Profil użytkownika
janhalb
Zamieszcza historie od: | 4 lutego 2011 - 17:48 |
Ostatnio: | 2 maja 2024 - 12:04 |
- Historii na głównej: 69 z 77
- Punktów za historie: 22862
- Komentarzy: 1243
- Punktów za komentarze: 9790
Zamieszcza historie od: | 4 lutego 2011 - 17:48 |
Ostatnio: | 2 maja 2024 - 12:04 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Świetnie napisane. A za "baromleczankę"dodatkowy plus :-)
@Kobalamina: pracowałem kiedyś parę lat w szkole ponadpodstawowej. Z doświadczenia muszę Ci powiedzieć, że te 90% to duża przesada :-)
Z epilepsją to szczera prawda, niestety... Sam znam gościa, który musiał wydać sporo kasy na protezę zębową, bo w czasie ataku (jest epileptykiem) ktoś tak świetnie przeszkolony jak ta panna na kursie prawa jazdy włożył mu między zęby jakiś kawałek metalowego pręta. Dwie górne jedynki poszły - jedna cała, jedna w połowie. Żadna - na szczęście - nie wpadła do tchawicy... Słyszałem natomiast (ale nie wiem jak to się ma do wiedzy fachowej) że można włożyć między zęby coś miękkiego - np. zwinięty kawałek materiału. Ale ja bym nie ryzykował...
Ode mnie duży plus za tygrysa :-)
Dodam jeszcze jedno: napisałem kiedyś do GIODO z pytaniem, czy sam fakt że mój telefon domowy widnieje w książce telefonicznej upoważnia _firmy_ do dzwonienia pod mój numer z informacjami reklamowymi. GIODO odpowiedział mi listem na bodaj cztery strony, napisanym koszmarnym, urzędniczo-prawnym żargonem, z którego (jeśli dobrze zrozumiałem) wynikało, że firmy mają prawo dzwonić z takimi ofertami TYLKO wtedy, jeśli zgodziłem się na to i udostępniłem numer "do celów marketingowych" etc. Tak więc - jeśli dzwonią na służbową komórkę - OK., numer jest dostępny w sieci etc. Ale jak na domowy - zawsze żądam informacji skąd w bazie danych mają mój numer. Zwykle to wystarcza, żeby się odczepili... Ale jeśli RAZ ten numer podam i wyrażę "zgodę na przetwarzanie..." etc. - to już w zasadzie nie mogę mieć pretensji
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2011 o 12:24
@kosz: nie chodzi o niebezpieczne wizyty, ale o to że Twój adres to - zrozum - cenny towar na rynku firm handlujących danymi osobowymi. Jak człowiek firmę prowadzi, to oczywiście ma to "wliczone w koszty" (sam przez pewien czas miałem własną działalność, znam to). Ale NIGDY, NIKOMU nie podaję mojego adresu (a także telefonu domowego czy peselu) jeśli nie jest to MNIE do czegoś potrzebne. Firma która wzięła od autorki adres oczywiście przyśle jej to wcale nie chciane zaproszenie. A potem kolejne i jeszcze jedno. A potem przyśle jej następne zaproszenie albo reklamę inna firma, która "dziwnym trafem" skądś wzięła ten adres. I następna.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2011 o 12:19
Jeśli to był ten sam ochroniarz, to ewidentnie liczył na to, że dostanie w łapę"za to że się odczepi". A może nawet liczył na "coś więcej"... Dobrze, że poczekałaś na policję.
No cóż, bywają i tacy... Kiedy byłem dzieckiem mieliśmy taką sąsiadkę która mieszkała pod nami i zawsze przychodziła z awanturami, że "dziecko jej tupie nad głową i ona chwili spokoju nie ma". Co ciekawe, mniej więcej połowa przypadków "tupania" miała miejsce wtedy, kiedy ja byłem w przedszkolu (albo - później - w szkole)...
@Tiszka: i uważasz, że ta pani nie miała racji? Nie chce Ci się lecieć siedem pięter? I z tego powodu ludzie pod tobą maja mieć syf na oknach i brud z Twojego koca w mieszkaniu? Trzepanie koca na balkonie wielorodzinnego domu to - wybacz - buractwo. I nie ma znaczenia, czy to stolica, czy Pipidówka Górna.
Secur - to ta sama pani, o której już kiedyś pisałeś? Jak dla mnie - nie tyle "piekielna", co po prostu psychicznie chora... Choć oczywiście z punktu widzenia ochrony i pracowników istotny element piekielności też w tym jest... ;-)
No i co na tym zyskałaś? Okularów i tak nie dostaniesz, zaproszenie i tak dostaniesz, a w dodatku firma ma LEGALNIE zdobyty (sama im podałaś!) twój adres korespondencyjny, na który może przysyłać Ci kolejne reklamy etc.
Dziwne tylko, że Twoja szefowa potulnie zgodziła się na na to, co gówniary jej powiedziały i dawała im co chciały na Twój koszt nie pytając Cię o potwierdzenie... No, ale to Anglia, tam generalnie ludzie bardziej sobie ufają i częściej wierzą "na słowo"...
Asertywność to podstawa. Staram się nigdy nie być niegrzeczny wobec takich osób (wiem, że to ich praca), natomiast do znudzenia (bardzo spokojnie, ale zdecydowanie) powtarzam mantrę typu "Dziękuję, nie jestem zainteresowany państwa ofertą". Zawsze działa...
No tak, bo oczywiście autor w historyjce powinien jeszcze opowiedzieć ze szczegółami jak wyglądało badanie przedtem i dlaczego dentystka uznała, że ząb trzeba wyrwać... Ratunku...
KaKadu - dysleksja czy dysortografia może usprawiedliwiać błędy ortograficzne i literówki (choć Bogiem a prawdą też nie musi - moduł sprawdzania pisowni jest w każdym edytorze tekstu, wystarczy wrzucić napisaną historyjkę w Worda czy OpenOffice'a i program wszystkie takie pomyłki znajdzie). Ale dysleksja nie powoduje błędów stylistycznych i gramatycznych, na brodę Nelsona!
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 maja 2011 o 14:17
Po prostu wiedział, że jak otworzysz pudło, to znajdziesz to co ukradł - a miał nadzieję, że jak się poawanturuje, to machniesz ręką...
"Srać koprem"? Jestem pod wrażeniem...
Ale tu piszą ludzie, którzy chcą się swoimi historiami podzielić z innymi. A to, niestety, wymaga poprawnego używania języka, w którym się pisze. Oczywiście, że każdy z nas zrozumiał o co chodzi - ale za zdanie "Będąc w ciąży z młodszym, starsze było jeszcze w wózku" nauczyciel polskiego w starszych klasach podstawówki postawiłby jedynkę... Podsumowując (co kieruje nie tylko do Autorki): jak piszesz dla siebie, "do szuflady", na blogu - pisz jak chcesz, Twój problem. Ale jak piszesz dla innych, do czytania (a taka jest idea tej strony), to zadaj sobie odrobinę trudu i przed zamieszczeniem historii przeczytaj ją dokładnie i sprawdź błędy. Tego wymaga szacunek dla odbiorcy.
Wiesz - w moim mieście akurat nie ma uniwersytetu... Najbliższy jest w Warszawie (30 km) - chyba za daleko żeby kabelek pociągnąć ;-)
Skąd ja to znam :-) Opisałem podobną historyjkę. Tyle, że rozgrywała się całkiem niedawno, więc już "migracja wsteczna" była procedurą opanowaną przez firmę...
@rozcak69: no OK, ale w takim razie wytłumacz dlaczego tor ich poruszania się zmienia się pod wpływem grawitacji? Skoro nie maja masy, to grawitacja nie powinna na nie działać. Wiesz, podejrzewam że ten co to w końcu jednoznacznie wyjaśni dostanie nagrodę Nobla :-)
Security, jesteś wielki :-D
"Na linii 36 i 9 sprawdzają w 99% jedynie 3-12dzień miesiąc" Eee... A jak to będzie po polsku?...
Ależ kolega grisznik napisał, jak "ma być" Forma poprawna w języku polskim to "trzeci maja" albo - przy zapisie cyfrą - 3. maja. A nie "3 maj". "Maja" (w dopełniaczu) bo to trzeci (w domyśle - 'dzień') maja. A kropka po cyfrze - bo tak zapisuje się liczebniki porządkowe ('3' to 'trzy', '3.' to 'trzeci', 'trzecia', 'trzecie').
Kasiu - nie ma obowiązku czytania, naprawdę. A na maila pisz - tylko ten sam warunek: konkrety i argumenty. Maile w stylu "bo Ty mnie denerwujesz" lądują w koszu.