Profil użytkownika

Xynthia ♀
Zamieszcza historie od: | 30 sierpnia 2017 - 21:03 |
Ostatnio: | 19 maja 2025 - 22:19 |
- Historii na głównej: 158 z 172
- Punktów za historie: 20441
- Komentarzy: 715
- Punktów za komentarze: 5315
Zamieszcza historie od: | 30 sierpnia 2017 - 21:03 |
Ostatnio: | 19 maja 2025 - 22:19 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Motokiller | Demotywatory | Mistrzowie | Komixxy |
@Bryanka: Mam wrażenie, że osoby szczupłe czy wręcz chude są jednak gorzej traktowane niż te "przy kości" - zaznaczam, że mówię tu o pulchniejszych osobach, a nie mocno otyłych. Był taki czas, ze przy wzroście 160 cm "w kapeluszu" ważyłam ponad 73 kg (ile ponad, to nie wiem, bo jak waga pokazała 73, to już więcej na nią nie weszłam, ale widziałam po sobie, ze jeszcze mi się "przybrało") i nie słyszałam krytyki, tylko zdania typu "no dobra, do szczuplaczków to ty nie nalezysz, ale nie przesadzaj, nie wyglądasz źle". Natomiast odkąd ważę 53 kg i mniej (dobra, staram się nie schodzić na to mniej, bo figurę wtedy mam super, ale twarz mi się robi "wpadnięta" i wyglądam jak śmierć na chorągwi) to często słyszę przytyki "jesz cos w ogóle?", "jaka ty chuda jesteś!", "po co się tak głodzisz?". Gwoli wyjaśnienia - nie głodzę się, jem tyle, na ile mam ochotę, nawet zdarza mi się całą czekoladę na raz zeżreć... Ale CZASAMI, nie codziennie.
A wiesz, że schronisko nie ma możliwości wcześniejszego zdiagnozowania występowania lęku separacyjnego u psa? On objawia się, kiedy pies zostaje SAM w domu, w schronisku raczej nie ma szans się ujawnić, bo dosyć rzadko występuje jego skrajna odmiana, tzn. reakcja lękowa na brak człowieka, w schronisku są inne psy i lęk separacyjny albo nie ujawnia się, albo ujawnia się w delikatnej formie, nie do zaobserwowania przez pracowników schroniska. Dlatego większość fundacji kładzie taki nacisk na oferowanie psom domów tymczasowych, bo niektóre rzeczy "wychodzą" dopiero w warunkach domowych... Subiektywnie, z twojego punktu widzenia, sytuacja piekielna, przez rok nad uchem ci ujadał pies po kilka godzin dziennie, patrząc obiektywnie - właścicielka nie olała, tylko podejmowała wiele prób rozwiązania problemu. Ciężko ocenić, czy zrobiła wszystko, co w jej mocy, czy próbowała wszystkich możliwych rozwiązań.
@Ohboy: Mam małego psa, w dodatku kiedy wzięłam Kruszynę ze schroniska, miała ok. 10 lat. Wiesz, jak to mówią "starego psa nowych sztuczek nie nauczysz", ale jednak pewne rzeczy były dla mnie podstawą i jakoś nie wierzę, że nie da się nauczyć psa: - przybiegać na zawołanie - zawsze, w każdej sytuacji; - chodzić przy nodze - dobra, nie mówię że grzecznie i karnie przez cały spacer, ale jak mówię "do nogi", to ma się tam znaleźć, żebyśmy mogły np. bezpiecznie przejść przez ulicę albo "ominąć" większego psa (Kruszyna boi się dużych psów); - reagować na komendę "nie wolno!" - czyli nie robić pewnych rzeczy (skakać na ludzi, pogonić kota czy wytarzać się w kałuży); Jedyne, w czym poniosłam porażkę, to komenda "nie rusz!", tzn. połowicznie - w domu Kruszyna grzecznie wypluwa z pyska to, co tam akurat do niego wzięła, a nie powinna, na spacerze na komendę "nie rusz!", jeszcze szybciej pożera/połyka śmiecia, który akurat znalazła... Byłam zmuszona zakładać jej kaganiec na spacery. Nic więcej nie wymagałam.
@rodzynek2: Nie jest na liście psów agresywnych i słusznie, moja sunia była przyjacielem wszystkich ludzi, ktoś kto ją raz pogłaskał był już "swój" na zawsze. Natomiast mają bardzo silny instynkt opiekuńczy (zwłaszcza suki, ale psy też) i faktycznie w sytuacji zagrożenia osoby, którą mają "pod opieką" włącza im się opcja "groźny pies". Moją sunię w takiej sytuacji widziałam trzy razy - jedna to opisana historia, druga też kiedyś opisywałam jak zaatakował ją (nie mnie) ON-ek, trzecia to zawarczała i pokazała zęby jakiemuś mijającemu nas na ulicy mężczyźnie, do dzisiaj nie wiem kto to był i o co jej chodziło... Poza tym to pies wesoły, przyjazny, a ten słynny "szczękościsk", którym straszą, występuje tylko w określonych okolicznościach - boksery były używane do walk psów i ewentualnie dla innych psów mogą stanowić zagrożenie, nieodpowiednio prowadzone lub wręcz poszczute na innego psa, wtedy tak, po "wgryzieniu się" w miękkie części ciała (gardło lub brzuch) dostają szczękościsku i biedny ten drugi pies... Natomiast w stosunku do ludzi nie są agresywne. Ale weź to wytłumacz 12-latce, która boi się, że jej psa zabiorą i uśpią...
@Michail: Wystarczyło, że złożyła pismo z bardzo ogólnikowym "Pan Piekielny użytkuje balkon w sposób, który mi bardzo przeszkadza." I już. Wystarczająco ogólnikowe, a pismo jest i muszą jakoś zareagować. No bo chyba nie liczysz na to, że ktokolwiek w administracji miałby ochotę dochodzić, w czym tak naprawdę problem? Wyślą upomnienie i "odfajkowane".
Mnie podobny numer zrobiła moja własna babcia, miałam ok 4-5 lat, kiedy rodzice wyjechali na kilka dni zostawiając mnie pod opieką babci u nas w domu. Byłam dzieckiem, które miało jakieś swoje drobne pieniądze, aczkolwiek jeszcze nie do końca orientowałam się w ich wartości i zdarzało się, że w sklepie zabrało mi paru groszy, gdy chciałam cos kupić. Babcia ze słodkim uśmiechem dokładała, zgarniała paragon, po czym akurat byłam świadkiem, jak przedstawiała te paragony mojej mamie, z którą się potem rozliczała. Poczułam się oszukana, bo to ja płaciłam, a babcia przedstawiła to tak, jakby ona za te wszystkie drobiazgi zapłaciła. Kwota na pewno była śmieszna, bo to chodziło o jakieś drobne słodycze, czy naprawdę tanie zabawki za parę groszy, mnie chodziło o sam fakt - to JA kupiłam, płaciłam, babcia tylko dołożyła (albo i nie, ale paragon i tak zgarnęła).
@HelikopterAugusto: Kurczę, gdyby tylko był jakiś sposób na "bezproblemową obsługę" tej kartki, np. kładzenie jej odwrotnie, gdy gdzieś wyjeżdżasz (no bo faktycznie, też bym nie chciała ogłaszać całemu światu, gdzie mieszkam i gdzie parkuje mój samochód)... Ale przecież się nie da, bo jesteśmy dorosłymi, pracującymi ludźmi i mamy mnóstwo rzeczy do zapamietania.
@Trepcio: A jesteś pewien, że wtedy by nie było "no kurczę, przecież to jest za małe i zaraz się zgubi, nie można było znaleźć lepszego rozwiązania?"
@Honkastonka: Dokładnie, szukanie problemów na siłę...
@Nanatella: Ale ten problem dotyczy tylko Piekielnych, innych stron nie... Przeglądarka zawsze mnie pyta, czy tłumaczyć stronę, nie mam tego ustawione tak "z automatu". Chociaż owszem, dla mnie też to zabrzmiało jak tekst przetłumaczony na jakiś inny język, a potem z powrotem na polski.
@pasjonatpl: Skąd ja to znam... Klaps czy wręcz wpie*dal jako metoda wychowawcza dziwnym trafem jest stosowana tylko do pewnego wieku dziecka, ciekawe dlaczego? Po raz pierwszy (i ostatni) dostałam plaskacza w twarz (zamiast jak zwykle jakieś klapsy na tyłek) tak za nic, bo matka była niewyspana i coś jej się wydawało, miałam 15 lat i wychodziłam właśnie na egzamin do liceum (tak, wtedy jeszcze, aby się dostać do liceum, zdawało się egzaminy). Powiem ci, że ręka mi drgnęła, ale nie, nie oddała bym... Ale matka musiała to widzieć i od tej pory nagle okazało się, ze "lanie" jednak nie jest potrzebne przy wychowywaniu dziecka.
Kurczę, moja przyjaciółka "od zawsze" miała w domu koty, ale nie uważała, że jej córki wychowywane razem z kotami w jakiś magiczny sposób posiądą wiedzę, co wolno, a co nie. Ponieważ był to dla mnie jakby drugi dom, często razem z nią tłumaczyłam dziewczynom (w tym mojej Młodej) nawet najbardziej oczywiste rzeczy - nie ciągniemy kota za ogon, bo go to boli; nie przytulamy kota za mocno, bo go dusimy; kot nie zawsze ma ochotę na zabawę, jak ucieka albo prycha, daj mu spokój. I przede wszystkim - każdy kot jest inny, to że jeden z nich uwielbia być wożony w zabawkowym wózeczku, przykrywany kołderką i nawet ubierany w jakieś czapeczki i szaliczki, nie oznacza, że pozostałe będą się na to zgadzać. Dzieci koegzystowały z kotami w pełnej zgodzie, a hasło "mama, kot mnie podrapał!" usłyszałyśmy może ze dwa-trzy razy.
Sorki, ze tutaj, ale nie będę przecież historii z tego powodu pisać... Czy ktoś też ma problem ze stroną? Otwiera mi się bez problemu, natomiast przy próbie przejścia z poczekalni na główną lub wejścia w komentarze wyświetla się komunikat "zła brama", strona staje się niedostępna i jest problem z jej ponownym otworzeniem. Zarówno na komputerze, jak i na telefonie.
@Daro7777: Oh, no... Serio, miałam dodać dopisek "ironia" albo "żarcik" na końcu mojej wypowiedzi, ale uznałam, ze skoro z przymrużeniem oka odpisuję na czyjś równie żartobliwy (czy tam ironiczny) komentarz, to jednak nie muszę. Znowu kogos przeceniłam.
@Daro7777: Krytyka nie była konstruktywna, bo nie chciało mi się wymieniać tego wszystkiego, co spowodowało, że historię koszmarnie się czyta. I nadal mi się nie chce ;) Więc była po prostu moją subiektywną opinią, nie musisz czuć się zraniony. Ale z kolei masz prawo do własnych odczuć i czuć się mocno zraniony zdaniem nieznanej ci tak naprawdę osoby z internetu.
@HelikopterAugusto: Dokładnie. W pracy pracuję, a nie zajmuje się telefonem, jednak mam zmiany po 12 godz., czyli ok. 13-13,5 godz. nie ma mnie w domu i bardzo prawdopodobne jest, że w tym czasie wydarzy się coś, co będzie wymagało telefonu do mnie. I wtedy odbieram, jak najszybciej reaguję na daną sytuację i wracam do pracy. Na opcję "u nas w pracy nie wolno uzywac telefonu" bardzo grzecznie bym podziękowała za taką pracę.
A ja myślałam, że gorzej niż Szembor to się nie da pisać...
Chcę te koty!!! Za ile sprzedasz? A, dobra, doczytałam, że już dawno sprzedałaś na OLX...
@Habiel: Widzisz, kazdy ma inne doświadczenia, ja jako dziecko bywałam na weselach i wspominam je świetnie. Nie wiem, jak to wyglądało z perspektywy dorosłych, ale chyba dzieciaki nie były problemem na weselu, mimo że wtedy nie było animatorów i innych atrakcji. Po prostu mieliśmy osobny stolik, dyskretną "naprzemienną" opiekę matek/innych krewnych, tańczyliśmy i wygłupialiśmy się, a jak zaczynały się "kleić oczy", to było wyznaczone miejsce do spania. Ja uważam, że wesele jest rodzinną imprezą, a dzieci należą do rodziny. Ale szanuję zdanie tych, którzy nie chcą dzieci na weselu, to ich wesele, ich święto i mają prawo je spędzić w takim towarzystwie, jakie uważają za stosowne.
@kambaczek: Znam osobę z tzw. "słuchem absolutnym", bez żadnej edukacji muzycznej potrafi powtórzyć każdy kawałek ze słuchu, bez znajomości nut zagra wszystko, co usłyszy (no po co mi nuty? przecież ja słyszę, jaki to dźwięk) i on w ogóle nie ma zamiłowania do muzyki, nudzi go to. Ma swój własny warsztat samochodowy i auta naprawia "na słuch", czyli słucha, jak pracuje silnik i wie, co trzeba naprawić.
@Ohboy: Pies też mnie nauczył pewnych rzeczy, np. żeby zużyte chusteczki higieniczne od razu wyrzucać, bo jak dorwie jakąś, to rozszarpie na strzępki, które potem zbieram po całym mieszkaniu. No i żeby dobrze zamykać kosz na śmieci, bo inaczej też mam "trochę" sprzątania...
Moja "schroniskowa" kotka mimo że "kuwetowa", nie toleruje żadnych rzeczy leżących na podłodze, wszystko zasika - ciuchy w pierwszej kolejności, ale np. torbę foliową czy jakiś papier też. Nie robię z tego problemu, bo to wreszcie nauczyło Młodą nie rzucać ciuchów i śmietków na podłogę z opcją "dobra, później to sprzątnę i wyniosę", nie jest dla mnie tragedią, że w łazience nie mogę mieć dywanika na podłodze i nie mam pretensji do kota, jak mi reklamówka spadnie na ziemię i po pół minucie jest zasikana... No cóż, nie wiedziałam oraz nie byłam w stanie tego przewidzieć, ale ona tak ma i trzeba to z godnością "przyjąć na klatę" ;)
@zendra: Tak, zgadza się, ale coś im nie wyszło, to cała jedna strona to "lanie wody" o RODO, podczas gdy w umowie zazwyczaj się tego nie ujmuje albo ujmuje krótko - obowiązuje cię RODO i tyle. A tu szczególiki, duperelki itp. Chyba za dużo podpunktów założyli, a potem im się musiało zgadzać z ostatnią stroną, więc już pisali w tej umowie cokolwiek...
@szafa: Powiem ci, że też tego nie ogarniam, tym bardziej że to wszystko jest w punkcie zawierającym kary finansowe na rzecz zleceniodawcy. Czyli co, ktoś (powiedzmy) ukradnie podopiecznemu 100 zł, to ma zapłacić fundacji 300 zł? Co to za wygibas prawny w ogóle???
@Michail: Fałszowanie dokumentów zawsze jest karalne, ale jak to udowodnię? Moje słowo przeciwko ich "pani żadnych parafek nie stawiała, podpisała umowę na ostatniej kartce i tyle, a teraz wymyśla". Tym bardziej, że jak znam życie i ludzi, nikt z asystentów tego nie parafował, ba, większość nie czytała...