siły roboczej nie jest im potrzebne.
@janhalb: Przypomniały mi się "Ptaki ciernistych krzewów" - przed II wojną światową dzieci z posiadłości uczą się korespondencyjnie, żeby nie iść do szkoły z internatem. Więc nie jest to jakieś novum. Ale z drugiej strony - w tej akurat rodzinie nikt z tego pokolenia nie posiadał jakiegoś mega wykształcenia i wszyscy a priori byli przeznaczeni na farmerów, więc nie potrzebna im była matura. Takie czasy były.
@Balbina: Zabawne, że jak kierowca BMW zobaczy auto innej marki zaparkowane po chamsku, to nie twierdzi od razu, że "mercedes to stan umysłu".
A wiecie, że długotrwały stres osłabia odporność? Podobnie jak zmęczenie. Problemem nie jest polski rząd, ani nauczyciele, w tym wszystkim co się dzieje, oni wszyscy są cienkimi płotkami. Przez ostatnie 20-30 lat stopniowo, powoli robią z nami to samo, co Hitler chciał zrobić w 5 lat. Tylko dlatego mu nie wyszło - robił to za szybko i za jawnie. Mamy w większości wymrzeć, a ci, co przeżyją, mają być słabi, głupi i podporządkowani. Covid jest tylko jednym z narzędzi.
@Crannberry: Pamiętam podobną czytankę, ale nie na angielskim, tylko na polskim, i dotyczyła świata po skażeniu (chyba atomowym). W tejże czytance także ludzie odżywiali się kapsułkami, a ojciec głównego bohatera pracuje nad wyhodowaniem ziarna wolnego od skażenia.
Dzieci będą prosić dziadków, żeby im kupili napój :D
@Ohboy: A dlaczego twierdzisz, że tak być nie mogło?
Aha, czyli już nawet z covidem nie można się o badanie doprosić? Pozwolisz, że puszczę to dalej? Jest grupa na Facebooku, gdzie wymieniamy się m.in. podobnymi medycznymi przypadkami, np. 9cioletnie dziecko z, jak się potem okazało, opryszczkowym zapaleniem jamy ustnej i gardła nie zostało zbadane przez lekarza dopóki nie było wyników testu na covid. Co trwało cztery dni - test w sobotę, a badanie nastąpiło w środę. Historia podobna do Twojej, bo obnaża bezradność polskiego systemu opieki zdrowotnej oraz pełne wyyebongo, jakie mają na tym rządzący od... Odkąd sięgam pamięcią. Pewnie wcześniej też mieli, ale na oczy nie widziałam.
Skoro takie jest PRAWO, to dlaczego sąd uchyla "mandaty" wystawione za brak maseczek? A policja nierzadko nawet odpuszcza wypisywanie mandatów? Może dlatego, że w ustawie i rozporządzeniu jest mowa o osobach chorych i podejrzanych o zachorowanie/zarażenie? A może dlatego, że rozporządzenie jest bez sensu i zaraz to uzasadnię: Otóż ze względu na pewne osobiste problemy nie mogę nosić maseczki. Zaraz po chwili czuję się, jakbym się dusiła. Podobne uczucie mam, jeśli zaniedbam codzienne wietrzenie pokoju. Wobec tego zalecono mi przyłbicę. Tylko że przyłbica nie zatrzymuje wydychanych przeze mnie wirusów. Strumień wydychanego powietrza odbija się od przyłbicy, po czy częściowo płynie do tyłu, a częściowo wydostaje się dołem. Jedyne co, to przyłbica, gdy kichnę lub kaszlnę, zatrzyma co większe krople śliny lub gluta. Oczywiście pod warunkiem, że nie postąpię zgodnie ze swoimi odruchami i nie zasłonię twarzy łokciem czy chusteczką. Tak samo maseczki bawełniane, ostatnio tak popularne - wirus przemieszcza się na kropelkach pary wodnej z naszych oddechów. Większe osiądą na maseczce, ale mgiełka się przedostanie. Więc gdyby wirus był naprawdę tak groźny, jak próbuje nam się wmówić, narzucono by sensowne obostrzenia - wymagano by noszenia skutecznych masek, nie pozwolono by żeby zużyte, zainfekowane maski walały się tak jak się teraz walają. I na koniec pragnę przypomnieć, co powiedział p. Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny, w wywiadzie dla radia: "Maseczki mają przypominać, że jest pandemia". Taka jest ich główna rola - utrzymywać nas w stanie ciągłego stresu.
@tatapsychopata: Znam. Po miesiącu podsunęli mi ofertę jakby szytą dla mnie na miarę. Wiem, ze miałam szczęście, że akurat się trafiło. Ale z drugiej strony - inne osoby z UP to podobno był korowód alternatywnie pachnących pijaczków (szefowa tak mówiła).
@Michail: Chyba pomyliłeś mnie z Xynthią, moja N. nie uprawia sportów poza sporadycznym kopaniem piłki i bieganiem po podwórku.
@Ohboy: Ale niewiele, przynajmniej w Polsce. Do Polski internet i pizza przybyły mniej więcej równocześnie ;)
Przekaligrafuję sobie Twoją historię na brystol, a pod spodem napiszę "Ale pani E. to przynajmniej prace domowe sprawdza!" i będę odczytywać na głos za każdym razem, gdy najdzie mnie ochota by na nią ponarzekać :D
@Michail: Nie ma to jak stawiać logiczne wnioski wyciąganie z oficjalnych statystyk na równi z wiarą w ludzio-jaszczurki. Aha, do 2009 definicja pandemii brzmiała "Wiele zgonów na kilku kontynentach", taką definicję poznałam i nie rozumiem, czemu teraz pandemią nazywa się zwykłe sezonowe przeziębienia. Tak, wiem, że jakiś tam procent przechodzi to ciężko, ale wygląda na to, ze zanim nastał koronawirus, ludzie nie miewali zapaleń płuc ani nawet oskrzeli...
@Lobo86: Mierząc buty zawsze w pierwszej kolejności przykładam je do swojego, ale nie od spodu, tylko po prostu stawiam obok nogi. Dzięki temu mam szansę poprosić o większy, zanim zacznę wpychać do niego stopę. Co do spodni - zawsze mierzę wstępnie tak: szew na biodrze przykładam do szwu spodni, które mam na sobie, drugi do drugiego, puszczam jeden róg i szew krokowy przymierzam do własnego. Jeśli wszystko pasuje - zabieram do przymierzalni. Jeśli nie - po co mam się fatygować? I nie, nie znam swojego rozmiaru. Mój partner też nie zna moich wymiarów, a gdy znienacka trafiłam na dwa tygodnie do szpitala, umiał mi kupić nie tylko piżamę i koszulę nocną, ale nawet, za przeproszeniem, majtki. Więc nie, nie trzeba znać dokładnie swojego rozmiaru. Ale trzeba umieć iść do sklepu samemu i samemu wybrać, co się chce.
Zapałki, koraliki, jagódki... Albo wykres. Prostokąt to całość czynszu, dzielisz na 4, a potem na 5... W ogóle to pozazdrościć szefa.
@glan: Znam, uwielbiam, często wracam...
@sandokan000: Tak! Genialny pomysł...
@jass: Pinkas w wywiadzie dla radia powiedział, że maseczki nikogo przed niczym nie chronią i nie od tego są. One mają, cytat: "przypominać ludziom, że mamy pandemię". Wczoraj w TVP lekarz wirusolog, pan Gut powiedział, że tak naprawdę nie chodzi o wirusa, że to jest element dyskusji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami na temat nowego porozumienia gospodarczego. Zapytany przez reportera, czy "jesteśmy pionkami w rozgrywce między Trumpem a Pekinem?" odpowiedział "WYGLĄDA NA TO, ŻE TAK". To nie są jacyś mędrkowie z fejsbuka. To Główny Inspektor Sanitarny i jego doradca. Ktoś jeszcze wierzy w tę straszną pandemię? Tak śmiertelną, że 90% ludzi nie wiedziałoby, że są zarażeni, gdyby nie zrobiono im testu?
Moja własna matka powiedziała mi kiedyś, że podejrzewa, że mój brat jest gejem. I że zastanawia się, czy ona NIE PONOSI ZA TO WINY! Ale uznała, że chyba nie. Ale ja ją zgasiłam krótko - że po pierwsze, nikt nie staje się gejem (upraszczam, chodzi mi ogólnie i osoby zwane "innymi", nigdy nie pamiętam tego naukowego określenia), gejem się JEST i już. Po drugie, nie jest to żadne nieszczęście i nawet jeśli M. jest gejem, to mu wcale nie przeszkadza być szczęśliwym, może sobie mieszkać z facetem, a homofoby niech sobie języki odgryzą. Po trzecie wreszcie, póki mój brat jest szczęśliwy, mam głęboko w nosie jego orientację, bo to jest mój brat, a nie chłopak, wyjść za niego nigdy nie zamierzałam. Pomijam tu fakt, że gadki o orientacji wzięły się stąd, że zdaniem mojej matki pora już żeby sobie znalazł jaką stałą pannę, no i ten płaszczyk co w nim był ostatnio to jakiś taki krój ma... Od tamtego czasu nie rozmawiamy o moim bracie.
@Samoyed: Znaczy ja uważam tak: Seks jest ok, ale wystarczy, jeśli pokaże się do momentu, jak zaczynają się rozbierać i potem, jak wstają, albo ktoś gdzieś wraca. Tak jest w 4 sezonie DA, gdy Edith odwiedza Michaela w jego mieszkaniu. Gadka szmatka, buzi buzi, nagle on ją obejmuje... I wszyscy wiemy, ku czemu to zmierza, więc pokazujemy jak Edith z butami w ręku wraca o 6 rano do mieszkania ciotki :D Potem ciotka ją pyta, co robiła i dodaje "Tylko mi nie mów, że rozmawialiście" :D I tak, ten seks jest niezbędny dla dalszej fabuły, bo ma pewne następstwa, dość naturalne. Ale nie musimy oglądać samego aktu, wystarczy nam wiedzieć że nastąpił. Takie jest moje zdanie.
@Crannberry: Nie lubię scen seksu w filmach. Oczywiście spróbuję, ale dla mnie seks jest czynnością intymną, której nie powinno się pokazywać przed kamerą. Oczywiście nie jestem też za przesadną pruderią i udawaniem, że dzieci przynosi bocian. W moim ukochanym DA to zostało dobrze rozwiązane - widzimy np. że para leży razem w łóżku, rozmawiają i z ich rozmowy samo z siebie wynika, że już jest PO. Albo gdy kobieta informuje męża, że jest w ciąży - ten moment, gdy uświadomisz sobie, ze ich najmłodsza córka ma pi razy oko 17-18 lat. Gdy przypomnisz sobie pierwszy odcinek, w którym jego matka wspomina o 24 latach pożycia małżeńskiego. Owszem, miło pomyśleć, że namiętność nie wygasła, ale nie trzeba jej pokazywać.
@nursetka: Z którego roku, bo filmweb podpowiada mi trzy?