Mało babci i matek znasz w takim razie, bo przy mnie kiedyś 30-letnia baba wysadzała dzieciaka na trawniku przy centrum handlowym z jednej, a ruchliwą jezdnią z drugiej strony, 2 metry ode mnie i mojego kolegi. Na zwróconą uwagę zjechała mnie od góry do dołu. Też Alzheimer?
Niektórzy dorośli nie pojmują, że dziecko to też człowiek i podobnie jak dorosły powinno załatwiać się w toalecie i nie latać w bieliźnie (albo i bez, co widywałam w parku w cieplejsze dni). Akurat kwestia tego, że babcia kazała dziecku marznąć bez spodni też mnie nie dziwi, bo z ubieraniem dzieci można przesadzić i w jedną i w drugą stronę, ubierać w zimową kurtkę w upale, albo puszczać w krótkich spodenkach w październiku, to też zdarza się wielu rodzicom i dziadkom.
Dla mnie opisane w historii zachowanie nie jest niczym wyjątkowym, doskonale pamiętam zachowanie mojej babci, gdy byłam mała, jak i babć moich kolegów, a także mam na uwadze, to co można spokojnie zaobserwować w parkach czy wszędzie tam, gdzie często przychodzą ludzie z dziećmi.
Jak się uprzesz to wszędzie dopatrzysz się symptomów, tego czego chcesz - to też ma swoją nazwę w psychiatrii.
@Armagedon,sytuacja nr 4 jest jak najbardziej piekielna, bo żaden normalny i poważny człowiek nie podpisuje umowy na mieszkanie przed przeczytaniem czy chociażby dopytaniem o najważniejsze kwestie, a nie zaprzeczysz, że zwierzę w mieszkaniu jest jedną z ważniejszych spraw. Sama mam mieszkanie, które wynajmuje i jeszcze mi się nie zdarzyło, aby najemca z czworonogiem sam nie poruszył tej kwestii.
@Armagedon, a Ty miałaś kiedyś psa? Sama mam czworonogi, które są często wyprowadzane i dobrze żywione, ale czasem zdarza się, że np. któryś dostanie rozwolnienia albo zwymiotuje. Można o psa dbać najlepiej jak się umie, a i tak może coś zniszczyć w mieszkaniu.
Głupia uwaga, że autorka oczekiwała, że rodzina pozbędzie się psa. Gdzie jest tak napisane? Chyba raczej spodziewała się, że każdy jest na tyle poważny, aby kwestię trzymania zwierzaka w mieszkaniu omówić przed podpisaniem umowy.
heh, dzięki, że wyjaśniłaś, która część Twojej wypowiedzi była ironiczna ;) W historii nie jest napisane, ile koleżanka autorki ważyła ani jakiego typu obcas to był, więc możemy sobie gdybać.
Wcale nie jest chamstwem powiedzieć komuś, że na pewne rzeczy jest za gruby. Jeżeli rzeczywiście ktoś jest na tyle durny, żeby udawać, że jego waga nie jest przeszkodą w pewnych rzeczach, to może trzeba mu to uświadomić? Z drugiej strony z jakiej paki ekspedientka miała komentować wybór klientki przy zakupie? Już sobie wyobrażam opisaną tu historię, o tym jak ekspedientka zasugerowała, że klientka jest za ciężka na szpilki.
Wiem dobrze, że CCC to badziewny sklep, ale wyjaśnienie, że klientka była za gruba nie musi być wcale takie absurdalne. Nie będę wyrokować jak było w tym wypadku, ale oburzanie się, że takie wyjaśnienie i powód odrzucenia reklamacji się pojawił jest akurat bezsensowne.
Jeżeli Twoja koleżanka waży 150kg, a buty były na cieniutkiej szpilce to coś w tym jest.
A teraz na poważnie - ponieważ to CCC to zakładam, że rzeczywiście sytuacja nie była aż tak ekstremalna, ale jak czytam, że buty mają być zrobione, tak by nosił je każdy, to zastanawiam się czy cieniutkie szpilki za 50zł (czyli średnia cena w CCC) powinny być robione z materiału, który będzie w stanie wytrzymać pod naporem powiedzmy 200kg, bo jakaś pani o takiej wadze będzie chciała sobie sprawić szpilki.
Zapomniałam, że na piekielnych nie wolno podawać jakichkolwiek informacji na temat życia prywatnego, bo zaraz zleci się stado domorosłych psycholożek, które na podstawie 3 linijek tekstu zrobią Ci psychoanalizę i określą, co dla Ciebie najlepsze.
Bagniaczka, mieszkaj sobie ze swoim facetem i w budzie dla psa. Twój wybór, nie mój biznes. Podobnie jak moje decyzje mieszkaniowe, to mój wybór, a nie Twój biznes.
Bo uważam, że nie powinno być to w ogóle przedmiotem dyskusji, już nie mówiąc o komentarzu sugerującym, że skoro nie chcemy na razie mieszkać razem w tak maleńkim mieszkanku, to się nie kochamy. Ja mogę się dziwić, że ktoś ma ochotę cisnąć się z chłopakiem w jednym pokoiku, natomiast, o ile nie jest to zasadniczym tematem historii, nie widzę powodu, aby to komentować.
Ok, to niech was dziwi, ja uważam, że mieszkanie razem na kilkunastu metrach po roku spotykania się co miesiąc mogłoby nam tylko zaszkodzić, szczególnie, że oboje pracujemy w domu, mamy kompletnie inne przyzwyczajenia, a mój chłopak nie ma nawet wystarczająco dużo mebli, abym pomieściła swoje rzeczy, a mieszkanie składa się z jednego pomieszczenia (plus łazienka). Nie chcę wywlekać na wierzch moich prywatnych spraw i powodów, dla których podjęliśmy taką, a nie inną decyzje, co jak widzę stało się nagle najważniejsze w historii. Każdy żyje tak jak chce, tak? Wam podoba się mieszkanie z waszymi chłopakami w jednym pokoju, mi niekoniecznie, jemu też niełatwo byłoby się po 5 latach mieszkania samemu przestawić na obecność drugiej osoby bez przerwy. W ogóle nie rozumiem tej dyskusji, szczerze mówiąc i czemu tak się uczepiłyście tego, że wolę na razie nie mieszkać z moim facetem.
Tak, wolę, bo przyzwyczaiłam się do względnej swobody i prywatności, przebywanie z kimś non-stop po prostu mnie męczy. A czy się kochamy - no, wybacz, pytanie głupie i nie na miejscu ;)
"Uważam, że skoro jestem studentką, dzienną, to nikt mnie do pracy innej niż na kasie/sprzedawcy nie weźmie" - co? Nie wiem, co studiujesz, rozumiem, że są takie studia jak np. medycyna, gdzie przed koncem studiów nie znajdziesz pracy w zawodzie, ale na większości kierunków można spokojnie rozglądać się za pracą w zawodzie lub przynajmniej jakkolwiek z zawodem związaną. Może marnie płatną, na śmieciówce, ale zawsze to praca, a nie praktyki. Potem ktoś przeglądając Twoje CV widzi, że się cenisz i robisz jak frajer za darmo.
To samo jest przy Factory we Wrocławiu. Ludzie idąc od przystanku autobusowego przechodzą na dziko, mając jakieś 30m do przejścia. Ostatnio przez tę ruchliwą jezdnię przebiegała panienka z ok.3-letnim dzieckiem. Auto zahamowało przed nią z piskiem opon, kierowca ją opi*rdolił, a panienka odparła z obrażoną miną, że ona jest z dzieckiem, więc jej wolno.
Propsy za to, że nie zmieniłaś na potrzeby historii swojej odzywki do gówniarzy w jakąś bzdurę w stylu: "czy moglibyście proszę komentować troszkę ciszej?". Nic mnie tak nie wk*rwia jak historie pisane na zasadzie kompletnej opozycji: piekielny - totalny cham i autor - kulturalny i opanowany, pewnie gdyby można było to podkreślił by w tekście swą nienaganną dykcję. Podziwiam ludzi, którzy potrafią opanować się w nerwowych sytuacjach, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że 95% autorów historii potrafi zachować stoicki spokój, gdy ktoś pluje im w twarz.
BTW czekam mimo wszystko na wielce oburzonych Twoim brakiem kultury ;)
Pogmatwana historia. Nie lubię bronić nieuczciwych Allegrowiczów, ale, o ile dobrze rozumiem wszystkie okoliczności, jednak Ty też popełniłaś błędy przy realizacji ten transakcji.
Piszesz, że w aukcji nie ma mowy o dopłacie do kosztów przesyłki przy zakupie więcej niż jednego przedmiotu, potem, że informacja jest("koszt na stronie 15,90 + 5zł każdy kolejny komplet").
Informacja na o brakujących wzorach była? Była. Sprzedawca miał prawo nie zgadzać się na anulowanie transakcji.
Bzdurą jest oczywiście, że list z pościelą kosztowałby 5zł - koszt tak ciężkiego listu porównywalny do ceny paczki.
Pomyłki wzorów oczywiście nie ma co komentować - ewidentny błąd sprzedawcy.
Co do wysłania jednego kompletu zamiast dwóch - rozumiem, że miało to związek z brakiem dopłaty 5zł czy po prostu pomyłka sprzedawcy?
Ale w historii jest napisane, że autorka powiedziała, że POŻYCZA. Jaką logiką trzeba się kierować, żeby nie rozumieć, że jak ktoś coś pożycza to oczekuje zwrotu?
PS. Nie minusuj tak zawzięcie, to potem nie będziesz musiała przepraszać :P
A ty myślisz, że w dużym mieście tak łatwo zaleźć mieszkanie, że można mieszkania zacząć szukać dwa tygodnie przed przeprowadzką? 3 miesiące na znalezienie mieszkania to akurat optymalny czas, jeśli nie chcesz na łeb na szyję wprowadzać się do rudery na zadupiu.
Mało babci i matek znasz w takim razie, bo przy mnie kiedyś 30-letnia baba wysadzała dzieciaka na trawniku przy centrum handlowym z jednej, a ruchliwą jezdnią z drugiej strony, 2 metry ode mnie i mojego kolegi. Na zwróconą uwagę zjechała mnie od góry do dołu. Też Alzheimer? Niektórzy dorośli nie pojmują, że dziecko to też człowiek i podobnie jak dorosły powinno załatwiać się w toalecie i nie latać w bieliźnie (albo i bez, co widywałam w parku w cieplejsze dni). Akurat kwestia tego, że babcia kazała dziecku marznąć bez spodni też mnie nie dziwi, bo z ubieraniem dzieci można przesadzić i w jedną i w drugą stronę, ubierać w zimową kurtkę w upale, albo puszczać w krótkich spodenkach w październiku, to też zdarza się wielu rodzicom i dziadkom. Dla mnie opisane w historii zachowanie nie jest niczym wyjątkowym, doskonale pamiętam zachowanie mojej babci, gdy byłam mała, jak i babć moich kolegów, a także mam na uwadze, to co można spokojnie zaobserwować w parkach czy wszędzie tam, gdzie często przychodzą ludzie z dziećmi. Jak się uprzesz to wszędzie dopatrzysz się symptomów, tego czego chcesz - to też ma swoją nazwę w psychiatrii.
Co ma do tego rzekomy Alzheimer? Gdzie widzisz jakiekolwiek symptomy tej choroby?
Bo sikanie w miejscach publicznych jest popularne
@Armagedon,sytuacja nr 4 jest jak najbardziej piekielna, bo żaden normalny i poważny człowiek nie podpisuje umowy na mieszkanie przed przeczytaniem czy chociażby dopytaniem o najważniejsze kwestie, a nie zaprzeczysz, że zwierzę w mieszkaniu jest jedną z ważniejszych spraw. Sama mam mieszkanie, które wynajmuje i jeszcze mi się nie zdarzyło, aby najemca z czworonogiem sam nie poruszył tej kwestii.
@Armagedon, a Ty miałaś kiedyś psa? Sama mam czworonogi, które są często wyprowadzane i dobrze żywione, ale czasem zdarza się, że np. któryś dostanie rozwolnienia albo zwymiotuje. Można o psa dbać najlepiej jak się umie, a i tak może coś zniszczyć w mieszkaniu. Głupia uwaga, że autorka oczekiwała, że rodzina pozbędzie się psa. Gdzie jest tak napisane? Chyba raczej spodziewała się, że każdy jest na tyle poważny, aby kwestię trzymania zwierzaka w mieszkaniu omówić przed podpisaniem umowy.
heh, dzięki, że wyjaśniłaś, która część Twojej wypowiedzi była ironiczna ;) W historii nie jest napisane, ile koleżanka autorki ważyła ani jakiego typu obcas to był, więc możemy sobie gdybać. Wcale nie jest chamstwem powiedzieć komuś, że na pewne rzeczy jest za gruby. Jeżeli rzeczywiście ktoś jest na tyle durny, żeby udawać, że jego waga nie jest przeszkodą w pewnych rzeczach, to może trzeba mu to uświadomić? Z drugiej strony z jakiej paki ekspedientka miała komentować wybór klientki przy zakupie? Już sobie wyobrażam opisaną tu historię, o tym jak ekspedientka zasugerowała, że klientka jest za ciężka na szpilki. Wiem dobrze, że CCC to badziewny sklep, ale wyjaśnienie, że klientka była za gruba nie musi być wcale takie absurdalne. Nie będę wyrokować jak było w tym wypadku, ale oburzanie się, że takie wyjaśnienie i powód odrzucenia reklamacji się pojawił jest akurat bezsensowne.
Jeżeli Twoja koleżanka waży 150kg, a buty były na cieniutkiej szpilce to coś w tym jest. A teraz na poważnie - ponieważ to CCC to zakładam, że rzeczywiście sytuacja nie była aż tak ekstremalna, ale jak czytam, że buty mają być zrobione, tak by nosił je każdy, to zastanawiam się czy cieniutkie szpilki za 50zł (czyli średnia cena w CCC) powinny być robione z materiału, który będzie w stanie wytrzymać pod naporem powiedzmy 200kg, bo jakaś pani o takiej wadze będzie chciała sobie sprawić szpilki.
Zapomniałam, że na piekielnych nie wolno podawać jakichkolwiek informacji na temat życia prywatnego, bo zaraz zleci się stado domorosłych psycholożek, które na podstawie 3 linijek tekstu zrobią Ci psychoanalizę i określą, co dla Ciebie najlepsze. Bagniaczka, mieszkaj sobie ze swoim facetem i w budzie dla psa. Twój wybór, nie mój biznes. Podobnie jak moje decyzje mieszkaniowe, to mój wybór, a nie Twój biznes.
Bo uważam, że nie powinno być to w ogóle przedmiotem dyskusji, już nie mówiąc o komentarzu sugerującym, że skoro nie chcemy na razie mieszkać razem w tak maleńkim mieszkanku, to się nie kochamy. Ja mogę się dziwić, że ktoś ma ochotę cisnąć się z chłopakiem w jednym pokoiku, natomiast, o ile nie jest to zasadniczym tematem historii, nie widzę powodu, aby to komentować.
No popatrz, czyli jednak wychodzi, że to my wiemy najlepiej, co dla nas dobre, ależ to dziwne.
Ok, to niech was dziwi, ja uważam, że mieszkanie razem na kilkunastu metrach po roku spotykania się co miesiąc mogłoby nam tylko zaszkodzić, szczególnie, że oboje pracujemy w domu, mamy kompletnie inne przyzwyczajenia, a mój chłopak nie ma nawet wystarczająco dużo mebli, abym pomieściła swoje rzeczy, a mieszkanie składa się z jednego pomieszczenia (plus łazienka). Nie chcę wywlekać na wierzch moich prywatnych spraw i powodów, dla których podjęliśmy taką, a nie inną decyzje, co jak widzę stało się nagle najważniejsze w historii. Każdy żyje tak jak chce, tak? Wam podoba się mieszkanie z waszymi chłopakami w jednym pokoju, mi niekoniecznie, jemu też niełatwo byłoby się po 5 latach mieszkania samemu przestawić na obecność drugiej osoby bez przerwy. W ogóle nie rozumiem tej dyskusji, szczerze mówiąc i czemu tak się uczepiłyście tego, że wolę na razie nie mieszkać z moim facetem.
Tak, wolę, bo przyzwyczaiłam się do względnej swobody i prywatności, przebywanie z kimś non-stop po prostu mnie męczy. A czy się kochamy - no, wybacz, pytanie głupie i nie na miejscu ;)
"Uważam, że skoro jestem studentką, dzienną, to nikt mnie do pracy innej niż na kasie/sprzedawcy nie weźmie" - co? Nie wiem, co studiujesz, rozumiem, że są takie studia jak np. medycyna, gdzie przed koncem studiów nie znajdziesz pracy w zawodzie, ale na większości kierunków można spokojnie rozglądać się za pracą w zawodzie lub przynajmniej jakkolwiek z zawodem związaną. Może marnie płatną, na śmieciówce, ale zawsze to praca, a nie praktyki. Potem ktoś przeglądając Twoje CV widzi, że się cenisz i robisz jak frajer za darmo.
To samo jest przy Factory we Wrocławiu. Ludzie idąc od przystanku autobusowego przechodzą na dziko, mając jakieś 30m do przejścia. Ostatnio przez tę ruchliwą jezdnię przebiegała panienka z ok.3-letnim dzieckiem. Auto zahamowało przed nią z piskiem opon, kierowca ją opi*rdolił, a panienka odparła z obrażoną miną, że ona jest z dzieckiem, więc jej wolno.
Szczęście, że w Rosji tudzież u ciapatych takiego chamstwa nie ma.
Propsy za to, że nie zmieniłaś na potrzeby historii swojej odzywki do gówniarzy w jakąś bzdurę w stylu: "czy moglibyście proszę komentować troszkę ciszej?". Nic mnie tak nie wk*rwia jak historie pisane na zasadzie kompletnej opozycji: piekielny - totalny cham i autor - kulturalny i opanowany, pewnie gdyby można było to podkreślił by w tekście swą nienaganną dykcję. Podziwiam ludzi, którzy potrafią opanować się w nerwowych sytuacjach, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że 95% autorów historii potrafi zachować stoicki spokój, gdy ktoś pluje im w twarz. BTW czekam mimo wszystko na wielce oburzonych Twoim brakiem kultury ;)
I po co Ci było dopisywać tę ostatnią kwestię, która kompletnie zniszczyła wiarygodność historii?
Pogmatwana historia. Nie lubię bronić nieuczciwych Allegrowiczów, ale, o ile dobrze rozumiem wszystkie okoliczności, jednak Ty też popełniłaś błędy przy realizacji ten transakcji. Piszesz, że w aukcji nie ma mowy o dopłacie do kosztów przesyłki przy zakupie więcej niż jednego przedmiotu, potem, że informacja jest("koszt na stronie 15,90 + 5zł każdy kolejny komplet"). Informacja na o brakujących wzorach była? Była. Sprzedawca miał prawo nie zgadzać się na anulowanie transakcji. Bzdurą jest oczywiście, że list z pościelą kosztowałby 5zł - koszt tak ciężkiego listu porównywalny do ceny paczki. Pomyłki wzorów oczywiście nie ma co komentować - ewidentny błąd sprzedawcy. Co do wysłania jednego kompletu zamiast dwóch - rozumiem, że miało to związek z brakiem dopłaty 5zł czy po prostu pomyłka sprzedawcy?
Wolałabym nigdy Ci nic nie pożyczać, skoro słowo "pożyczam" nie jest dla Ciebie jasnym sygnałem, że życzę sobie zwrotu.
Ale w historii jest napisane, że autorka powiedziała, że POŻYCZA. Jaką logiką trzeba się kierować, żeby nie rozumieć, że jak ktoś coś pożycza to oczekuje zwrotu? PS. Nie minusuj tak zawzięcie, to potem nie będziesz musiała przepraszać :P
A ty myślisz, że w dużym mieście tak łatwo zaleźć mieszkanie, że można mieszkania zacząć szukać dwa tygodnie przed przeprowadzką? 3 miesiące na znalezienie mieszkania to akurat optymalny czas, jeśli nie chcesz na łeb na szyję wprowadzać się do rudery na zadupiu.
Jest różnica między potrzebny nie każdemu, a niepotrzebny nikomu.
Dzięki, ale akurat zastanawiało mnie, jaki ta cecha ma związek z przytoczoną sytuacją, a definicja słowa.
Wybitna logika. "Pożyczam, jak ci już nie będę potrzebne to oddaj" - jak można zrozumieć, że mam pożyczone oddać komuś innemu niż właścicielowi?
@SS, sorry za brak precyzji, mój komentarz to raczej odniesienie do komentarzy gjoaa i ew. konika.