No dobra, piekielność systemu rozliczeniowego i sposobu zawierania umów na realizację tych bonów może i jest, ale gdzie tu jest dymanie na hajs przez państwo? Te bony turystyczne i tak ludzie dostają za nic, w prezencie, więc ciężko powiedzieć, żeby na nich tracili, nawet jeśli gotówką wychodzi "taniej".
Co najwyżej można się doczepić do tego, że to kolejny socjalny projekt tego rządu, który jest jedną wielką niegospodarnością.
Tutaj stężenie obrońców "kotków wychodzących", bo "kot to zwierzę, a zwierzę to natura", tudzież "kotek w środku się męczy, ty byś tyle wytrzymał w zamknięciu" wywala przez dach :)
@Zunrin: Dokładnie, nikt w IT nawet nie mrugnie, jak raz na jakiś czas pracownik wbije do biura "wczorajszy". Bezpieczeństwo BHP nie jest zagrożone, jeśli nie ma rażących błędów w samej pracy, to mało komu to przeszkadza. No chyba że pacjent jest w dość oczywisty sposób nadal nadźgany, a do tego ma kontakt z klientem. Ale to zwykle kończy się odesłaniem do domu i naganą, nikt dobrego pracownika za jeden wybryk nie wywala.
C) Debil, który zaprojektował drogę tak, że kierowca, żeby zniwelować ryzyko zderzenia, powinien się de facto zatrzymać przed pustym przejściem i przejechać je 5km/h, rozglądając się panicznie na boki. Jest też taki przejazd w Łodzi, zjazd z Włókniarzy w Struga - rowerzyści od prawej mają z górki, a zasłaniają ich krzaki schowane za ekranem akustycznym. W moich rowerowych czasach prawie mnie tam autobus zabił. I według prawa byłby winny kierowca, ale tak naprawdę to debil, który to zaprojektował.
Pod Wrocławiem na obwodnicy w niedzielę (o wiele mniej tirów) można przy dobrych wiatrach cały ruch kołowy wyprzedzić. A nawet jeśli czasem trafi się jakaś sierota tocząca się 80-90 po tym prawym pasie, to przeskoczenie na środkowy nie nastręcza jakichkolwiek trudności.
@timi14: Rozpoczynasz wyprzedzanie będąc jeszcze na prawym pasie. Wyprzedzasz będąc na lewym. W trakcie manewru jesteś na lewym. Ergo - na lewym nie obowiązują nowe przepisy odnośnie odstępu.
Ale zabawnie będzie się obserwowało rozprawy sądowe, jak policja będzie próbowała wlepiać mandaty, a kierowcy będą udowadniać, że funkcjonariusze mogą je sobie w rzyć wsadzić, bo nie ma instrumentów mierzących odległość, a na oko to oni sobie mogą przyrodzenia mierzyć ;)
@timi14: Nie wiem czemu ma służyć ten zapis według ustawodawcy, ale z całą pewnością nie ma tam takich wykluczeń, jak to opisałeś.
A poza tym, niezależnie od intencji przepisów i ich praktycznego zastosowania, policja nie dysponuje sprzętem do mierzenia tych odległości, więc nie są w stanie ukarać obywateli. Ot, kolejny martwy przepis. Chyba, że kupią jakieś dalmierze, ale biorąc pod uwagę to, jak obecnie korzystają z videorejestratorów i jak często robią to niepoprawnie... ;)
Czyli koleżanka nasrała sobie w papiery, spowodowała problemy finansowe i egzekucję komorniczą, potem nasrała w papiery drugi raz i dopiero wtedy poszła to prostować, a teraz ma pretensje, że przez to, że w papierach jest nasrane, to biurokratyczne molochy nie potrafią odnaleźć w tym sensu, tak? :)
Ja tylko przypomnę, że te nowe przepisy odnośnie trzymania odstępu NIE obowiązują w trakcie wyprzedzania, więc na lewym pasie autostrady nadal przepis nie będzie egzekwowany.
@Puszczyk: Widzisz, różnica pomiędzy Polską, a takimi Niemcami na przykład, jest taka, że w PL mamy jeden typ przejść dla pieszych, a w Reichu masz 2, a praktycznie 3. W PL jak jest zebra, to niezależnie czy to jest dróżka osiedlowa z ograniczeniem do 20km/h, czy zwykła ulica dwukierunkowa w centrum miasta, czy trzypasmowy moloch przedzielony pasem zieleni, prawo działa dokładnie tak samo. Jedyna różnica to istnienie lub nie sygnalizacji świetlnej. Pieszy i kierowca mają w każdej sytuacji takie same prawa i obowiązki.
Z kolei w Niemczech masz faktyczne zebry (gdzie pieszy ma pełne pierwszeństwo), stosowane głównie na ulicach z uspokojonym ruchem, zwykle tempo 30, niewielkie natężenie ruchu, masa czasu, żeby pieszego zauważyć, zwolnić, zatrzymać się. Potem masz przepusty na dużych skrzyżowaniach, którym ZAWSZE towarzyszy sygnalizacja świetlna. Jeśli sygnalizacja nie działa, to pieszy NIE ma tam pierwszeństwa, czeka aż samochody się zatrzymają i dopiero wtedy ma prawo wkroczenia na jezdnię. Jak wlezie pod jadący samochód, to sam jest sobie winien. A na koniec mamy jeszcze wersję przepustów poza skrzyżowaniami, gdzie działa to w zasadzie tak samo, ale w przeciwieństwie do naszych przejść przez wielopasmówki poza obszarem skrzyżowania, w Niemczech ZAWSZE musi być zamontowana sygnalizacja świetlna.
Zapraszam na kanał Motoprawda, gdzie redaktor pokazuje wyniki audytu bezpieczeństwa przejść dla pieszych w PL. Rozwiązania inżynierskie wołają o pomstę do nieba. Z bezpieczeństwem nie ma to absulutnie nic wspólnego. Co z tego, że pieszy ma gdzieś pierwszeństwo, skoro go fizycznie z drogi nie widać - i to niezależnie od prędkości? :)
A najlepsze jest to, że ten pieszy według nowych przepisów wcale nie miał pierwszeństwa :D Bo pieszy będący na chodniku to nie jest to samo, co pieszy wchodzący na przejście. Pieszy będący na chodniku ma nadal, tak jak w starej wersji, obowiązek upewnienia się, że może bezpiecznie wejść na jezdnię.
@Nieswiadoma: Wiesz, pasażerów można najpierw wypuścić z samochodu, nawet takich niepełnosprawnych, których trzeba odstawić na jakąś ławeczkę, a potem wrócić i przeparkować pojazd poprawnie.
@Rzezzzznik: Miejsca dla rodzin z dziećmi nie są w ogóle ujęte w prawie o ruchu drogowym. Są tylko miejsca dla niepełnosprawnych. I tak jak pisała kudlata, to, że ktoś inny jest wobec Ciebie dupkiem nie daje Ci prawa do łamania przepisów. Suck it up.
@maat_: To nie jest żadne wytłumaczenie. Jak masz problem z wyjęciem dzieciaka, to poszukaj sobie innego miejsca, na którym wygodnie go z samochodu wyjmiesz.
@Kitty24: No nie wiem. Mam znajomego, całkiem normalny, zaradny człowiek. Jego dzieciak NIGDZIE się nie ruszy bez smartfona, bo bez map się zgubią. Kiedy są gdziekolwiek dalej od domu, jeśli ojciec nie ma telefonu w łapie, to dzieciak panikuje, że na pewno się zgubili i jak on może bez map gdziekolwiek iść. Nie da sobie przetłumaczyć, że ojciec doskonale wie, gdzie jest. Mają być włączone mapy i już.
@miramakota: Nie, to problem z gatunku "zużyły się klocki hamulcowe, zamienniki nie istnieją, a serwis proponuje wymianę klocków, tarcz, zacisków, piast z łożyskami i śrub mocujących, bo tak mają w zestawach".
@pasjonatpl: Można się przed zakupem upewniać ile się chce, ale utrudnianie ludziom naprawy sprzętu, ograniczanie dostępności części zamiennych, sprzedawanie ich tak, i w takich cenach, żeby naprawa była nieopłacalna, to nowy "złoty" standard praktycznie każdej branży. Padnie jeden elektrozawór w mechatronice skrzyni biegów? Wymień cały moduł za 4k. Padnie chip odpowiedzialny za ładowanie laptopa? Wymień całą płytę główną. Padnie silniczek odpowiedzialny za podnoszenie specjalistycznego łóżka do zabiegów? No przykro nam, nie ma takiego w sprzedaży, nasz specjalista może przyjść i dokonać naprawy za 20k zł. Za 2 tygodnie mamy termin. Że do tego czasu nie będziecie mogli zabiegów ratujących życie robić? No przykro nam w ch..., to jak, zapisać na za 2 tygodnie?
Spróbuj kupić do domu drukarkę, do okazyjnego drukowania kilku stron, w rozsądnej cenie, tak, żeby a) nie zużywała koloru do chłodzenia dyszy w trakcie druku na czarno oraz b) komplet tuszu nie przekraczał ceny samej drukarki.
@mskps: Nie do końca. Ktoś z dostępem do sprzętu i kartką wejdzie znacznie szybciej, niż ktoś z dostępem do sprzętu i podstawowym softem do bruteforce'u. I jedno i drugie będzie stosunkowo szybkie, ale jednak jedno jest natychmiastowe, a drugie nie.
@helgenn: No... jest. Bo jeśli nie wymieniamy się drobnoustrojami spotykając się, to nie budujemy w sobie odporności. I to nie chodzi stricte o covid, chodzi o absolutnie każdą chorobę, od zwykłego przeziębienia, po grypę. Po prostu potrzebujemy kontaktu ze środowiskiem i patogenami, żeby nasz układ odpornościowy pozostawał w stanie ciągłego pobudzenia, inaczej przestaje produkować przeciwciała krążące po naszym organizmie "na wszelki wypadek".
Notabene jest spora szansa, że dziecko trzymane pod kloszem prędzej czy później wyhoduje sobie jakieś alergie. Nie ma gwarancji że to się wydarzy, tak jak i nie ma gwarancji, że dzieciak biegający po łąkach alergii nigdy mieć nie będzie, ale szanse na posiadanie alergii w dorosłym życiu są u dzieci trzymanych w domu wyższe. Znów - brak kontaktu z czynnikiem drażniącym.
@Tajemnica_17: Grupa wirusów zwana koronawirusami jest znana od bardzo dawna, ale sars-cov-2 jest nowy. To mniej więcej tak, jakbyśmy odkryli nowy gatunek wróbla (bo wróbel to rodzina, to, co nazywamy wróblem, to wróbel zwyczajny), a Ty byś powiedział "no ale co to za odkrycie, ja mam wróbla za oknem co dzień"...
@kepak: No przecież napisałem, że przy większych kwotach, jak w tej historii, jest się o co kłócić, bo nikt za darmo 3 kafli nie rozdaje. Ale gdyby całość do zapłaty wynosiła około 100zl, to myślę, że większość ludzi zapłaciłaby bez mrugnięcia okiem, żeby się po prostu o drobne z koniem nie kopać.
@Ohboy: Ja nie zaczynam, ja nimi już gardzę :D
No dobra, piekielność systemu rozliczeniowego i sposobu zawierania umów na realizację tych bonów może i jest, ale gdzie tu jest dymanie na hajs przez państwo? Te bony turystyczne i tak ludzie dostają za nic, w prezencie, więc ciężko powiedzieć, żeby na nich tracili, nawet jeśli gotówką wychodzi "taniej". Co najwyżej można się doczepić do tego, że to kolejny socjalny projekt tego rządu, który jest jedną wielką niegospodarnością.
Tutaj stężenie obrońców "kotków wychodzących", bo "kot to zwierzę, a zwierzę to natura", tudzież "kotek w środku się męczy, ty byś tyle wytrzymał w zamknięciu" wywala przez dach :)
@Zunrin: Dokładnie, nikt w IT nawet nie mrugnie, jak raz na jakiś czas pracownik wbije do biura "wczorajszy". Bezpieczeństwo BHP nie jest zagrożone, jeśli nie ma rażących błędów w samej pracy, to mało komu to przeszkadza. No chyba że pacjent jest w dość oczywisty sposób nadal nadźgany, a do tego ma kontakt z klientem. Ale to zwykle kończy się odesłaniem do domu i naganą, nikt dobrego pracownika za jeden wybryk nie wywala.
C) Debil, który zaprojektował drogę tak, że kierowca, żeby zniwelować ryzyko zderzenia, powinien się de facto zatrzymać przed pustym przejściem i przejechać je 5km/h, rozglądając się panicznie na boki. Jest też taki przejazd w Łodzi, zjazd z Włókniarzy w Struga - rowerzyści od prawej mają z górki, a zasłaniają ich krzaki schowane za ekranem akustycznym. W moich rowerowych czasach prawie mnie tam autobus zabił. I według prawa byłby winny kierowca, ale tak naprawdę to debil, który to zaprojektował.
Pod Wrocławiem na obwodnicy w niedzielę (o wiele mniej tirów) można przy dobrych wiatrach cały ruch kołowy wyprzedzić. A nawet jeśli czasem trafi się jakaś sierota tocząca się 80-90 po tym prawym pasie, to przeskoczenie na środkowy nie nastręcza jakichkolwiek trudności.
@luczynka: Patrząc po ocenach Waszych postów, chyba mamy wśród czytelników jakiegoś studenta prawa :)
@timi14: Rozpoczynasz wyprzedzanie będąc jeszcze na prawym pasie. Wyprzedzasz będąc na lewym. W trakcie manewru jesteś na lewym. Ergo - na lewym nie obowiązują nowe przepisy odnośnie odstępu. Ale zabawnie będzie się obserwowało rozprawy sądowe, jak policja będzie próbowała wlepiać mandaty, a kierowcy będą udowadniać, że funkcjonariusze mogą je sobie w rzyć wsadzić, bo nie ma instrumentów mierzących odległość, a na oko to oni sobie mogą przyrodzenia mierzyć ;)
@timi14: Nie wiem czemu ma służyć ten zapis według ustawodawcy, ale z całą pewnością nie ma tam takich wykluczeń, jak to opisałeś. A poza tym, niezależnie od intencji przepisów i ich praktycznego zastosowania, policja nie dysponuje sprzętem do mierzenia tych odległości, więc nie są w stanie ukarać obywateli. Ot, kolejny martwy przepis. Chyba, że kupią jakieś dalmierze, ale biorąc pod uwagę to, jak obecnie korzystają z videorejestratorów i jak często robią to niepoprawnie... ;)
Czyli koleżanka nasrała sobie w papiery, spowodowała problemy finansowe i egzekucję komorniczą, potem nasrała w papiery drugi raz i dopiero wtedy poszła to prostować, a teraz ma pretensje, że przez to, że w papierach jest nasrane, to biurokratyczne molochy nie potrafią odnaleźć w tym sensu, tak? :)
Ja tylko przypomnę, że te nowe przepisy odnośnie trzymania odstępu NIE obowiązują w trakcie wyprzedzania, więc na lewym pasie autostrady nadal przepis nie będzie egzekwowany.
@Puszczyk: Widzisz, różnica pomiędzy Polską, a takimi Niemcami na przykład, jest taka, że w PL mamy jeden typ przejść dla pieszych, a w Reichu masz 2, a praktycznie 3. W PL jak jest zebra, to niezależnie czy to jest dróżka osiedlowa z ograniczeniem do 20km/h, czy zwykła ulica dwukierunkowa w centrum miasta, czy trzypasmowy moloch przedzielony pasem zieleni, prawo działa dokładnie tak samo. Jedyna różnica to istnienie lub nie sygnalizacji świetlnej. Pieszy i kierowca mają w każdej sytuacji takie same prawa i obowiązki. Z kolei w Niemczech masz faktyczne zebry (gdzie pieszy ma pełne pierwszeństwo), stosowane głównie na ulicach z uspokojonym ruchem, zwykle tempo 30, niewielkie natężenie ruchu, masa czasu, żeby pieszego zauważyć, zwolnić, zatrzymać się. Potem masz przepusty na dużych skrzyżowaniach, którym ZAWSZE towarzyszy sygnalizacja świetlna. Jeśli sygnalizacja nie działa, to pieszy NIE ma tam pierwszeństwa, czeka aż samochody się zatrzymają i dopiero wtedy ma prawo wkroczenia na jezdnię. Jak wlezie pod jadący samochód, to sam jest sobie winien. A na koniec mamy jeszcze wersję przepustów poza skrzyżowaniami, gdzie działa to w zasadzie tak samo, ale w przeciwieństwie do naszych przejść przez wielopasmówki poza obszarem skrzyżowania, w Niemczech ZAWSZE musi być zamontowana sygnalizacja świetlna. Zapraszam na kanał Motoprawda, gdzie redaktor pokazuje wyniki audytu bezpieczeństwa przejść dla pieszych w PL. Rozwiązania inżynierskie wołają o pomstę do nieba. Z bezpieczeństwem nie ma to absulutnie nic wspólnego. Co z tego, że pieszy ma gdzieś pierwszeństwo, skoro go fizycznie z drogi nie widać - i to niezależnie od prędkości? :)
A najlepsze jest to, że ten pieszy według nowych przepisów wcale nie miał pierwszeństwa :D Bo pieszy będący na chodniku to nie jest to samo, co pieszy wchodzący na przejście. Pieszy będący na chodniku ma nadal, tak jak w starej wersji, obowiązek upewnienia się, że może bezpiecznie wejść na jezdnię.
@Nieswiadoma: Wiesz, pasażerów można najpierw wypuścić z samochodu, nawet takich niepełnosprawnych, których trzeba odstawić na jakąś ławeczkę, a potem wrócić i przeparkować pojazd poprawnie.
@Rzezzzznik: Miejsca dla rodzin z dziećmi nie są w ogóle ujęte w prawie o ruchu drogowym. Są tylko miejsca dla niepełnosprawnych. I tak jak pisała kudlata, to, że ktoś inny jest wobec Ciebie dupkiem nie daje Ci prawa do łamania przepisów. Suck it up.
@maat_: To nie jest żadne wytłumaczenie. Jak masz problem z wyjęciem dzieciaka, to poszukaj sobie innego miejsca, na którym wygodnie go z samochodu wyjmiesz.
@Kitty24: No nie wiem. Mam znajomego, całkiem normalny, zaradny człowiek. Jego dzieciak NIGDZIE się nie ruszy bez smartfona, bo bez map się zgubią. Kiedy są gdziekolwiek dalej od domu, jeśli ojciec nie ma telefonu w łapie, to dzieciak panikuje, że na pewno się zgubili i jak on może bez map gdziekolwiek iść. Nie da sobie przetłumaczyć, że ojciec doskonale wie, gdzie jest. Mają być włączone mapy i już.
@miramakota: Nie, to problem z gatunku "zużyły się klocki hamulcowe, zamienniki nie istnieją, a serwis proponuje wymianę klocków, tarcz, zacisków, piast z łożyskami i śrub mocujących, bo tak mają w zestawach".
@pasjonatpl: Nawet gdyby się zjawił, to po prostu można zatrzasnąć drzwi przed nosem, a jakby próbował się dobijać i awanturować - wezwać policję.
@pasjonatpl: Można się przed zakupem upewniać ile się chce, ale utrudnianie ludziom naprawy sprzętu, ograniczanie dostępności części zamiennych, sprzedawanie ich tak, i w takich cenach, żeby naprawa była nieopłacalna, to nowy "złoty" standard praktycznie każdej branży. Padnie jeden elektrozawór w mechatronice skrzyni biegów? Wymień cały moduł za 4k. Padnie chip odpowiedzialny za ładowanie laptopa? Wymień całą płytę główną. Padnie silniczek odpowiedzialny za podnoszenie specjalistycznego łóżka do zabiegów? No przykro nam, nie ma takiego w sprzedaży, nasz specjalista może przyjść i dokonać naprawy za 20k zł. Za 2 tygodnie mamy termin. Że do tego czasu nie będziecie mogli zabiegów ratujących życie robić? No przykro nam w ch..., to jak, zapisać na za 2 tygodnie? Spróbuj kupić do domu drukarkę, do okazyjnego drukowania kilku stron, w rozsądnej cenie, tak, żeby a) nie zużywała koloru do chłodzenia dyszy w trakcie druku na czarno oraz b) komplet tuszu nie przekraczał ceny samej drukarki.
@mskps: Nie do końca. Ktoś z dostępem do sprzętu i kartką wejdzie znacznie szybciej, niż ktoś z dostępem do sprzętu i podstawowym softem do bruteforce'u. I jedno i drugie będzie stosunkowo szybkie, ale jednak jedno jest natychmiastowe, a drugie nie.
@Cut_a_phone: To pojedź sobie do Rzymu i zobacz jak tam naciągają na daniach na wagę.
@helgenn: No... jest. Bo jeśli nie wymieniamy się drobnoustrojami spotykając się, to nie budujemy w sobie odporności. I to nie chodzi stricte o covid, chodzi o absolutnie każdą chorobę, od zwykłego przeziębienia, po grypę. Po prostu potrzebujemy kontaktu ze środowiskiem i patogenami, żeby nasz układ odpornościowy pozostawał w stanie ciągłego pobudzenia, inaczej przestaje produkować przeciwciała krążące po naszym organizmie "na wszelki wypadek". Notabene jest spora szansa, że dziecko trzymane pod kloszem prędzej czy później wyhoduje sobie jakieś alergie. Nie ma gwarancji że to się wydarzy, tak jak i nie ma gwarancji, że dzieciak biegający po łąkach alergii nigdy mieć nie będzie, ale szanse na posiadanie alergii w dorosłym życiu są u dzieci trzymanych w domu wyższe. Znów - brak kontaktu z czynnikiem drażniącym.
@Tajemnica_17: Grupa wirusów zwana koronawirusami jest znana od bardzo dawna, ale sars-cov-2 jest nowy. To mniej więcej tak, jakbyśmy odkryli nowy gatunek wróbla (bo wróbel to rodzina, to, co nazywamy wróblem, to wróbel zwyczajny), a Ty byś powiedział "no ale co to za odkrycie, ja mam wróbla za oknem co dzień"...
@kepak: No przecież napisałem, że przy większych kwotach, jak w tej historii, jest się o co kłócić, bo nikt za darmo 3 kafli nie rozdaje. Ale gdyby całość do zapłaty wynosiła około 100zl, to myślę, że większość ludzi zapłaciłaby bez mrugnięcia okiem, żeby się po prostu o drobne z koniem nie kopać.