Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Xynthia

Zamieszcza historie od: 30 sierpnia 2017 - 21:03
Ostatnio: 24 kwietnia 2024 - 13:50
  • Historii na głównej: 127 z 134
  • Punktów za historie: 16811
  • Komentarzy: 509
  • Punktów za komentarze: 3877
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
20 stycznia 2021 o 8:24

Historia piekielna, ale czy możesz mi wyjaśnić, co zainspirowało cię to postawienia przecinków właśnie w tych miejscach: "Za studenckich czasów Magda wynajmowała, pokój na stancji (...)" oraz "Mieszkanie miało co prawda, kilka drobnych usterek (...)"??? Innych nie chce mi się już wstawiać...

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
11 stycznia 2021 o 0:12

Mam odmrożone ręce. Wina moja i mojej głupoty, nie są odmrożone raz a konkretnie, ale tak jakby "przemrożone" przez całą zimę chodzenia bez rękawiczek. Nieważne, ważny efekt - ręce (dłonie) zawsze mam lekko zaczerwienione, a przy jakiejkolwiek zmianie temperatury robią się czerwone jak pomidor - gdy zmarzną lub bardzo się rozgrzeją, wystarczy np. dłuższe mycie w zbyt ciepłej wodzie. Reakcje ludzi: - Ojej, ale ty masz czerwone ręce! - Co ci się stało, to uczulenie jakieś? - Dziwne masz te ręce, co ci jest? To nie jest zakaźne? I weź tu każdemu tłumacz, że po prostu mam odmrożone te dłonie...

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
9 stycznia 2021 o 16:07

No dobrze, a teraz mogłabym prosić jeszcze raz, ale po polsku?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 14) | raportuj
16 grudnia 2020 o 22:07

@Armagedon: Weź nie przesadzaj... Owszem, ja też miałam problem ze zrozumieniem, CO ma tą dziurę, przez którą wchodzi i noga, i mysz, i mróz, jakoś wydedukowałam, że zapewne pomieszczenie dla wolontariuszy. Historia koszmarnie napisana - ale... Kiedy wreszcie do ludzi dotrze, że wolontariat to PRACA??? Taka sama jak każda inna, tylko niepłatna? Podstaw sobie teraz w miejsce słowa "wolontariusz" słowo "pracownik". I co, nadal uważasz, że ktoś przesadza, bo pracownik nie ma gdzie usiąść i wypić herbaty? No chyba nie... Nie neguję tego, że psy są najważniejsze - w kontekście schroniska. Ale czy troska o psy wyklucza troskę o pracowników? Tak trudno zapewnić im godne miejsce do odpoczynku? No sorry - w moim mieście wolontariusze schroniska to głównie nastolatki, wyobraź sobie teraz, że autor opisuje realia, w których musi funkcjonować twoja córka, młodsza siostra, kuzynka... Nadal uważasz, że "jakaś tam dziura nie musi być istotna"? Ludzie, szanujmy się. Troska o zwierzęta nie musi oznaczać braku troski o innego człowieka. Ci ludzie poświęcają swój czas i siły, aby psom było lepiej. Brak jakiegokolwiek zainteresowania tym, żeby mogli wypocząć w GODNYCH warunkach, jest piekielny.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2020 o 22:11

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 19) | raportuj
10 grudnia 2020 o 12:02

Bardzo twórcze podejście. Do interpunkcji. Niektóre zdania są. Oryginalne zastosowanie dużych liter w przypadku Rzeczowników Pospolitych.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
29 listopada 2020 o 19:22

Po przeczytaniu historii i komentarzy pod nią, chciałam zapytać, dlaczego, na litość boską, nie przyznaliście im tego cholernego rabatu, skoro: "klient bardzo prestiżowy (marka modowa porównywalna z Louis Vuitton)" i "oni normalnie płacą, i to dziesięciokrotnie wyższe rachunki". A potem zaraz uświadomiłam sobie, jakim człowiekiem jest twój szef... Piekielności widzę dwie - pierwsza, to klient, który, nie chce płacić. Druga, twój szef, który mocno prestiżowemu klientowi nie chce udzielić rabatu... Rozumiem, że akurat to zamówienie mogło być małe i formalnie rabat się nie należał, no ale litości, dobrego klienta się szanuje!

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 28) | raportuj
29 listopada 2020 o 19:14

Za "moich czasów" było takie powiedzonko: "znasz słowo na Y?" - nie znasz... podpowiem ci - YDŻ stąd!!! Prostszym przekazem, to wy*ierdalaj z tego portalu z polityką i pokrewnym g*wnem! Ja już mam dość, minusuję twoje historie bez czytania, po czym wiedziona jakimś poczuciem przyzwoitości czytam je (tą konkretną z dużym samozaparciem) i żałuję, że nie mogę dać drugiego minusa... YDŻ sobie stąd...

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
25 listopada 2020 o 10:53

@didja: Nie było przysposobienia, Wojciech po prostu ożenił się z Marianną, nikt nie myślał o przeprowadzeniu formalności adopcyjnych. W sensie prawnym jestem krewną Wojciecha, ale nie w prostej linii, nie w tej magicznej "linii dziedziczenia". A co do lasu - on nadal znajduje się w samym środku "niczego", czyli na biednej, nieatrakcyjnej Kielecczyźnie, daleko od jakiegokolwiek większego miasta czy choćby terenu atrakcyjnego pod jakimkolwiek względem. Ale spoko, powiem Młodej, żeby sobie "spadku" pilnowała, bo kto wie, co będzie za jakieś 50 lat ;)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
24 listopada 2020 o 23:12

@BiAnQ: Serio, napisałam "jakiś"??? No nie wierzę, dzięki, już poprawiam.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
22 listopada 2020 o 9:36

@nursetka: Może i lekko paranoicznie się zachowałam, ale to kwestia właśnie tego, że na grupach sprzedażowych pewne rzeczy musisz przyjąć "na słowo". O ile co do rozmiaru to można zyskać pewność, prosząc o zdjęcia pomiarów (wiesz, fotka cyknięta z centymetrem przyłożonym do stroju), to uszkodzenia naprawdę łatwo ukryć zdjęciem z odpowiedniej strony. A oszustwa się zdarzają. Nie raz widziałam zdjęcia tego samego stroju, wrzucane w odpowiedzi na post "szukam stroju startowego na 128 cm", jak również na post "szukam stroju startowego na 146 cm". No wybacz, te stroje są elastyczne, ale nie na tyle! Ale jak pisałam wcześniej, rozmiar łatwiej zweryfikować, natomiast stan stroju już gorzej. Ostatnio jakaś pani żaliła się na grupie, że kupiła zniszczony strój, wrzuciła zdjęcia, na podstawie których strój kupiła, i zdjęcia tego, co dostała... Masakra, choć nie da się ukryć, że ewidentnie był to ten sam strój. Jedyną konsekwencją wobec sprzedającej było wyrzucenie z grupy, no bo co innego można zrobić? A co do mojego przypadku, to trochę zaalarmowała mnie niska cena, no nie była zadziwiająco niska, ale ten typ stroju, jaki potrzebowałam, zazwyczaj kosztuje trochę więcej. Potem mogło być "no a czego się pani spodziewała za XX zł?". Natomiast poprzedni produkt kupiłabym w ciemno, bez zastanawiania się, bo ocieplacze baletowe ciężko zniszczyć normalnym użytkowaniem, zwłaszcza te, które pani miała na sprzedaż. Jest to firma, w której naprawdę płacisz za JAKOŚĆ, a nie za znaczek firmowy. Żeby je zniszczyć w sposób uniemożliwiający użytkowanie, ktoś musiałby potraktować je nożem albo nożyczkami... Ewentualnie dać kotu albo psu do zabawy, ale to na dłuższy czas, widziałam ocieplacze wyrwane kotu z pyska, miały tylko kilka pozaciąganych nitek na wierzchniej warstwie materiału ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
22 listopada 2020 o 9:14

@ElleS: W skrócie, bo wyjaśnienie jest w drugiej historii (chronologicznie w pierwszej) - Młoda miała strój, ale z niego wyrosła.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
20 listopada 2020 o 21:40

@nursetka: Hm, a teraz wyobraź sobie tę historię z innym zakończeniem - nie zwracam uwagi na to, co było kiedyś, kupuję od niej strój, a on okazuje się niepełnowartościowy, np. zniszczony, za duży, za mały... Co większość ludzi (zapewne łącznie z tobą) by mi powiedziała? Że jestem głupia i naiwna, że sama się o to prosiłam, że jak można uwierzyć na słowo komuś, kto już raz mnie "wystawił", prawda? Oczywiście nie twierdzę, że tak by było, nikt tego nie wie, ale wolałam nie ryzykować. Z jednym ci przyznam rację - ta cała moja rozmowa z nią była kompletnie bez sensu, niepotrzebna, wystarczyłoby "jednak nie jestem zainteresowana" i koniec konwersacji, w razie "namolności" zablokować.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
20 listopada 2020 o 21:30

@katem: Pewne pojęcie o szyciu mam, a mimo to (a może właśnie dlatego) nie podjęłabym się uszycia czegokolwiek z lycry, tiulu, siateczki i koronki... Nawet gdybym miała maszynę do szycia. Masz tu przykładowe stroje: https://pl.pinterest.com/agaborek0259/stroje-jazz/ To akurat do jazzu, ale do współczesnego też mogą być. Jeśli uważasz, że byłabym w stanie coś takiego uszyć (ręcznie!), to mocno przeceniasz moje możliwości ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
20 listopada 2020 o 14:01

@misiafaraona: Tak, pomyślałam o tym, mam już "namiary" na dwie krawcowe :)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
20 listopada 2020 o 13:20

@Jorn: Ale wrzucałam na grupę dla "siedzących w temacie", to raz. Dwa, przeczytaj jeszcze raz, co zawarłam w ogłoszeniu.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 2) | raportuj
20 listopada 2020 o 13:16

@Michail: Owszem, tego typu rzeczy są drogie, ale mnie chodziło głównie o CZAS. Wbrew pozorom zakupy w sklepie z artykułami do tańca nie wyglądają tak, jak w każdym innym sklepie internetowym, że wrzucasz interesujący cię produkt do koszyka, płacisz i za dwa-trzy dni masz. Tak naprawdę te sklepy nie mają tych rzeczy na stanie, to znaczy pewnie jedną sztukę - tą, która została uszyta na potrzeby sesji zdjęciowej, kiedy wrzucali nowy produkt do katalogu. Więc tak naprawdę w momencie, kiedy kupuję dany strój, oni dopiero będą go szyć... Na stronie jest zazwyczaj informacja: "Termin realizacji zamówienia to 7 - 10 dni roboczych".

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
17 listopada 2020 o 21:53

@bazienka: Mnie bardziej interesuje, jak zinterpretować zdanie: "Powód wręcz ręce oapadają." I nie, nie chodzi mi o literówkę, która tu się wkradła, tylko po prostu tak zapisane zdanie nie ma w języku polskim żadnego sensu.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
17 listopada 2020 o 13:46

@Balbina: Mam zamiar po każdym "zniknięciu" komentarzy zamieszczać swój ponownie, zaczyna mnie to bawić. Przyłączysz się?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 15) | raportuj
10 listopada 2020 o 18:29

Wstrząsające!!! Z terapeutą już to przepracowałeś?

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
9 listopada 2020 o 12:14

@janhalb: Po nicku autorki wnioskuję, że opisuje pracę w Żabce, wtedy wszystko się zgadza.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
8 listopada 2020 o 12:18

@Bryanka: Tak odnośnie dopasowania konia do umiejętności jeźdźca przypomniała mi się sytuacja z początków mojego jeżdżenia: W stajni, w której jeździłam, był koń, a raczej klacz, Lady. Podobała mi się nieziemsko, siwa, z dumnym błyskiem w oku, z gracją i energią w każdym chodzie, no ideał, nie koń. Niestety, zawsze jeździł na niej starszy pan, chyba były wojskowy, więc tylko mogłam patrzeć na nią z zazdrością i tęsknotą... I nagle któregoś dnia cud - wojskowy nie przyszedł, Lady wolna, nieśmiało zgłaszam instruktorowi podczas przydzielania koni, że ja bym chciała Lady. Zgodził się z jakimś dziwnym uśmieszkiem. Wyczyściłam, osiodłałam, wyprowadzam na ujeżdżalnię, wsiadam... i zrozumiałam uśmieszek instruktora. Lady tak naprawdę to był "człapak", wiecznie zmęczona życiem, słabo reagująca na bodźce, jazda na niej to mordęga. Lady pięknie chodziła tylko pod doświadczonym jeźdźcem, z początkującymi robiła co chciała, łącznie z przystawaniem w rogach ujeżdżalni, aby odpocząć po trudach zrobienia dwóch-trzech okrążeń. Nauczkę dostałam wtedy niezłą ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
7 listopada 2020 o 16:52

@Kitty24: Moja Młoda coś około roku miała (no dobra, chyba więcej niż rok, ale niewiele więcej), kiedy w przypływie buntu (nie chciała gdzieś tam iść) rozebrała się cała, i to dosłownie w mgnieniu oka, kiedy ja się na chwilę odwróciłam. I teraz problem - pochwalić za samodzielność czy skarcić za niesubordynację?

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
6 listopada 2020 o 20:57

A ja z kolei chcę wrzucić kamyk do waszego ogródka... Wiele lat temu jeździłam konno, więc kiedy Młoda wyraziła chęć do nauki jazdy konnej, zgodziłam się bez problemów. Zadzwoniłam, umówiłam się, poszłyśmy, przyprowadzają nam osiodłanego konia. Ja lekki zonk, bo pamiętam zasady, jakie panowały, gdy ja uczyłam się jeździć - chcesz wsiąść na konia? Wyczyść go sobie i ubierz. Nauka jazdy nie zaczynała się od "hop na siodło", tylko od nabywania umiejętności obchodzenia się z koniem. No cóż, może zwyczaje się zmieniły, po pierwszej lekcji poprosiłam instruktorkę, aby Młoda zaczęła od wyczyszczenia i osiodłania konia, możemy przyjść w tym celu wcześniej albo po prostu krócej pojeździć, ale chciałabym, żeby moje dziecko umiało takie rzeczy. "Tak, tak, oczywiście, nie ma problemu", po czym co? Przychodzimy na umówioną godzinę i znowu przyprowadzają nam osiodłanego konia. Nosz kur... Czy ja już z całkiem innej epoki jestem, teraz tak się właśnie "jeździ" konno? Przychodzisz, osiodłany koń podstawiony pod nos, pojeździsz ile tam chcesz, zsiadasz i idziesz sobie w cholerę, bo ktoś konia odprowadzi, rozsiodła, wytrze? Ech...

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
1 listopada 2020 o 19:18

Tala... Weź się ogarnij...

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1020 21 następna »