@OgorekKonserwatywny:
"a facet to co, może używać tylko jednej głowy, do której akurat krew dopływa?"
Wskażcie, proszę, która część mojego komentarza coś takiego sugeruje. Albo komentujcie to, co napisałem, a nie to, co Wam się wydaje, że napisałem.
On się zachowuje jak świnia - to nie ulega wątpliwości.
Ale ona też jest nie w porządku, skoro WIE jaka jest sytuacja. Gdyby mnie spodobała się mężatka - w momencie, w którym dowiedziałbym się, że jest mężatką, zniknąłbym z jej życia. Gdybym postąpił inaczej, byłbym gnidą. To, że ona jest świnią, nie oznacza, że ja muszę brać w tym udział. Do tanga trzeba dwojga…
Po pierwsze: a co mają robić? Siedzieć dumnie bez słowa patrząc w ścianę? Bić głową w mur? Stać z ręką na sercu śpiewając patriotyczne pieśni? Zastanów się.
Po drugie: mam znajomych nauczycieli i wszyscy mówią to samo: jeden dzień takiego strajku jest dla nich bardziej męczący i stresujący niż jeden dzień normalnej pracy nawet z trudnymi klasami. To jest po prostu cholerne obciążenie psychiczne.
@emilyana:
Dla mnie są równie piekielni. Co to za argument, że "ona jest wolna to może"? Gdyby NIE WIEDZIAŁA - OK, nie jej wina. Ale jeśli wiedziała - to jest ABSOLUTNIE nie w porządku.
@PiekielnyDiablik:
Chyba jesteś MOCNO nie na czasie. Akurat zarobki w takim Lidlu są naprawdę niezłe, jeśli wziąć pod uwagę, że mówimy o pracy, do której nie trzeba de facto żadnego specjalnego wykształcenia.
Ja oczywiście rozumiem, że dla wielu osób to nie jest praca marzeń - ale, do licha, jak się nie ma nic, to można do tego Lidla czy innej Biedronki pójść, choćby traktując to jako pracę tymczasową (robie swoje, a jednocześnie nadal szukam pracy, rozsyłam CV…).
@SaraRajker:
Raty, dziewczyno, przestań, bo to się już nudne robi. Nawet trollować trzeba umieć - jak nie zachowujesz minimum wiarygodności, to nikt się nie nabierze.
@BlueBellee:
Piszesz, że ci nie przeszkadza, ale pytasz o krople do oczu? ;-)
Żartuję. Jeśli Ci nie przeszkadza - to nie widzę problemu, możesz przecież czytać tak, jak lubisz :-) Ja zdecydowanie na telefonie nie byłbym w stanie (już prędzej na ekranie komputera, przynajmniej jest większy). Co kto lubi :-)
@BlueBellee:
1. Na czytniku czyta się znacznie wygodniej. Ekrany typu e-ink nie męczą oczu - oko pracuje tak samo, jak przy czytaniu papierowej książki. Godzina z czytnikiem to jak godzina z książką. Godzina gapienia się w ekran telefonu… Może ja jestem stary, ale już po kwadransie czuję, że mam zmęczone oczy.
2. E-ink zużywa bardzo mało energii - nawet, jeśli jest to czytnik z podświetleniem. Przy czytaniu około 1 godziny dziennie czytnik muszę podłączyć do ładowarki raz na dwa, czasami nawet trzy tygodnie - a nie jest to nówka sztuka, tylko urządzenie mające co najmniej cztery lata (nie wiem dokładnie, kupiłem używany). Telefon pewnie trzeba by ładować po godzinie czytania (jeśli równolegle wykorzystywałoby się go do normalnych zadań, do jakich używa się telefonu).
3. Mój czytnik ma ekran 7", a są i większe. Dla mnie smartfon powyżej 5,5" jest już za duży i niewygodny a na 5,5" czyta się niewygodnie.
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 4 grudnia 2018 o 11:09
@Jaladreips:
Jestem biały. Jestem stuprocentowo heteroseksualny. Jestem mężczyzną. Nie czuję się dyskryminowany. Nie przyszło Ci do głowy, że może po prostu masz kompleksy…?
@Jaladreips:
Chłopcze, wbrew temu, co Ci się wydaje, "lewak" nie znaczy "ten, z którym się nie zgadzasz". Do lewactwa mi równie daleko jak Tobie do Nagrody Nobla, ale też odnoszę wrażenie, że opowieść jest zmyślona.
@SaraRajker:
Twoje dziecko, Twój problem (na razie). Z jednej strony jedna Tracy Hogg - pielęgniarka i "autorka bestsellerowych książek", przez wielu ostro krytykowana za "treserskie" podejście do dzieci; z drugiej - lekarze i naukowcy, którzy wbrew "ludowym mądrościom" mówią co innego na podstawie badan naukowych i lat obserwacji. Wybór należy do Ciebie.
Dwumiesięczne dziecko przesypia całą noc? I Twoim zdaniem wynika to z Twojego podejścia do karmienia? Moja trójka:
Pierwszy zaczął przesypiać noce (5-6 godzin nieprzerwanego snu) w 3. miesiącu życia. Druga - przez pierwsze trzy miesiące budziła się co chwilę, a potem z dnia na dzień zaczęła spać po 6 godzin… Niestety od 3 w nocy do 9 rano :-)
Trzeci przesypiał noce prawie od urodzenia.
Wszyscy troje karmieni byli tak samo (na żądanie). Śmiem twierdzić, że to cechy indywidualne.
@SaraRajker:
Masz dzieci? Czy snujesz teorie?…
Ja mam trójkę. Wszystkie były karmione "na żądanie", bo tak też sugerują wszystkie współczesne badania i analizy. Dziś mają odpowiednio 16 / 14 / 10 lat i żadne nie ma cienia nadwagi, są zdrowe i normalne. Wszystko były odstawiane od piersi w wieku +/- półtora roku i nigdy nie było to specjalnie trudne.
Jedyną piekielną osobą w tym wszystkim jesteś Ty. Jednej dziewczynie wciskasz słodkie kawałki, bo chcesz ją "odzyskać", tymczasem sypiasz z drugą, która o tej pierwszej nie wie i robi sobie jakieś nadzieje - i jeszcze masz pretensje?…
Wiesz, napisałbym Ci, jak w moich okolicach nazywa się takich gości jak Ty, ale mnie moderacja wytnie.
Żenujące.
@Zunrin:
Po angielsku (ale UK, w USA nie) "engineer" to nie jest to samo, co u nas "inżynier". Inżynier to u nas gość po studiach na politechnice, natomiast w UK (zwłaszcza w tradycyjnym rozumieniu) "engineer" to mniej więcej tyle, co "technik". Natomiast nasz inżynier (po studiach) to "graduate engineer".
Teraz jest z tym trochę zabawy, bo za oceanem (Kanada i USA chyba też) żeby używać tytułu "engineer" trzeba mieć studia (jakieś państwowe przepisy to regulują), więc powoli w UK też się to zmienia. Niemniej w tradycyjnych układach "engineer" to technik.
@kierofca:
RAZ: to nie była moja historyjka, to nie ja pisałem. Ja tylko napisałem komentarz do Twojego irytującego komentarza ("jeśli nie potrafisz to jedź sobie prawym pasem, albo poczekaj aż będziesz pewny.").
"Jeśli okoliczności wskazują" - przeczytaj ze zrozumieniem tekst autora. Tam stoi: "Ciemno, mokro, mgła". W takich warunkach mam prawo zakładać, że ten samochód jadący 300 m za mną nie jedzie 200.
DWA: "Wg kogoś innego pozwalały, a nie tobie decydować…" - nie mnie decydować. Przepisom decydować. Jak jedziesz 180 czy 200, to buraczysz i w d… mam to, jak wysokie masz mniemanie o swoich umiejętnościach za kierownicą. Masz ochotę jeździć 200 - sięgnij do kieszeni, wynajmij tor i jedź: wtedy zabijesz najwyżej siebie.
TRZY: jeśli "ruszam" zza tira, żeby go wyprzedzić, ale widzę w lusterku samochód 150 metrów za mną, jadący swoje 140 - to oczywiście poczekam, przecież to chyba normalne. Ale jeśli ten samochód jest 300 metrów za mną - to zakładam, że jedzie zgodnie z przepisami (czyli max. 140) i zaczynam wyprzedzanie. A jeśli pan hrabia ma w nosie przepisy i jedzie 200 - to jest JEGO problem, a nie mój: niech łaskawie zdejmie na chwilę nogę z gazu, nie umrze od tego. I niech mi nie błyska światłami, bo nic mu to nie da.
CZTERY: "Zdradzę ci tajemnicę. Nie lubię szybkiej jazdy. Czasami jadę szybko jak mi się spieszy i mam daleko, ale nie błyskami nikomu światłami i nie wyjeżdżam przed maskę jadącym szybciej."
No i chwała Ci za to. Szkoda, że takie rzeczy trzeba sobie wyjaśniać. Mnie po prostu zirytował Twój komentarz "…jak nie potrafisz, to jedź prawy pasem" - bo NIGDZIE w tekście autora nie było nic, co by sugerowało, że nie potrafi.
@kierofca:
Jeśli Ty nie potrafisz jeździć zgodnie z przepisami, to siedź w domu. Drogi nie należą do Ciebie, miszczu kierownicy. Wiesz, co jest napisane w art. 4. kodeksu ruchu drogowego? Cytuję:
"Art. 4. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego (…)".
Czytaj to tak długo, aż zrozumiesz.
A to znaczy, że jeśli ja jadę 140 (albo 120), chcę wyprzedać, a w lusterku widzę, że za mną jest 300 m wolnego miejsca - to mam prawi zakładać, że mam spokojny czas na wyprzedzenie tira. I naprawdę NIE MUSZĘ się zastanawiać, czy właśnie jakiś świr nie jedzie 200.
Ograniczenie na autostradzie to 140. Zdrowy rozsądek (o którym w kodeksie też się wspomina!) nakazuje jechać nieco wolniej, kiedy droga jest mokra / śliska / pada deszcz / jest mgła etc.
Jedziesz 140? Ok. Jedziesz 150, czy nawet 160? Pewni nikt Ci złego słowa nie powie. Jedziesz 200? To z łaski swojej zjedź na najbliższej stacji benzynowej, wysiądź z auta, pójdź do WC i mocno palnij łbem w ścianę. Może załapiesz.
Przez takich "miszczów kierownicy", co to jadą "szybko, ale bezpiecznie" ginie najwięcej ludzi.
Jak ja jadę 140 (czyli z MAKSYMALNĄ DOPUSZCZALNĄ PRĘDKOŚCIĄ) i wyprzedzam tira jadącego 100, to takie wyprzedzanie MUSI zająć kilka sekund. A jeśli wcześniej nie mogłem wyprzedzać, więc jechałem przez chwilę za tym tirem (czyli jechałem 100, jak on), to jak teraz zaczynam wyprzedzać, muszę przyspieszyć od tych 100 do wyższej prędkości. No niestety, nie jeżdżę Ferrari i nie mam na liczniku 140 w dwie sekundy po depnięciu na gaz. Więc to wyprzedzanie chwilę trwa. A jeśli w czasie tej chwili Ty mnie dogonisz, to spróbuj zrozumieć, że migając długimi NIC NIE ZYSKASZ. Nie zjadę Ci z drogi, póki nie skończę wyprzedzać. I nie będę jechał 180 tylko dlatego, że Ty masz taką fanaberię.
Lubisz jeździć 180 czy 200? Zdradzę Ci tajemnicę: mam to w d… właśnie tam. Ten fakt nie zwalnia Cię z obowiązku przestrzegania przepisów.
Tak, jak piszą wyżej - dobry psycholog to podstawa, powinniście pójść w tym kierunku, bo (POZA wszystkim innym) to z czasem może fatalnie wpłynąć na Wasz związek. Tylko poszukajcie dobrze - najlepiej przez strony Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, żeby nie trafić na hochsztaplerów. I żadnej psychoanalizy przez …naście lat, to nic nie da. Terapia behawioralno-poznawcza, ewentualnie gestalt.
Natomiast co do s…syna, który jej to zrobił: rozumiem, co czujesz, ale BEZ JEJ ZGODY nie podejmuj żadnych działań. Jeśli coś - to musi być JEJ decyzja, nie Twoja. I na pewno NIC w tej sprawie nie rób za jej plecami - prędzej czy później to się i tak wyda, a wtedy nie odzyskasz już jej zaufania (pomyśl: po tym, co przeszła, zaufanie facetowi i tak nie jest dla niej łatwe).
Trzymajcie się.
@OgorekKonserwatywny: Zgodnie z Waszą logiką: jeśli kupuję kradzione, to jest OK, bo w końcu to nie ja ukradłem - co więcej, ja za to uczciwie płacę…
@OgorekKonserwatywny: "a facet to co, może używać tylko jednej głowy, do której akurat krew dopływa?" Wskażcie, proszę, która część mojego komentarza coś takiego sugeruje. Albo komentujcie to, co napisałem, a nie to, co Wam się wydaje, że napisałem. On się zachowuje jak świnia - to nie ulega wątpliwości. Ale ona też jest nie w porządku, skoro WIE jaka jest sytuacja. Gdyby mnie spodobała się mężatka - w momencie, w którym dowiedziałbym się, że jest mężatką, zniknąłbym z jej życia. Gdybym postąpił inaczej, byłbym gnidą. To, że ona jest świnią, nie oznacza, że ja muszę brać w tym udział. Do tanga trzeba dwojga…
Troll-konto piszące na jeden temat: jacy paskudni ci nauczyciele. Ile płacą za takie działania?
Po pierwsze: a co mają robić? Siedzieć dumnie bez słowa patrząc w ścianę? Bić głową w mur? Stać z ręką na sercu śpiewając patriotyczne pieśni? Zastanów się. Po drugie: mam znajomych nauczycieli i wszyscy mówią to samo: jeden dzień takiego strajku jest dla nich bardziej męczący i stresujący niż jeden dzień normalnej pracy nawet z trudnymi klasami. To jest po prostu cholerne obciążenie psychiczne.
@emilyana: Dla mnie są równie piekielni. Co to za argument, że "ona jest wolna to może"? Gdyby NIE WIEDZIAŁA - OK, nie jej wina. Ale jeśli wiedziała - to jest ABSOLUTNIE nie w porządku.
@PiekielnyDiablik: Chyba jesteś MOCNO nie na czasie. Akurat zarobki w takim Lidlu są naprawdę niezłe, jeśli wziąć pod uwagę, że mówimy o pracy, do której nie trzeba de facto żadnego specjalnego wykształcenia. Ja oczywiście rozumiem, że dla wielu osób to nie jest praca marzeń - ale, do licha, jak się nie ma nic, to można do tego Lidla czy innej Biedronki pójść, choćby traktując to jako pracę tymczasową (robie swoje, a jednocześnie nadal szukam pracy, rozsyłam CV…).
@Michail: @quack: Oczywiście, że troll. Przeczytajcie uważnie - nie pisała tego osoba sprzątająca. Bez jaj.
Fejk jak stąd na Kamczatkę.
@SaraRajker: Raty, dziewczyno, przestań, bo to się już nudne robi. Nawet trollować trzeba umieć - jak nie zachowujesz minimum wiarygodności, to nikt się nie nabierze.
@BlueBellee: Piszesz, że ci nie przeszkadza, ale pytasz o krople do oczu? ;-) Żartuję. Jeśli Ci nie przeszkadza - to nie widzę problemu, możesz przecież czytać tak, jak lubisz :-) Ja zdecydowanie na telefonie nie byłbym w stanie (już prędzej na ekranie komputera, przynajmniej jest większy). Co kto lubi :-)
@BlueBellee: 1. Na czytniku czyta się znacznie wygodniej. Ekrany typu e-ink nie męczą oczu - oko pracuje tak samo, jak przy czytaniu papierowej książki. Godzina z czytnikiem to jak godzina z książką. Godzina gapienia się w ekran telefonu… Może ja jestem stary, ale już po kwadransie czuję, że mam zmęczone oczy. 2. E-ink zużywa bardzo mało energii - nawet, jeśli jest to czytnik z podświetleniem. Przy czytaniu około 1 godziny dziennie czytnik muszę podłączyć do ładowarki raz na dwa, czasami nawet trzy tygodnie - a nie jest to nówka sztuka, tylko urządzenie mające co najmniej cztery lata (nie wiem dokładnie, kupiłem używany). Telefon pewnie trzeba by ładować po godzinie czytania (jeśli równolegle wykorzystywałoby się go do normalnych zadań, do jakich używa się telefonu). 3. Mój czytnik ma ekran 7", a są i większe. Dla mnie smartfon powyżej 5,5" jest już za duży i niewygodny a na 5,5" czyta się niewygodnie.
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 4 grudnia 2018 o 11:09
@Jaladreips: Jestem biały. Jestem stuprocentowo heteroseksualny. Jestem mężczyzną. Nie czuję się dyskryminowany. Nie przyszło Ci do głowy, że może po prostu masz kompleksy…?
@Jaladreips: Chłopcze, wbrew temu, co Ci się wydaje, "lewak" nie znaczy "ten, z którym się nie zgadzasz". Do lewactwa mi równie daleko jak Tobie do Nagrody Nobla, ale też odnoszę wrażenie, że opowieść jest zmyślona.
@SaraRajker: Twoje dziecko, Twój problem (na razie). Z jednej strony jedna Tracy Hogg - pielęgniarka i "autorka bestsellerowych książek", przez wielu ostro krytykowana za "treserskie" podejście do dzieci; z drugiej - lekarze i naukowcy, którzy wbrew "ludowym mądrościom" mówią co innego na podstawie badan naukowych i lat obserwacji. Wybór należy do Ciebie. Dwumiesięczne dziecko przesypia całą noc? I Twoim zdaniem wynika to z Twojego podejścia do karmienia? Moja trójka: Pierwszy zaczął przesypiać noce (5-6 godzin nieprzerwanego snu) w 3. miesiącu życia. Druga - przez pierwsze trzy miesiące budziła się co chwilę, a potem z dnia na dzień zaczęła spać po 6 godzin… Niestety od 3 w nocy do 9 rano :-) Trzeci przesypiał noce prawie od urodzenia. Wszyscy troje karmieni byli tak samo (na żądanie). Śmiem twierdzić, że to cechy indywidualne.
@SaraRajker: Dziecko, wyhamuj. Mniej agresji, więcej myślenia.
@SaraRajker: Masz dzieci? Czy snujesz teorie?… Ja mam trójkę. Wszystkie były karmione "na żądanie", bo tak też sugerują wszystkie współczesne badania i analizy. Dziś mają odpowiednio 16 / 14 / 10 lat i żadne nie ma cienia nadwagi, są zdrowe i normalne. Wszystko były odstawiane od piersi w wieku +/- półtora roku i nigdy nie było to specjalnie trudne.
Ode mnie - ojca trójki dzieci, w tym dwojga nastolatków - masz takiego plusa, jak stąd na Kamczatkę. :-)
Jedyną piekielną osobą w tym wszystkim jesteś Ty. Jednej dziewczynie wciskasz słodkie kawałki, bo chcesz ją "odzyskać", tymczasem sypiasz z drugą, która o tej pierwszej nie wie i robi sobie jakieś nadzieje - i jeszcze masz pretensje?… Wiesz, napisałbym Ci, jak w moich okolicach nazywa się takich gości jak Ty, ale mnie moderacja wytnie. Żenujące.
@Zunrin: Po angielsku (ale UK, w USA nie) "engineer" to nie jest to samo, co u nas "inżynier". Inżynier to u nas gość po studiach na politechnice, natomiast w UK (zwłaszcza w tradycyjnym rozumieniu) "engineer" to mniej więcej tyle, co "technik". Natomiast nasz inżynier (po studiach) to "graduate engineer". Teraz jest z tym trochę zabawy, bo za oceanem (Kanada i USA chyba też) żeby używać tytułu "engineer" trzeba mieć studia (jakieś państwowe przepisy to regulują), więc powoli w UK też się to zmienia. Niemniej w tradycyjnych układach "engineer" to technik.
@Jorn: Dokładnie tak. Fake jak stąd na Kamczatkę.
@dayana: Zainteresowali się. Zgłosiłem, wysłałem im maila ze zrzutem ekranu, odpowiedzieli że dziękują i zamierzają to zbadać.
@InessaMaximova: O widzisz, już jest na niebezpieczniku… Dobrze wiedzieć.
@kierofca: RAZ: to nie była moja historyjka, to nie ja pisałem. Ja tylko napisałem komentarz do Twojego irytującego komentarza ("jeśli nie potrafisz to jedź sobie prawym pasem, albo poczekaj aż będziesz pewny."). "Jeśli okoliczności wskazują" - przeczytaj ze zrozumieniem tekst autora. Tam stoi: "Ciemno, mokro, mgła". W takich warunkach mam prawo zakładać, że ten samochód jadący 300 m za mną nie jedzie 200. DWA: "Wg kogoś innego pozwalały, a nie tobie decydować…" - nie mnie decydować. Przepisom decydować. Jak jedziesz 180 czy 200, to buraczysz i w d… mam to, jak wysokie masz mniemanie o swoich umiejętnościach za kierownicą. Masz ochotę jeździć 200 - sięgnij do kieszeni, wynajmij tor i jedź: wtedy zabijesz najwyżej siebie. TRZY: jeśli "ruszam" zza tira, żeby go wyprzedzić, ale widzę w lusterku samochód 150 metrów za mną, jadący swoje 140 - to oczywiście poczekam, przecież to chyba normalne. Ale jeśli ten samochód jest 300 metrów za mną - to zakładam, że jedzie zgodnie z przepisami (czyli max. 140) i zaczynam wyprzedzanie. A jeśli pan hrabia ma w nosie przepisy i jedzie 200 - to jest JEGO problem, a nie mój: niech łaskawie zdejmie na chwilę nogę z gazu, nie umrze od tego. I niech mi nie błyska światłami, bo nic mu to nie da. CZTERY: "Zdradzę ci tajemnicę. Nie lubię szybkiej jazdy. Czasami jadę szybko jak mi się spieszy i mam daleko, ale nie błyskami nikomu światłami i nie wyjeżdżam przed maskę jadącym szybciej." No i chwała Ci za to. Szkoda, że takie rzeczy trzeba sobie wyjaśniać. Mnie po prostu zirytował Twój komentarz "…jak nie potrafisz, to jedź prawy pasem" - bo NIGDZIE w tekście autora nie było nic, co by sugerowało, że nie potrafi.
@kierofca: Jeśli Ty nie potrafisz jeździć zgodnie z przepisami, to siedź w domu. Drogi nie należą do Ciebie, miszczu kierownicy. Wiesz, co jest napisane w art. 4. kodeksu ruchu drogowego? Cytuję: "Art. 4. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego (…)". Czytaj to tak długo, aż zrozumiesz. A to znaczy, że jeśli ja jadę 140 (albo 120), chcę wyprzedać, a w lusterku widzę, że za mną jest 300 m wolnego miejsca - to mam prawi zakładać, że mam spokojny czas na wyprzedzenie tira. I naprawdę NIE MUSZĘ się zastanawiać, czy właśnie jakiś świr nie jedzie 200. Ograniczenie na autostradzie to 140. Zdrowy rozsądek (o którym w kodeksie też się wspomina!) nakazuje jechać nieco wolniej, kiedy droga jest mokra / śliska / pada deszcz / jest mgła etc. Jedziesz 140? Ok. Jedziesz 150, czy nawet 160? Pewni nikt Ci złego słowa nie powie. Jedziesz 200? To z łaski swojej zjedź na najbliższej stacji benzynowej, wysiądź z auta, pójdź do WC i mocno palnij łbem w ścianę. Może załapiesz. Przez takich "miszczów kierownicy", co to jadą "szybko, ale bezpiecznie" ginie najwięcej ludzi. Jak ja jadę 140 (czyli z MAKSYMALNĄ DOPUSZCZALNĄ PRĘDKOŚCIĄ) i wyprzedzam tira jadącego 100, to takie wyprzedzanie MUSI zająć kilka sekund. A jeśli wcześniej nie mogłem wyprzedzać, więc jechałem przez chwilę za tym tirem (czyli jechałem 100, jak on), to jak teraz zaczynam wyprzedzać, muszę przyspieszyć od tych 100 do wyższej prędkości. No niestety, nie jeżdżę Ferrari i nie mam na liczniku 140 w dwie sekundy po depnięciu na gaz. Więc to wyprzedzanie chwilę trwa. A jeśli w czasie tej chwili Ty mnie dogonisz, to spróbuj zrozumieć, że migając długimi NIC NIE ZYSKASZ. Nie zjadę Ci z drogi, póki nie skończę wyprzedzać. I nie będę jechał 180 tylko dlatego, że Ty masz taką fanaberię. Lubisz jeździć 180 czy 200? Zdradzę Ci tajemnicę: mam to w d… właśnie tam. Ten fakt nie zwalnia Cię z obowiązku przestrzegania przepisów.
Tak, jak piszą wyżej - dobry psycholog to podstawa, powinniście pójść w tym kierunku, bo (POZA wszystkim innym) to z czasem może fatalnie wpłynąć na Wasz związek. Tylko poszukajcie dobrze - najlepiej przez strony Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, żeby nie trafić na hochsztaplerów. I żadnej psychoanalizy przez …naście lat, to nic nie da. Terapia behawioralno-poznawcza, ewentualnie gestalt. Natomiast co do s…syna, który jej to zrobił: rozumiem, co czujesz, ale BEZ JEJ ZGODY nie podejmuj żadnych działań. Jeśli coś - to musi być JEJ decyzja, nie Twoja. I na pewno NIC w tej sprawie nie rób za jej plecami - prędzej czy później to się i tak wyda, a wtedy nie odzyskasz już jej zaufania (pomyśl: po tym, co przeszła, zaufanie facetowi i tak nie jest dla niej łatwe). Trzymajcie się.