Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Werbena

Zamieszcza historie od: 20 lutego 2011 - 23:23
Ostatnio: 27 stycznia 2014 - 15:24
O sobie:

Z wykształcenia kopaczka dołów i wieśniakolożka, z zawodu wróżka, z charakteru paskuda, jędza i stworzenie aspołeczne. Ruda, podła, cyniczna.

  • Historii na głównej: 42 z 50
  • Punktów za historie: 49256
  • Komentarzy: 335
  • Punktów za komentarze: 4379
 
[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
2 lipca 2012 o 14:39

1) Peleryna odebrana z pralni. Plama puściła... w większości. Na tkaninie nie widać aż tak bardzo, niestety, kolor haftu jest wyraźnie ciemniejszy. Myślę, czy nie spruć i nie wyhaftować tej części od nowa. 2) Skąd mieli pastę do butów? Zapewne ze sklepu, szli z tego samego kierunku, co my. 3) Zgłaszaniem na policji już nie chcę się męczyć, w ciągu ostatniego roku miałam do czynienia z nimi więcej razy niż bym chciała. Na razie wypatruję tego gnojka, ale jeszcze nie wszedł mi w oczy.

[historia]
Ocena: 23 (Głosów: 25) | raportuj
1 lipca 2012 o 14:03

Akurat tę miejską legendę łatwo zamienić w fakt, wymaga tylko bystrości i ciętego języka. Schematy mają to do siebie, że są odtwarzalne. Mało nie popłakałam się ze śmiechu, kiedy ciemnoskóra koleżanka otworzyła drzwi Świadkom Jehowy ze słowami "pani nie ma w domu" - słyszała opowieść o tym tyle razy, że nie mogła się powstrzymać.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 czerwca 2012 o 19:52

Teraz zamiast być magistrem jako magister się pracuje. Patrz, panie, jak się czasy pozmieniały.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
29 czerwca 2012 o 23:40

Ciekawe, czy doszła do nerek w lekturze, wiele chorób rozwija się bezobjawowo, może chorować na wszystko jednocześnie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
27 czerwca 2012 o 20:18

Nie język, a norma, nie sprzeczna, tylko niespójna, a co do reszty - zgoda, ale tylko w niektórych, nielicznych przypadkach. :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
27 czerwca 2012 o 17:37

1) Na tym etapie to trochę za późno na znajdowanie błędów merytorycznych, tym bardziej, że gdyby były poważne, to praca powinna zwyczajnie nie wyjść - zawierać sprzeczne lub rozbieżne wnioski, nie przejść testu zmiany paradygmatu badawczego, wyłamywać się z ram metodologii itd., koleżanka powinna sama to zauważyć. 2) Jeżeli raz jej powiedział, że wszystko jest dobre i zaliczone, niech mu to wypomni i trzyma się tej wersji. 3) Czego dotyczą poprawki, jeżeli pasują do początku prac? Zmiany źródeł? Powtórzenia eksperymentu? Zmiany obiektu badawczego? Tematu? Zmiany metody badawczej? Inne nie przychodzą mi do głowy. Jeśli to uwagi takiego rzędu, jest już za późno na ich wysuwanie - zaliczył jej seminarium magisterskie w poprzednich semestrach na podstawie przedstawionych materiałów. Sorry, mleko się rozlało. Nawet w trakcie badań, mając materiał, można zmienić kryteria analizy, ewentualnie przyjrzeć się odrzuconemu materiałowi, biorąc pod uwagę nowe kryteria selekcji i to rzeczywiście może być do zrobienia w kilka dni (zależy jeszcze od tematu), ale to nie są rzeczy do wymagania na ostatnią chwilę. 4) Promotor ewidentnie nie kojarzy pracy jako takiej, skoro dopiero po takim czasie przedstawia propozycje zmian. Dlaczego koleżanka się nie broniła? Przecież musiała mieć oparcie w stanie badań i pracach teoretycznych, zarzuty błędów merytorycznych mogła odeprzeć, a jeżeli rzeczywiście tam są i ona ich nie zauważyła przez tyle czasu - cóż, to przede wszystkim jej wina, skoro tam są, promotor, olewając obowiązki/zasady przyzwoitości tylko pogorszył z gruntu złą sytuację.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
27 czerwca 2012 o 17:10

Moja praca na etnologii miała ponad 200 stron żywego tekstu. Mimo kilkukrotnego sprawdzania własnego i oddania jej zaprzyjaźnionej zawodowej korektorce, już po obronie okazało się, że jest w niej kilka literówek (chyba 3, o ile pamiętam). Omyłki się zdarzają, tak samo jak drobne przeoczenia, autorowi najtrudniej poprawić swój tekst, to raz. Dwa, polska norma interpunkcyjna jest rozchwiana i niespójna, to, co dla jednych jest błędem, dla innych może być poprawne i odwołanie się do zasad pisowni niczego nie da, ponieważ ich twórcy nie wypowiadają się jednoznacznie. Doświadczam tego, kiedy odbieram z redakcji swoje artykuły i w formularzu recenzji wypisuję, że przecinek zostaje, bo słownik nie zabrania jego użycia, a to, że recenzentce się nie podoba, to jej problem.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 27 czerwca 2012 o 17:11

[historia]
Ocena: 44 (Głosów: 46) | raportuj
27 czerwca 2012 o 8:03

W ogólniaku wylosowałam dziewczynę, która zbierała porcelanowe lalki. Dwa tygodnie szycia, obrabiania i haftowania, ale udało mi się skończyć na czas sukienkę (kasy poszło jakieś trzy razy tyle, ile miało pójść, robocizny nie liczę, ale qrwica mnie trafiała pod koniec). Komentarz zaraz pod odpakowaniu: "phi... takie same są w sklepach, tylko oryginalne, od projektanta". No szlag człowieka tafia na miejscu.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
27 czerwca 2012 o 0:25

Policja na to, że nie jest biurem rzeczy znalezionych, ale wzięli ten karton.

[historia]
Ocena: 34 (Głosów: 38) | raportuj
26 czerwca 2012 o 18:37

Przed chwilą mąż pojechał z nią na policję, jeden czort wie, co jest w środku i skąd się wzięła. Skoro kurierzy jej nie chcą, to ja też nie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
26 czerwca 2012 o 15:38

Niekoniecznie. Kiedyś wspominałam, że mam znajomą w gazecie. Kiedy studiowała, trafiła do grupy profesora, który pił nawet w trakcie zajęć, w sesji urządził im apokalipsę. Rozmowę z dziekanem zaczęła tak: jestem XYZ z kierunku takiego, przychodzę w sprawie profesora takiego, a tu jest moja legitymacja dziennikarska. Profesor w ciągu kilku dni poszedł na baaardzo długie zwolnienie lekarskie, nie wrócił do końca jej studiów. Jeżeli do stracenia ma się wszystko, to tak naprawdę nie ma się nic - bezczynność ma takie same skutki, jak podjęcie działań, dlaczego zatem odbierać sobie szansę? Układy personalne istnieją, to oczywiste, ale wiem z własnego doświadczenia, że w pewnym momencie nawet krewni i znajomi królika zaczynają patrzeć na człowieka z odrobiną zastanowienia, jeżeli mają w pamięci, że dobrze zna drogę do komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli akademickich i adres rzecznika praw studenta.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
26 czerwca 2012 o 12:51

1) Sprawdź w regulaminie studiów, czy przewiduje obowiązek udostępnienia studentom pracy po ocenieniu. Jeżeli tak, wypiszcie te pytania, przy których jest problem ze sprzecznymi źródłami informacji i domagajcie się wyjaśnień. Odpowiedź "jest źle, bo jest" nie istnieje. 2) Każdy przedmiot musi mieć swój syllabus, w którym zawiera się założenia programowe składające się na kurs, wymagania zaliczeniowe oraz piśmiennictwo, którego znajomość obowiązuje studentów. Zaliczenie nie ma prawa wykroczyć poza to, co prowadzący ujął w syllabusie. Jeżeli okaże się, że jest inaczej i np. 30% testu odnosi się do treści spoza zaakceptowanego przez radę wydziału/instytutu/czegokolwiek projektu przedmiotu, możecie podważyć zasadność zaliczenia, tylko wtedy cały rok będzie do niego podchodzić ponownie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 26 czerwca 2012 o 12:54

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
24 czerwca 2012 o 16:15

Spróbuj zrobić w drugą stronę - dostajesz listę dokładnie 55 rzeczy, które musisz ująć w opisie placówki muzealnej oraz 7200 znaków ze spacjami (czyli 4 strony A4) na całość. Przesyłasz to mailem, żeby było łatwo policzyć znaki. W zależności od tego, czy się zmieściłeś w limicie znaków i opisałeś wszystkie punkty dostajesz 3.0 lub 2.0. Chcesz wiedzieć, dlaczego 3.0? Bo napisałeś zbyt skrótowo.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
24 czerwca 2012 o 10:46

"Mieć to mam na ciebie wyj*bane!"

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 25) | raportuj
23 czerwca 2012 o 10:16

@sweetsecrets Weź słownik, znajdź hasła "matka", "ojciec", "mąż", "żona" i dojdź do tego, jakie są różnice między nimi. Całe to gadanie "a kobieta ma sobie poradzić" odsyłam do jednego zdania: matek też to dotyczy. Wytłumaczyć? Bo z całej tej powyższej elukubracji wynika, że sens nie dotarł, ja o niebie, ty o chlebie. Matki też zostawiają dzieci. Nawet te zdrowe, zostawiają ojców z kilkumiesięcznymi niemowlakami, bo im się wydawało, że macierzyństwo to coś innego. I dobrze jest wtedy, kiedy są w stanie rozpoznać moment, w którym mogą wybrać mniejsze zło i odejść, zanim zaczną krzywdzić siebie, dziecko, partnera i otoczenie.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 35) | raportuj
22 czerwca 2012 o 23:02

Jest druga strona medalu. Niektórzy ojcowie są na tyle odpowiedzialni, że wiedzą, iż nie podołają chowaniu chorego potomstwa, próby przyniosłyby o wiele więcej szkody niż pożytku i zawczasu się wycofują, zanim skrzywdzą siebie, matkę i dziecko. Swój udział ograniczają do zabezpieczenia materialnego. Matek też to dotyczy. I wiesz co? Takie świadome rodzicielstwo - nie pomogę, więc przynajmniej nie skrzywdzę - przemawia do mnie bardziej niż bycie do siebie uwiązanym przez krzywdę dziecka, bo nie ma siły, żeby kumulowana frustracja nie odbiła się na wszystkich. Pomoc psychologiczna dla rodziców w takich wypadkach prawie nie istnieje, rzadko kiedy jest dobrze prowadzona (etatowych psychologów szpitalnych jest zwyczajnie za mało, a ci z akcji i wolontariatu najczęściej pracują tylko z matkami, sama terapia też ogranicza się do początku połogu, a trzeba ją planować na lata, dziesięciolecia wręcz), nie ma jak przekonywać do "przełamywania się", "zmiany nastawienia pod wpływem pozytywnych doświadczeń rodzicielstwa" i innych hasełek, które tak lubi psychopedagogika.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
21 czerwca 2012 o 19:09

Jakieś pół roku temu w sklepie kasjerka każdego po kolei uprzedzała, że w kasie ma same drobne i prosi o możliwie odliczone kwoty. Kobieta przede mną kupowała przecier pomidorowy. 1. Słownie jeden. Za niecałą złotówkę, płaciła dwusetką. Kasjerka spojrzała i jeszcze raz powiedziała, żeby dała drobniejsze... Reszta była we wszystkich nominałach bilonowych.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 czerwca 2012 o 19:09

[historia]
Ocena: 28 (Głosów: 36) | raportuj
20 czerwca 2012 o 10:24

Gwoli nie robienia z tata wariata: Ad. 1 - trudne nie znaczy niemożliwe, to raz, dwa, podstaw do wydziedziczenia jest trochę więcej, trzy, wydziedziczenie jest właśnie pozbawieniem prawa do zachowku. Prababka wiedziała, jak skutecznie pozbawić innych prawa do swojego majątku. Ad. 2 - każdy testament można co najwyżej PRÓBOWAĆ podważyć, gdyby każdy dało się podważyć, testamenty w ogóle nie miałyby żadnego sensu; w tym wypadku spisanie u notariusza wytrącało jedyny argument, jaki wydziedziczonym pozostał, czyli wady prawne. Ad. 3 - otrzymałam cenny spadek i zostawiłam go tam, gdzie spoczywał przez całe moje życie, w sejfie, w mieszkaniu babci, do którego miałam się lada dzień wprowadzić. Skoro mieszkanie zostało u ojca, nie miałam powodów, żeby obawiać się o biżuterię. Ad. 4 - pozycja prababki w mojej rodzinie gwarantowała jej to, że skoro zabroniła czegoś robić, to tylko wojna mogła sprawić, że ktokolwiek zakaz złamie, przynajmniej w moim wypadku.

[historia]
Ocena: 41 (Głosów: 41) | raportuj
19 czerwca 2012 o 22:31

Nie, planuję lepszą zemstę, która nie każe mi fundować jej z podatków wiktu i opierunku.

[historia]
Ocena: 46 (Głosów: 48) | raportuj
19 czerwca 2012 o 15:43

"Napisała pani za dobrze, żeby to była samodzielna praca, ma pani 2 za ściąganie i to tak bezczelnie, że nie zauważyłam!" Pani doktorantka była tak głupia, że powiedziała mi to przy całej grupie. To były ostatnie zajęcia z moim rokiem, jakie pani doktorantka poprowadziła i jednocześnie mój pierwszy komis.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
18 czerwca 2012 o 19:30

Powiedz to wszystkim ludziom z mojego seminarium, który trzy semestry zapierdzielali w pocie czoła nad badaniami, często pionierskimi lub innowacyjnymi, a potem z wywieszonym językiem opisywaliśmy wyniki po nocach, żeby zdążyć się obronić. Ba, powiedz to mi, to najpierw zdzielę cię przez łeb wszystkim, co mi po pisaniu trzech magisterek zostało, a potem zacznę się śmiać.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
18 czerwca 2012 o 4:53

Jedno, co dobrze od was wspominam, to rozmowy z Bralczykiem i Lewandowską na korytarzach. :D

[historia]
Ocena: 37 (Głosów: 41) | raportuj
18 czerwca 2012 o 4:39

Jest coś takiego, jak przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentacji, art. 270-277 Kodeksu Karnego. Są ścigane z urzędu, więc idź i spróbuj zgłosić brak podpisanej zgody w dokumentacji szpitalnej na policji. Ostatnimi czasy przekonuję się o tym, czym jest ból (m.in. dlatego nie śpię o takiej porze), gdyby mi ktoś zafundował takie grzebanie w kości, nie wahałabym się nawet po dwóch latach i zrobiła wszystko, żeby pseudomedyk nigdy nie zyskał pełnego prawa wykonywania zawodu.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
18 czerwca 2012 o 0:33

Spróbowałam na resztce. Zabrudzenie zeszło, ale ślad zostaje, niestety, uszkadza też nici, a poprawienie haftu jest bardziej czasochłonne niż zrobienie go od nowa. Oddam jeszcze do pralni, ale nie mam wielkich nadziei.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 22) | raportuj
18 czerwca 2012 o 0:27

Matko w niebiesiech, tylko nie dziennikarstwo na UW. Dwa razy byłam tam na ogunach. Nie dość, że budynek może robić za przykład idiotyzmu (ile tam jest teraz instytutów, 10?), to jeszcze ludzie do wywieszenia. Raz trafiłam na świetną prowadzącą, za to ludzi z grupy chciałam odstrzelić, bo nawet nie za bardzo rozumieli, że "pięć zagadnień obowiązkowych i jedno do wyboru" oznacza, że na test warto by się pouczyć. Za drugim razem poległam w uświadamianiu pani magister, że ogólnoświatowe standardy kulturowe raczej nie istnieją. Usłyszałam, że jestem bezczelna i się nie znam, bo ona jest magistrem. Tak się złożyło, że ja też już wtedy byłam, ale to raczej do niej nie przemówiło.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1012 13 następna »