@Lobo86:
Wstyd = kompleksy? To może jednak poczytaj czym jest wstyd, a czym są kompleksy. Mam wrażenie, że "mądrzysz się" usiłując na siłę udowodnić swoją tezę. I nie, wstyd nie jest "wszędzie opisywany jako uczucie negatywne". Choćby dlatego, że jeśli zrobiłem coś niewłaściwego i się tego wstydzę - to jest to jak najbardziej pozytywne zjawisko, świadczące o tym, że rozumiem normy i potrzebę ich przestrzegania.
Powtórzę: doskonale rozumiem osobę - zwłaszcza młodą - która nie che paradować nago przed innymi. Wiem, oczywiście, że są ludzie, którym to nie przeszkadza - i w porządku, ich wybór, ich sprawa. Ale jeśli komuś przeszkadza - to jego święte prawo i w miejscach publicznych powinien mieć zagwarantowane takie właśnie minimum prywatności.
@Tolek:
Zasłonki z plastiku źródłem grzybów? No to chyba rzeczywiście "parędziesiąt lat temu". Dziś zasłony prysznicowe produkuje się z materiałów, na których grzyby się nie rozwiajają. Nie mówiąc o tym, że nawet na klasycznych materiałach nie rozwiną się, jeśli w czasie sprzątania raz dziennie zasłonki zostaną spryskane płynem czyszczącym i spłukane. Bez przesady.
@Lobo86:
Mój drogi, w psychologa się nie baw, bo Ci nie wychodzi ;-) A ja akurat jestem psychologiem z wykształcenia i tu będę miał przewagę.
Co do wojska - przykład fatalny, bo układy panujące w wojsku w wielu sprawach są na granicy patologii. Nie mam żadnych kompleksów, nie mam zaburzeń tożsamości seksualnej, a już na pewno nie mam braków w poczuciu własnej wartości (jeśli już, to raczej należę do ludzi z odchyłem w przeciwną stronę - innymi słowy wśród moich licznych, niewątpliwych i ogromnych zalet skromność nie zajmuje pierwszego miejsca ;-)
Wychowałem się natomiast w świecie, w którym ceni się i szanuje prywatność i intymność. Nie mam problemu z rozebraniem się wtedy, kiedy jest to konieczne (u lekarza na przykład), natomiast konieczność paradowania nago przed obcymi ludźmi w sytuacji, w której można to rozwiązać inaczej, uważam za wynik olewactwa i klasycznego "tumiwisizmu" ze strony organizatorów takich miejsc.
To SZCZEGÓLNIE istotne w w przypadku nastolatków, które właśnie dojrzewają, ich ciało się zmienia i zdrowy wstyd jest absolutnie naturalnym uczuciem.
Z całym szacunkiem - nie zgadzam się. Każdy ma prawo do prywatności i nie-paradowania przed innymi nago. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego np. w prysznicach na basenie nie można zrobić prostych zasłonek pomiędzy nimi - tak, żeby można było zdjąć z siebie ostatnią część ubioru już po zasłonięciu się przed światem.
I fakt, że szatnia jest "rozdzielnopłciowa" moim zdaniem tego nie zmienia. Ja też bywam w miejscach, gdzie towarzystwo jest wyłącznie męskie - ale nie przyszłoby mi do głowy, że mogę się tam rozebrać do naga.
Sorry - ale nie lubię chodzić nago przed obcymi ludźmi i nie mam ochoty oglądać ich nago. Czy naprawdę jestem aż tak dziwny?…
@Lobo86:
Co do alkoholizmu - Lobo ma rację, nie Mavra. I właśnie medyczne i fachowe podejście mam na myśli (jestem psychologiem z wykształcenia). Nałóg to uzależnienie. Faktem jest, że są ludzie, którym ten kieliszek wina dziennie wystarczy, żeby się uzależnić. Ale to NIE ZNACZY automatycznie, że każdy, kto pije kieliszek wina dziennie do obiadu jest uzależniony. Proponuję jednak poczytać coś na ten temat.
Natomiast co do wesela - Lobo, nie masz racji. Raz - że to ich wesele i ich sprawa. Dwa - że skoro wiedzą, jaką mają rodzinę, doskonale rozumiem ich decyzję. Jaka przyjemność z wesela, na którym po dwóch godzinach część osób będzie pijana w trupa i będzie się odpowiednio do tego zachowywać? Niezapraszanie takich osób też nie jest dobrym wyjściem.
No i - nie ukrywam - wkurza mnie ta cholerna presja społeczna na opicie. "MUSISZ się ze mną napić". "ZE MNĄ się nie napijesz?!" "Nie wypijesz ZA MOJE ZDROWIE?!" "Wesele bez alkoholu to nie wesele!" - i tak dalej.
Jestem abstynentem, nie piję w ogóle. Ile razy jestem na jakimś przyjęciu, weselu, Sylwestrze - zawsze to samo. "Ale TYLKO KIELISZEK!". Ale to przecież tylko szampan". "Szklaneczka piwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła". Jakby od tego, czy wypiję, losy świata zależały. I - co ciekawe, ale też przykre - tylko w Polsce. Jak jestem zagranicą, nigdy tego nie doświadczam. "Nie pijesz wina? OK, chcesz wodę czy sok pomarańczowy?"…
@Garrett:
Uprzedziłeś mnie, dokładnie to samo chciałem napisać. Fachowiec mi radzi, że tak będzie lepiej? Super, chętnie wysłucham. Ale jeśli zdecyduję, że ma być tak, jak ja chcę - to MA BYĆ TAK, JAK JA CHCĘ. Gdybyście (do Autora tekstu) kładli płytki u mnie w domu, to w tym momencie musielibyście skuć - a następnie wynieść się z pracy, bo do ponownego kładzenia wziąłbym już inną firmę.
Każdy kij ma dwa końce. Jeden jest taki, że w Polsce wielu kierowców w ogóle chyba uważa, że używanie kierunkowskazów jest poniżej ich godności. A już na przykład przy zmianie pasa na autostradzie? Po co, prawda?…
Z drugiej… Nie ufałbym tak bardzo w przypadku rond czy skrzyżowań. Stałem kiedyś na skrzyżowaniu typu T - "górna kreska" była z pierwszeństwem, jak wyjeżdżałem z "nóżki", skrzyżowanie bez świateł. Stanąłem, popatrzyłem - z prawej pusto, z lewej jedzie VW Golf i MIGA PRAWYM, że będzie skręcał. No to ruszyłem.
A on nie skręcił. BUM.
Nic poważnego się nie stało, ale policjant był jednoznaczny: ja wyjechałem z podporządkowanej, więc moja wina. A że on migał? Trudno. Zasada ograniczonego zaufania. Zresztą tamten twierdził, że wcale nie migał…
Od tego czasu NIE RUSZĘ, dopóki nie widzę, że gość rzeczywiście zwalnia i zaczyna skręcać. Choćby nie wiem ilu Januszy stało za mną i trąbiło z irytacji, dlaczego nie jadę, skoro gość miga…
Po pierwsze - historia dość dziwna, w dzisiejszych czasach (także w USA) bardzo często żona ma inne nazwisko niż mąż.
Po drugie - hasło "ci paskudni Amerykanie" jest w tym kontekście bez sensu. Idioci zdarzają się wszędzie. Moja córka ma w klasie dziewczynę, której matka jest Polką, a ojciec - Gruzinem. Dziewczyna jest Polką, mieszka tu od urodzenia, ma polskie obywatelstwo - ale nazwisko ma gruzińskie (długie i kończące się na …szwili). W pociągu podmiejskim kontroler-idiota wypisał jej karę - bo miała ulgowy bilet, ale kiedy pokazała legitymację szkolną, pan kontroler uznał, że dokument jest na pewno sfałszowany. Dlaczego tak uznał? Bo "nikt nie może mieć takiego nazwiska". Serio.
@Librariana:
Co Ty za bzdury opowiadasz! W większości szkół brakuje nauczycieli, zwłaszcza przedmiotów ścisłych i języków obcych, jakie "po znajomości"?!
@aegerita:
Jako stary psiarz, w dodatku pochodzący z weterynarskiej rodziny, muszę powiedzieć: trujesz.
W Polsce też przepisy stanowią, że pies musi być "pod kontrolą". Ale pies bez smyczy jest "pod kontrolą" tylko w jednym przypadku: kiedy jest wyszkolony / wytresowany tak, że reaguje i przychodzi do właściciela NA PIERWSZE ZAWOŁANIE, niezależnie od sytuacji (nawet, jak ma ochotę gonić za kotem czy wiewiórką…).
Natomiast W KAŻDEJ INNEJ SYTUACJI pies w przestrzeni publicznej musi być na smyczy. A jeśli pies - jak ten jamnik - startuje ze szczekaniem do obcych psów / obcych ludzi, to NIE JEST pod kontrolą.
@GlaNiK:
"Nieznajomość prawa nie zwalnia z konsekwencji jeżeli się to prawo łamie."
Dokładnie. To jeszcze starorzymska zasada: "Ignorantia iuris non excusat" ("Nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem"). Czy, w wersji bardziej brutalnej, "Ignorantia iuris nocet" ("Nieznajomość prawa szkodzi") :-)
@Ascara:
Przyjacielu, KAŻDA praca ma swoje minusy i swoich "głupich szefów". Wiem, że kierowca TIRa nie ma łatwo - ale to NIE ZWALNIA GO Z OBOWIĄZKU PRZESTRZEGANIA PRZEPISÓW RUCHU DROGOWEGO.
Szanowny kolego,
nie chcę być niemiły, ale Twoje opinia na temat tego, jak i gdzie "się powinno" robić zakazy czy inne ograniczenia jest wyłącznie Twoją opinią. Szanuję Twoją pracę (naprawdę szanuję - znam kierowców ciężarówek i dobrze wiem, że to niełatwy kawałek chleba!). Szanuję też Twoje doświadczenie za kierownicą (na pewno większe niż moje).
Co KOMPLETNIE NIE ZMIENIA FAKTU, że masz PSI OBOWIĄZEK stosować się do przepisów ruchu drogowego (a więc także do znaków) tak samo, jak każdy inny uczestnik ruchu.
Jeśli jest zakaz wyprzedzania dla ciężarówek - a Ty jedziesz ciężarówką - to NIE WYPRZEDZASZ. Kropka. I Twoja opinia na temat tego zakazu w tym miejscu jest (z całym szacunkiem) absolutnie nieistotna).
Mieszkam na Mazowszu, mam rodzinę na Dolnym Śląsku (za Legnicą). Autostrada A4 za Wrocławiem w kierunku granicy do KOSZMAR. Wszędzie stoją znaki zakazu wyprzedzania dla ciężarówek - i 95% kierowców ciężarówek nic sobie z tego nie robi. Jedzie sobie TIR (tak, wiem że to nazwa potoczna) z prędkością 90 km/h. Za nim drugi - który jedzie na oko 90,5 km/h, może 91. Więc wyprzedza. Przez jakieś 5 km. Oczywiście pod warunkiem, że w połowie wyprzedzania nie zacznie się akurat podjazd, na którym okaże się, że ten wyprzedzający jest ciut cięższy, więc minimalnie zwalania. I przez kolejne 2 km wygląda to tak, jakby panowie jechali obok sienie i rozmawiali przez otwarte okna…
O wielkich TIRach zmieniających pas "przed nosem", w ogóle bez kierunkowskazu albo wrzucając kierunkowskaz już po rozpoczęciu manewru - nawet nie wspominam, to norma.
Szanujmy się NAWZAJEM, wszystkim będzie łatwiej…
@Ascara:
"Może z góry poszedł sobie np. 100, nie chciał hamować przed swoim kolegą, więc wbił się na lewy pas, a potem górka się skończyła?"
I juz za samo to powinien dostać porządny mandat. Lewy pas służy DO WYPRZEDZANIA, a nie jako wolne miejsce dla leniwych kierowców, którym "nie chce się hamować". Tak, wiem, że jak przyhamuje, to będzie musiał przez ładny kawałek rozpędzać te swoje 20 czy 30 ton. No i trudno - TO JEST JEGO PRACA.
Autostrada A4 - zwłaszcza za Wrocławiem w stronę granicy - to po prostu Dziki Zachód. Wszędzie stoją znaki zakazu wyprzedzania dla ciężarówek - i 90% kierowców TIRów NIC SOBIE Z NICH NIE ROBI. Gość, który jedzie 90 km/h po prostu MUSI wyprzedzić swojego kolegę, który jedzie 89 czy 89,5 km/h. Więc wyprzedzają się tak przez 5 kilometrów. Albo dłużej.
Do licha! Kodeks ruchu drogowego obowiązuje wszystkich - NIEZALEŻNIE od wielkości prowadzonego pojazdu!
@kierofca:
"Bez wyrównania lub zniesienia dopłat w całej unii celnej polski rolnik ma dużo gorszy zysk, niż rolnik ze starej UE."
To prawda. Ale ma też niższe ceny, mniejsze koszty utrzymania, nie wspominając już o śmiesznie niskich kosztach ubezpieczenia społecznego.
@kierofca:
No kurczę - i naprawdę uważasz, że ta metoda jest LEPSZA? Zamiast się zebrać do kupy, zrobić coś razem i dzięki temu osiągnąć lepsze ceny - obrazić się na skup i protestować, żądając pieniędzy od państwa?
@Eko: "Kooperatywa" to właśnie spółdzielnia (nie wiem, dlaczego WKS zamiast polskiego słowa używa angielskiej kalki) :-)
Ale tak, dokładnie o to mi chodzi.
Kurczę… Wiecie, jak takie problemy rozwiązują rolnicy w Europie Zachodniej? Tworzą SPÓŁDZIELNIE. Jasne, że rolnik nie będzie sam stał przy drodze i sprzedawał swoich malin, ma co innego do roboty. Ale jak ceny w skupach są za niskie, to duże grupa rolników tworzy spółdzielnię. Jak się ich zbierze kilkunastu czy kilkudziesięciu choćby - to wspólnie robię niewielką inwestycję: chłodnia, parę maszyn do pakowania. A potem uderzają do lokalnych sklepów i sieci handlowych. "Skup sprzedaje wam maliny po 5 zł za kilo? My wam sprzedamy po 3 zł".
I wszyscy są zadowoleni: rolnik dostaje 3 zł zamiast 1,50, sklepy kupują po 3 zamiast po 5, dzięki czemu mogą sprzedawać po 7, zamiast po 10. (oczywiście wszystkie ceny, które podaję, są tylko przykładowe, można tu podstawić inne liczby, ale zasada jest właśnie taka).
A u nas? Nie - rolnicy nie stworzą spółdzielni, nie spróbują zrobić czegoś razem, tylko przyjadą do stolicy i będą protestować, żądając podniesienia cen w skupie.
@nursetka: A w jakiej sprawie Diana była taka "wpływowa"? OK, można powiedzieć, że miała wpływ na kulturę popularną, ale jako "wielki człowiek"?… Wyżej niż Szekspir, Newton, Cromwell czy Nelson? To chyba jednak przesada :-) (W niczym nie ujmuję Dianie, nie o to chodzi).
Z całym szacunkiem, ale Twoje pytanie jest bez sensu.
Jak sam/a piszesz:
Pies -> odpowiedzialny jest właściciel.
Dziecko (małe) -> odpowiedzialny jest rodzic.
Gdzie więc widzisz to "różne traktowanie" w opisach historii?
Chyba, że chodzi Ci ogólnie o to, dlaczego ludzi traktuje się inaczej niż zwierzęta. Przy całej mojej miłości do zwierząt (a psów zwłaszcza) muszę powiedzieć, że jeśli ktoś tego nie rozumie - to chyba tłumaczenie nie ma sensu.
@szafa:
NIe tylko "kiedyś", w wielu kościołach nadal wiszą. Jak kobieta karmi, to przecież i tak zwykle nakrywa się jakąś chustką czy pieluszką - bądź co bądź kobiety także (większość z nich) nie mają ochoty gołego biustu obcym ludziom pokazywać. Awantury o spokojne, dyskretne karmienie piersią w centrum handlowym czy w parku uważam za objaw chorej frustracji. A, nie jestem i nigdy nie będę matką - bo jestem ojcem ;-)
@Lobo86: Wstyd = kompleksy? To może jednak poczytaj czym jest wstyd, a czym są kompleksy. Mam wrażenie, że "mądrzysz się" usiłując na siłę udowodnić swoją tezę. I nie, wstyd nie jest "wszędzie opisywany jako uczucie negatywne". Choćby dlatego, że jeśli zrobiłem coś niewłaściwego i się tego wstydzę - to jest to jak najbardziej pozytywne zjawisko, świadczące o tym, że rozumiem normy i potrzebę ich przestrzegania. Powtórzę: doskonale rozumiem osobę - zwłaszcza młodą - która nie che paradować nago przed innymi. Wiem, oczywiście, że są ludzie, którym to nie przeszkadza - i w porządku, ich wybór, ich sprawa. Ale jeśli komuś przeszkadza - to jego święte prawo i w miejscach publicznych powinien mieć zagwarantowane takie właśnie minimum prywatności.
@Tolek: Zasłonki z plastiku źródłem grzybów? No to chyba rzeczywiście "parędziesiąt lat temu". Dziś zasłony prysznicowe produkuje się z materiałów, na których grzyby się nie rozwiajają. Nie mówiąc o tym, że nawet na klasycznych materiałach nie rozwiną się, jeśli w czasie sprzątania raz dziennie zasłonki zostaną spryskane płynem czyszczącym i spłukane. Bez przesady.
@Lobo86: Mój drogi, w psychologa się nie baw, bo Ci nie wychodzi ;-) A ja akurat jestem psychologiem z wykształcenia i tu będę miał przewagę. Co do wojska - przykład fatalny, bo układy panujące w wojsku w wielu sprawach są na granicy patologii. Nie mam żadnych kompleksów, nie mam zaburzeń tożsamości seksualnej, a już na pewno nie mam braków w poczuciu własnej wartości (jeśli już, to raczej należę do ludzi z odchyłem w przeciwną stronę - innymi słowy wśród moich licznych, niewątpliwych i ogromnych zalet skromność nie zajmuje pierwszego miejsca ;-) Wychowałem się natomiast w świecie, w którym ceni się i szanuje prywatność i intymność. Nie mam problemu z rozebraniem się wtedy, kiedy jest to konieczne (u lekarza na przykład), natomiast konieczność paradowania nago przed obcymi ludźmi w sytuacji, w której można to rozwiązać inaczej, uważam za wynik olewactwa i klasycznego "tumiwisizmu" ze strony organizatorów takich miejsc. To SZCZEGÓLNIE istotne w w przypadku nastolatków, które właśnie dojrzewają, ich ciało się zmienia i zdrowy wstyd jest absolutnie naturalnym uczuciem.
Z całym szacunkiem - nie zgadzam się. Każdy ma prawo do prywatności i nie-paradowania przed innymi nago. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego np. w prysznicach na basenie nie można zrobić prostych zasłonek pomiędzy nimi - tak, żeby można było zdjąć z siebie ostatnią część ubioru już po zasłonięciu się przed światem. I fakt, że szatnia jest "rozdzielnopłciowa" moim zdaniem tego nie zmienia. Ja też bywam w miejscach, gdzie towarzystwo jest wyłącznie męskie - ale nie przyszłoby mi do głowy, że mogę się tam rozebrać do naga. Sorry - ale nie lubię chodzić nago przed obcymi ludźmi i nie mam ochoty oglądać ich nago. Czy naprawdę jestem aż tak dziwny?…
@vonKlauS: Fakt, nie zauważyłem, że tekst jest z 2015 :-)
@Lobo86: Co do alkoholizmu - Lobo ma rację, nie Mavra. I właśnie medyczne i fachowe podejście mam na myśli (jestem psychologiem z wykształcenia). Nałóg to uzależnienie. Faktem jest, że są ludzie, którym ten kieliszek wina dziennie wystarczy, żeby się uzależnić. Ale to NIE ZNACZY automatycznie, że każdy, kto pije kieliszek wina dziennie do obiadu jest uzależniony. Proponuję jednak poczytać coś na ten temat. Natomiast co do wesela - Lobo, nie masz racji. Raz - że to ich wesele i ich sprawa. Dwa - że skoro wiedzą, jaką mają rodzinę, doskonale rozumiem ich decyzję. Jaka przyjemność z wesela, na którym po dwóch godzinach część osób będzie pijana w trupa i będzie się odpowiednio do tego zachowywać? Niezapraszanie takich osób też nie jest dobrym wyjściem. No i - nie ukrywam - wkurza mnie ta cholerna presja społeczna na opicie. "MUSISZ się ze mną napić". "ZE MNĄ się nie napijesz?!" "Nie wypijesz ZA MOJE ZDROWIE?!" "Wesele bez alkoholu to nie wesele!" - i tak dalej. Jestem abstynentem, nie piję w ogóle. Ile razy jestem na jakimś przyjęciu, weselu, Sylwestrze - zawsze to samo. "Ale TYLKO KIELISZEK!". Ale to przecież tylko szampan". "Szklaneczka piwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła". Jakby od tego, czy wypiję, losy świata zależały. I - co ciekawe, ale też przykre - tylko w Polsce. Jak jestem zagranicą, nigdy tego nie doświadczam. "Nie pijesz wina? OK, chcesz wodę czy sok pomarańczowy?"…
@Garrett: Uprzedziłeś mnie, dokładnie to samo chciałem napisać. Fachowiec mi radzi, że tak będzie lepiej? Super, chętnie wysłucham. Ale jeśli zdecyduję, że ma być tak, jak ja chcę - to MA BYĆ TAK, JAK JA CHCĘ. Gdybyście (do Autora tekstu) kładli płytki u mnie w domu, to w tym momencie musielibyście skuć - a następnie wynieść się z pracy, bo do ponownego kładzenia wziąłbym już inną firmę.
Każdy kij ma dwa końce. Jeden jest taki, że w Polsce wielu kierowców w ogóle chyba uważa, że używanie kierunkowskazów jest poniżej ich godności. A już na przykład przy zmianie pasa na autostradzie? Po co, prawda?… Z drugiej… Nie ufałbym tak bardzo w przypadku rond czy skrzyżowań. Stałem kiedyś na skrzyżowaniu typu T - "górna kreska" była z pierwszeństwem, jak wyjeżdżałem z "nóżki", skrzyżowanie bez świateł. Stanąłem, popatrzyłem - z prawej pusto, z lewej jedzie VW Golf i MIGA PRAWYM, że będzie skręcał. No to ruszyłem. A on nie skręcił. BUM. Nic poważnego się nie stało, ale policjant był jednoznaczny: ja wyjechałem z podporządkowanej, więc moja wina. A że on migał? Trudno. Zasada ograniczonego zaufania. Zresztą tamten twierdził, że wcale nie migał… Od tego czasu NIE RUSZĘ, dopóki nie widzę, że gość rzeczywiście zwalnia i zaczyna skręcać. Choćby nie wiem ilu Januszy stało za mną i trąbiło z irytacji, dlaczego nie jadę, skoro gość miga…
Aha, czyli tak: nie lubisz osób niepełnosprawnych, bo ich rodzice zachowują się nieładnie?
Po pierwsze - historia dość dziwna, w dzisiejszych czasach (także w USA) bardzo często żona ma inne nazwisko niż mąż. Po drugie - hasło "ci paskudni Amerykanie" jest w tym kontekście bez sensu. Idioci zdarzają się wszędzie. Moja córka ma w klasie dziewczynę, której matka jest Polką, a ojciec - Gruzinem. Dziewczyna jest Polką, mieszka tu od urodzenia, ma polskie obywatelstwo - ale nazwisko ma gruzińskie (długie i kończące się na …szwili). W pociągu podmiejskim kontroler-idiota wypisał jej karę - bo miała ulgowy bilet, ale kiedy pokazała legitymację szkolną, pan kontroler uznał, że dokument jest na pewno sfałszowany. Dlaczego tak uznał? Bo "nikt nie może mieć takiego nazwiska". Serio.
@Librariana: Co Ty za bzdury opowiadasz! W większości szkół brakuje nauczycieli, zwłaszcza przedmiotów ścisłych i języków obcych, jakie "po znajomości"?!
@aegerita: Jako stary psiarz, w dodatku pochodzący z weterynarskiej rodziny, muszę powiedzieć: trujesz. W Polsce też przepisy stanowią, że pies musi być "pod kontrolą". Ale pies bez smyczy jest "pod kontrolą" tylko w jednym przypadku: kiedy jest wyszkolony / wytresowany tak, że reaguje i przychodzi do właściciela NA PIERWSZE ZAWOŁANIE, niezależnie od sytuacji (nawet, jak ma ochotę gonić za kotem czy wiewiórką…). Natomiast W KAŻDEJ INNEJ SYTUACJI pies w przestrzeni publicznej musi być na smyczy. A jeśli pies - jak ten jamnik - startuje ze szczekaniem do obcych psów / obcych ludzi, to NIE JEST pod kontrolą.
@GlaNiK: "Nieznajomość prawa nie zwalnia z konsekwencji jeżeli się to prawo łamie." Dokładnie. To jeszcze starorzymska zasada: "Ignorantia iuris non excusat" ("Nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem"). Czy, w wersji bardziej brutalnej, "Ignorantia iuris nocet" ("Nieznajomość prawa szkodzi") :-)
@Ascara: Przyjacielu, KAŻDA praca ma swoje minusy i swoich "głupich szefów". Wiem, że kierowca TIRa nie ma łatwo - ale to NIE ZWALNIA GO Z OBOWIĄZKU PRZESTRZEGANIA PRZEPISÓW RUCHU DROGOWEGO.
Szanowny kolego, nie chcę być niemiły, ale Twoje opinia na temat tego, jak i gdzie "się powinno" robić zakazy czy inne ograniczenia jest wyłącznie Twoją opinią. Szanuję Twoją pracę (naprawdę szanuję - znam kierowców ciężarówek i dobrze wiem, że to niełatwy kawałek chleba!). Szanuję też Twoje doświadczenie za kierownicą (na pewno większe niż moje). Co KOMPLETNIE NIE ZMIENIA FAKTU, że masz PSI OBOWIĄZEK stosować się do przepisów ruchu drogowego (a więc także do znaków) tak samo, jak każdy inny uczestnik ruchu. Jeśli jest zakaz wyprzedzania dla ciężarówek - a Ty jedziesz ciężarówką - to NIE WYPRZEDZASZ. Kropka. I Twoja opinia na temat tego zakazu w tym miejscu jest (z całym szacunkiem) absolutnie nieistotna). Mieszkam na Mazowszu, mam rodzinę na Dolnym Śląsku (za Legnicą). Autostrada A4 za Wrocławiem w kierunku granicy do KOSZMAR. Wszędzie stoją znaki zakazu wyprzedzania dla ciężarówek - i 95% kierowców ciężarówek nic sobie z tego nie robi. Jedzie sobie TIR (tak, wiem że to nazwa potoczna) z prędkością 90 km/h. Za nim drugi - który jedzie na oko 90,5 km/h, może 91. Więc wyprzedza. Przez jakieś 5 km. Oczywiście pod warunkiem, że w połowie wyprzedzania nie zacznie się akurat podjazd, na którym okaże się, że ten wyprzedzający jest ciut cięższy, więc minimalnie zwalania. I przez kolejne 2 km wygląda to tak, jakby panowie jechali obok sienie i rozmawiali przez otwarte okna… O wielkich TIRach zmieniających pas "przed nosem", w ogóle bez kierunkowskazu albo wrzucając kierunkowskaz już po rozpoczęciu manewru - nawet nie wspominam, to norma. Szanujmy się NAWZAJEM, wszystkim będzie łatwiej…
@Ascara: "Może z góry poszedł sobie np. 100, nie chciał hamować przed swoim kolegą, więc wbił się na lewy pas, a potem górka się skończyła?" I juz za samo to powinien dostać porządny mandat. Lewy pas służy DO WYPRZEDZANIA, a nie jako wolne miejsce dla leniwych kierowców, którym "nie chce się hamować". Tak, wiem, że jak przyhamuje, to będzie musiał przez ładny kawałek rozpędzać te swoje 20 czy 30 ton. No i trudno - TO JEST JEGO PRACA. Autostrada A4 - zwłaszcza za Wrocławiem w stronę granicy - to po prostu Dziki Zachód. Wszędzie stoją znaki zakazu wyprzedzania dla ciężarówek - i 90% kierowców TIRów NIC SOBIE Z NICH NIE ROBI. Gość, który jedzie 90 km/h po prostu MUSI wyprzedzić swojego kolegę, który jedzie 89 czy 89,5 km/h. Więc wyprzedzają się tak przez 5 kilometrów. Albo dłużej. Do licha! Kodeks ruchu drogowego obowiązuje wszystkich - NIEZALEŻNIE od wielkości prowadzonego pojazdu!
@kierofca: "Bez wyrównania lub zniesienia dopłat w całej unii celnej polski rolnik ma dużo gorszy zysk, niż rolnik ze starej UE." To prawda. Ale ma też niższe ceny, mniejsze koszty utrzymania, nie wspominając już o śmiesznie niskich kosztach ubezpieczenia społecznego.
@kierofca: No kurczę - i naprawdę uważasz, że ta metoda jest LEPSZA? Zamiast się zebrać do kupy, zrobić coś razem i dzięki temu osiągnąć lepsze ceny - obrazić się na skup i protestować, żądając pieniędzy od państwa?
@BlueBellee: https://pl.wikipedia.org/wiki/100_Najwybitniejszych_Brytyjczyków
@Eko: "Kooperatywa" to właśnie spółdzielnia (nie wiem, dlaczego WKS zamiast polskiego słowa używa angielskiej kalki) :-) Ale tak, dokładnie o to mi chodzi.
Kurczę… Wiecie, jak takie problemy rozwiązują rolnicy w Europie Zachodniej? Tworzą SPÓŁDZIELNIE. Jasne, że rolnik nie będzie sam stał przy drodze i sprzedawał swoich malin, ma co innego do roboty. Ale jak ceny w skupach są za niskie, to duże grupa rolników tworzy spółdzielnię. Jak się ich zbierze kilkunastu czy kilkudziesięciu choćby - to wspólnie robię niewielką inwestycję: chłodnia, parę maszyn do pakowania. A potem uderzają do lokalnych sklepów i sieci handlowych. "Skup sprzedaje wam maliny po 5 zł za kilo? My wam sprzedamy po 3 zł". I wszyscy są zadowoleni: rolnik dostaje 3 zł zamiast 1,50, sklepy kupują po 3 zamiast po 5, dzięki czemu mogą sprzedawać po 7, zamiast po 10. (oczywiście wszystkie ceny, które podaję, są tylko przykładowe, można tu podstawić inne liczby, ale zasada jest właśnie taka). A u nas? Nie - rolnicy nie stworzą spółdzielni, nie spróbują zrobić czegoś razem, tylko przyjadą do stolicy i będą protestować, żądając podniesienia cen w skupie.
@nursetka: A w jakiej sprawie Diana była taka "wpływowa"? OK, można powiedzieć, że miała wpływ na kulturę popularną, ale jako "wielki człowiek"?… Wyżej niż Szekspir, Newton, Cromwell czy Nelson? To chyba jednak przesada :-) (W niczym nie ujmuję Dianie, nie o to chodzi).
Namówcie wykładowcę, żeby poszedł do sądu, skoro "uzasadnienie" jego zwolnienia jest ewidentnie wyssane z palca.
Z całym szacunkiem, ale Twoje pytanie jest bez sensu. Jak sam/a piszesz: Pies -> odpowiedzialny jest właściciel. Dziecko (małe) -> odpowiedzialny jest rodzic. Gdzie więc widzisz to "różne traktowanie" w opisach historii? Chyba, że chodzi Ci ogólnie o to, dlaczego ludzi traktuje się inaczej niż zwierzęta. Przy całej mojej miłości do zwierząt (a psów zwłaszcza) muszę powiedzieć, że jeśli ktoś tego nie rozumie - to chyba tłumaczenie nie ma sensu.
@szafa: NIe tylko "kiedyś", w wielu kościołach nadal wiszą. Jak kobieta karmi, to przecież i tak zwykle nakrywa się jakąś chustką czy pieluszką - bądź co bądź kobiety także (większość z nich) nie mają ochoty gołego biustu obcym ludziom pokazywać. Awantury o spokojne, dyskretne karmienie piersią w centrum handlowym czy w parku uważam za objaw chorej frustracji. A, nie jestem i nigdy nie będę matką - bo jestem ojcem ;-)