Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kartezjusz2009

Zamieszcza historie od: 13 lutego 2018 - 13:11
Ostatnio: 1 marca 2024 - 15:42
  • Historii na głównej: 13 z 20
  • Punktów za historie: 1366
  • Komentarzy: 740
  • Punktów za komentarze: 3836
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
21 listopada 2018 o 14:44

@Lobo86: Z Wikipedii: Epidemia - występowanie w określonym czasie i na określonym terenie przypadków zachorowań lub innych zjawisk związanych ze zdrowiem w liczbie większej niż oczekiwana. Tak, jest to epidemia. Kilkunastu chorych to już zdecydowanie powyżej normy. W przypadku niektórych chorób taka liczba wystarcza, żeby zablokować całkowicie gospodarkę miasta. Prewencja jest bardzo wskazana. Co do tego konkretnego przypadku, szukałem odpowiednich danych: Ilość zachorowań w Polsce: 60-130 rocznie http://szczepienia.pzh.gov.pl/szczepionki/odra/ Czyli kilkanaście podpada pod epidemię. Co więcej, prawdopodobieństwo zachorowania przy spotkaniu z patogenem wynosi 95%: https://pl.wikipedia.org/wiki/Odra_(choroba) Jesteś zarażony, to prawie pewne, że będziesz chory. A zarazić się jest bardzo łatwo - wirus się przenosi drogą kropelkową. No i czy jest odporność populacyjna? http://szczepienia.pzh.gov.pl/szczepionki/odra/7/ No... przekroczyliśmy granicę zalecaną przez WHO i to tylko kwestia "czasu". Tylko nie wiesz kiedy i gdzie się zacznie. Oczywiście nie dyskutuję tutaj z samymi przytoczonymi danymi - nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, a jedynie znajduję informacje, które uważam, że stworzył ekspert. Jeśli jesteś "bardziej mądry" od tych lekarzy i naukowców, to powiedz.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
20 listopada 2018 o 9:53

Że tak powiem: klasyka. Miałem do czynienia z trzema uczelniami w jednym z większych miast Polski. Klasyką był brak doinformowania. Klasyką było siedzenie po 12 godzin na uczelni, z czego 5 to były zajęcia, a reszta przerwy. I klasyką było stwierdzenie, że "śmierć jednostki to tragedia, a śmierć milionów to statystyka" (czyli nie przejmują się studentami). Ogólnie twierdzę, że studia to najgorszy czas w życiu.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 listopada 2018 o 9:54

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 listopada 2018 o 15:08

@bleeee: W hipermarkecie raczej ciężko o jeżdżące samochody albo latające sroki :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 listopada 2018 o 12:13

@bazienka: polecam takie rozwiązanie! Problemem jest tylko koszt/ trudność o duplikat, no i takie ukrycie, żeby dziecko nie znalazło zapasowych. ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
13 listopada 2018 o 10:04

@Lobo86: pojęcie odporności populacyjnej/zbiorowej dotyczy sytuacji w której liczy się prawdopodobieństwo wystąpienia epidemii danej choroby. Jeśli prawdopodobieństwo jest dostatecznie małe, mówi się, że populacja jest odporna. W przypadku opisanym przez autora, prawdopodobieństwo wystąpienia epidemii wynosi 100% (bo przecież epidemia właśnie trwa), czyli odporność populacyjna wynosi 0%.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
9 listopada 2018 o 17:08

@xpert17: Ciekawe rozwiązanie. Zastanawiam się, jak wpływa to na psychikę kierowców TIR-ów. xD

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
2 listopada 2018 o 15:51

@Lobo86: Odpowiem, że tak, spędzam stosunkowo dużo czasu z rodziną czy znajomymi. Nawet jeśli nie mieszkają zbyt blisko. Z lepszą moją połówką nawet czasem narzekamy, że nie mamy weekendu tylko dla siebie. A rodzina, która kiedyś (ze 2-3 pokolenia wstecz) emigrowała: bardzo często wracali do Polski na wakacje czy inne okazje. To były inne czasy, ale też inne podejście do emigracji.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
2 listopada 2018 o 12:30

Szukałem w komentarzach, ale niestety nie znalazłem: dlaczego czyjeś zaniedbanie jest powodem do dopuszczenia aborcji? Trochę się domyślam, ale nieco mi brakuje logiki w tym toku myślenia. Jeśli ktoś potrafi jasno wyjaśnić, to poproszę.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
29 października 2018 o 14:22

@krzychum4: Albo na desperację ;)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
25 października 2018 o 13:16

"Dzień przed wyjazdem zacząłem ogarniać wszystko, ściągać Bilety, szukać transportu na miejsce" Mam nadzieję, że wyciągnąłeś nauczkę na przyszłość, żeby robić wszystko z większym wyprzedzeniem ;). Ja jak gdzieś jadę, staram się maksymalnie zabezpieczyć przed takimi ewentualnościami. Bilet trzymam na mailu, wydrukowane i na czytniku e-booków tak szybko, jak to jest możliwe. Walizkę planuję pakować na dwa dni przed wyjazdem, mając listę w ręku co jest do spakowania. Mimo, że robię wszystko co w mojej mocy, i tak wiem, że o czymś zapomnę. Ale nie przejmuję się zbytnio. Nawet gdyby był jakiś problem, mam kilka alternatyw w zanadrzu. Przewiduj nieprzewidywalne!

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
25 października 2018 o 9:54

Widzę, że dyskusja zeszła na temat: czy praca za granicą jest lepsza czy gorsza od tej w kraju? To opowiem, że stosunkowo z początku mojej kariery zawodowej miałem okazję startować do pracy za granicą (Szwecja). Potencjalnie zarabiałbym tam miliony złotych monet. Więcej niż w Polsce po latach doświadczenia więcej. Oczywiście zacząłem się nad tym zastanawiać. Ale stwierdziłem, że mi się to po prostu nie opłaca. Dlaczego? Po pierwsze, życie w tym kraju jest dużo droższe i zgodnie ze znalezionymi w Internetach informacjami, nie oszczędzałbym dużo w porównaniu z zarobkami. Po drugie, rozłąka. Rozłąka z rodziną i dziećmi albo zabieram dzieci ze sobą i wtedy zupełny brak dziadków. Zrezygnowałem i nie żałuję. Kupiłem mieszkanie w Polsce i żyjemy na wyższym poziomie niż tam. Nie musimy się martwić o to, co zrobimy po powrocie z kontraktu i na co będzie nas stać. Ostatecznie znalazłem pracę tu, w Polsce, która wystarcza nam w pełni i dzięki której moim dzieciom niczego nie brakuje. I jeśli @lobo by się kłócił o to, że przecież o te kilka złotych więcej byłoby tam, na obczyźnie, to potwierdzę. Ale nie zostałyby uwzględnione koszty ukryte takie jak podróże czy trudne do określenia koszty związane z brakiem akceptacji społecznej.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
25 października 2018 o 9:42

@pierwszyswiat: Dyskusja dyskusją, ale z tym "praca ponad ludzkie możliwości" to bym uważał. Nie tak dawno opisałem podobny przypadek z polskiego podwórka, to osoba, o której pisałem, została zwyzywana od nierobów i wykorzystującej pracodawcy. Bo skoro da się przenieść 18 ton zamiast 9, to chyba dobrze, prawda? (ironia, jakby ktoś nie zauważył ;) )

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
24 października 2018 o 9:13

Mam znajomego, który lata temu jeździł do Włoch na "pomidory". Raz trafił do obozu pracy. Od Auschwitz różniło go tylko brak gazu. Na szczęście miał głowę na swoim miejscu oraz uczył się języka na własną rękę. Żeby zniewolić ludzi zabierali im paszporty (znajomy nie pozwolił sobie na to). W pewnym momencie nie wytrzymał i po prostu uciekł.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
23 października 2018 o 9:52

Obyś kiedyś poszedł po rozum do głowy ;) .

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
22 października 2018 o 17:49

Z moją małżonką mamy podobnie, ale inaczej :D. Mamy "stary dowód" z adresem, który jest nieaktualny. W nowych dowodach nie ma adresu, a według urzędników nie powinniśmy mieć z tego tytułu żadnych problemów. No ale nie może być tak różowo: 1. Jeden ze szpitali (a właściwie pani w odpowiednim okienku) nie przyjmuje do wiadomości, że adres zamieszkania i zameldowania nie znajduje się na dowodzie osobistym. 2. Poczta Polska w swoich procedurach ma, że jeśli w dowodzie jest coś innego, to nie może wydać listu awizo na osobę zamieszkałą pod tym samym adresem. No i moja żona znalazła obejście: nosi ze sobą (trzyma w portfelu) ksero potwierdzenia zameldowania. Zastanawiamy się tylko, kiedy będzie musiała tego użyć. Ja się zastanawiam tylko, czy nie lepiej użyć prawa jazdy? (tam adres jest i musi być ważny)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
22 października 2018 o 15:11

Mnie tylko przeraził brak informacji w Internecie, kto jest na listach wyborczych. Owszem, późno się za temat wyborów zabrałem (sobota wieczór), ale starałem się znaleźć najbardziej rzetelne informacje, jakie mogły być. I tak, po kilku godzinach szukania informacji i dyskutowania o nich, mieliśmy napisane, na kogo głosujemy (początkowo mieliśmy głosować inaczej, ale ostatnia znaleziona informacja ujednoliciła nasze wybory). Oczywiście na koniec było inaczej - jedna lista była kompletnie inna niż ta z Internetu i musieliśmy wybierać kogoś "w ciemno". I tak każde z nas zagłosowało inaczej :D . Aha... żeby nie było. Szukałem też informacji na BIP o zgłoszonych kandydatach - zablokowany dostęp (cisza wyborcza?!).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 października 2018 o 19:05

A co mają powiedzieć rodzice dziecka, które w wieku 1,5 roku powie jakimkolwiek drzemkom "nie"?! Bujasz - ryczy, odstawiasz na podłogę - zadowolone zaczyna się bawić. Tylko potem dziecko w nocy śpi po 12-14 godzin...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
19 października 2018 o 18:51

@urbankrwio: Ja także nie podpisywałem, ale żyję w kraju w którym takie przepisy istnieją i się do nich dostosowuję. A jeśli chcę coś zmienić - są od tego wybory, ewentualnie mogę próbować przeforsować konkretną ustawę z własnej inicjatywy (kwestia znalezienia odpowiedniej liczby popierających mnie ludzi). Niestety żyjemy w takim otoczeniu i czasach, że zmiany się po prostu nie opłacają dla Państwa. Sąsiedzi z zachodu wydają krocie na socjały, sąsiedzi ze wschodu jeśli nie idą w tym samym kierunku, to dążą do dyktatury. Jeśli zrobiłby ktoś u nas rewolucję, skończyłaby się najprawdopodobniej bardzo źle.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
19 października 2018 o 18:37

To może dla odmiany, żeby pokazać, że można inaczej (taka przeciwwaga do opisanej historii): Moje dzieci urodziły się zdrowe. Nie było zawsze różowo, ale generalnie nie było z nimi większych problemów. Żona karmiła mlekiem z piersi, ale nie zawsze piersią. Gdy ilość karmień była z grubsza taka sama po mojej stronie jak i jej - dziecko miało relację z obojgiem rodziców. Gdy ona karmiła częściej - dziecko przywiązywało się bardziej do matki. Karmiliśmy ile się da mlekiem matki, bo po prostu zdrowsze. Ale nie było jakiejś specjalnej diety. Nawet na 2-3 tygodnie po porodzie trafiła pizza domowej roboty. Dziecku nie zaszkodziło. Ale z jedzeniem było i tak ostrożnie. Ogólnie mówiono nam, że w standardowym przypadku dieta nie ma większego znaczenia, byle nie wpadać w skrajność. Żeby po prostu były wszystkie potrzebne składniki w odpowiednich proporcjach. Tak działaliśmy i nie spotkaliśmy się z większymi problemami. Co do mleka modyfikowanego - trzeba było przejść, bo po pół roku kończyła się sensowna laktacja. Wtedy przechodziliśmy na śmierdzące mleko z proszku, a dziecko... tu bywało różnie. Pierwsze - jak tylko miało okazję przejść na naturalne krowie, to więcej nie tknął proszkowego. Za to drugie dziecko nie chciało się z proszkowym rozstać. Krowiego nie tknie i już. Poruszona była jeszcze kwestia spania. Dzieci zawsze miały swoje łóżeczko. Osobne. Nie spały z nami, poza wyjątkowymi sytuacjami (np. ostre ząbkowanie, silne kolki). Po pół roku życia zwykle lądowały w osobnym pokoju. Oczywiście bacznie obserwowaliśmy sen dzieci i zawsze była włączona "niania elektroniczna" (zaraz się sypną komentarze, że dziecko ma po falach elektromagnetycznych ugotowany mózg xD). Z obserwacji wyciągaliśmy wnioski. Na przykład gdy syn zaczął bać się ciemności, szukaliśmy rozwiązania w postaci świecącej zabawki albo czegoś podobnego. Jak pomogło, odstawialiśmy powoli, żeby nauczył się, że jednak ciemność nie gryzie. Czy moje dzieci ucierpiały? Nie. I mogę to powiedzieć z niemal pewnością, bo zgodnie z moją wiedzą, rozwijają się co najmniej "w normie". Oby tak było dalej. I żeby nikt się nie doczepił: moje dzieci były i są zdrowe. Zero alergii, naturalne problemy dziecięce, żadnych operacji ani nic poważnego. Jeśli ktoś ma dziecko z alergiami albo czymś poważniejszym, to oczywiście trzeba stosować się ściśle do zaleceń lekarza.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
19 października 2018 o 18:19

@urbankrwio: Mimo, że zgadzam się z tym, że teorie spiskowe (i nie tylko) robią ludziom wodę z mózgu, jednak muszę przyznać, że tak drastyczne środki jak sterylizacja prowadzą do bardzo dużego zła. Wystarczy spojrzeć na historię świata w pierwszej połowie XX wieku. Właśnie takie myślenie królowało najpierw w USA, a potem w państwach totalitarnych.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
18 października 2018 o 23:30

Biuro nr 1.: wspólne z innymi firmami. Notorycznie podbierali nasze (podpisane logiem firmy!) kubki. Trudno, przeżyjemy, skorzystamy z tych niepodpisanych. Kupiła nas duża korporacja. Biur nr 2.: wspólne z "kolegami" z korporacji. Kubki raz dane do szafki - zniknęły zanim zdążyliśmy otworzyć oczy przy mruganiu. Zauważyliśmy, że w kantynie brakuje łyżeczek, widelców i ogólnie sztućców ("do herbaty nóż czy dwa cukru?"). Poprosiliśmy naszego szefa o sztućce - załatwili. W dużej ilości. W ciągu 2 tygodni zniknęły. Niestety nie mamy dostępu do pomieszczenia "kolegów", żeby sprawdzić swoje przypuszczenia. I wiemy, że ktoś z tamtej części ma lepkie rączki (kilka razy widzieliśmy, że przynieśli nasze kubki - dalej firmowe - jako swoje). Paradoksalnie, jest tam więcej obcokrajowców niż polaków. Pytanie, czy cebula jest importowana z innych części świata?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
16 października 2018 o 21:41

@luboworlowa: Napisałem, że krótko żyję, bo żyją ludzie starsi ode mnie. W sporej większości są zgodni w kwestii interesu istnienia Kościoła i tego, żeby ludzie do niego należeli. Skoro Ty uważasz się za kogoś mądrzejszego od tych wszystkich ludzi... no cóż. To o Tobie źle świadczy. Podobnie źle świadczy lekceważący ton i totalny brak ortografii.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
16 października 2018 o 17:42

@luboworlowa: ...Twój komentarz xD

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
16 października 2018 o 17:39

@luboworlowa: Tak, istnienie Kościoła czy innej instytucji związanej z wiarą jest w interesie społeczeństwa. Współcześnie można zobaczyć nie jedną parafię, gdzie kościół jest centrum informacyjnym, a księża czasami potrafią zrobić "pospolite ruszenie" w razie jakiegoś wypadku. Dodatkowo dodaj sobie, że dobry ksiądz zastąpi psychologa w niektórych przypadkach (tych "lżejszych"), a gdy sam nie da rady - poleci specjalistę. Oczywiście mówię tu o sytuacjach, które spotykałem w swoim krótkim życiu i wiem, że w historii takowe były. Niestety były też z zgoła odmienne sytuacje, ale na szczęście w mniejszości.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
15 października 2018 o 9:16

Księża dzielą się na dwie grupy: księży z powołania i urzędników. Ci pierwsi dbają o parafian, wzbudzają wiarę, budują, remontują, są po prostu pasterzami. Ci drudzy... sami widzicie. Na moje szczęście zdecydowanie więcej pasterzy było w moim życiu. Ale Kościół to zbiór ludzi, a ludzie są różni. Nie każdy miał tak różowo jak ja :( .

« poprzednia 1 221 22 23 24 25 26 27 28 29 30 następna »