Profil użytkownika
Sihaja
Zamieszcza historie od: | 12 marca 2011 - 18:56 |
Ostatnio: | 21 czerwca 2014 - 15:09 |
- Historii na głównej: 40 z 80
- Punktów za historie: 29715
- Komentarzy: 332
- Punktów za komentarze: 1528
Zamieszcza historie od: | 12 marca 2011 - 18:56 |
Ostatnio: | 21 czerwca 2014 - 15:09 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Wiesz, mój bratanek w tym roku podchodzi do matury, więc było to prawie 20 lat temu, mieszkają na wsi, ziemię na budowę dostali od teścia, materiały budowlane były dużo tańsze, a i kredyt w euro, które kosztowało grosze... (spłaca do dziś). Niestety, teraz trochę trudniej by było o to wszystko. On jest ode mnie o 16 lat starszy, dziś ja ze zgrozą patrzę na ten kredyt, który będę musiała spłacać przez pół zycia, albo i "większe pół":P
Bleee
W głowie mi się to nie mieści. Ochrona powinna go zatrzymać i wezwać policję! Przecież chciał tę kasjerkę "uszkodzić", a butelka z winem potrafiłaby narobić sporo szkód... edit: ja bym na miejscu kasjerki odpowiedziała po tym komentarzu o szczuplejszych, ze na szczęście klienci to tacy Adonisi, że to równoważą... co za chamstwo
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 kwietnia 2011 o 15:27
Myśle, że to była najwyzsza instancja jej znana. Poza tym nie ma co zgłaszać do sądu, ani UOKiKu - przychodzi młody mężczyzna 9bo 27-letniecgo chłopa nie da się nazwać chłopakiem), przedstawia dowód osobisty i prawo jazdy, zapoznaje się z ofertą, stwierdza, że jest na tyle przytomny, zeby podpisać dokument... to podpisuje. Tak swoją drogą, mam sporo syn, cztery lata później córka... W wieku 27 lat wybudował juz dom, miał syna i zasadził drzewo ;) i nie był nieodpowiedzialnym gówniarzem, który robi długi, tylko niesamowicie rozsądnym facetem. Szkoda, że teraz takich brakuje...
Do zapłaty miał 50 zł z kawałkiem...
No właśnie powinien przeprosić, powiedzieć że naprawi, a po co było to o naganie? dzięki takim tekstom klienci wiedzą, że mogą zgnębić każdego "pracownika" bo jest "tylko pracownikiem"
Jako konsultantka powiem, że to straszne, jak się coś takiego czyta. Nie rozumiem, jak mozna w ten sposób z ludźmi rozmawiać. Rozumiem, że są dłużnicy, którzy generalnie mają gdzieś spłacanie długu (nie tylko za tel) i wtedy dzwoni do nich taki właśnie facet, żeby ostrzej z nimi pogadać, ale do takiego klienta, który nie spóźnia się, wysyła potwierdzenia? Ech, zawsze dzwoń do BOK, oni Ci pomogą :)
Dokładnie. Ja pracuję w dziale płatnosci na infolinii i uwierz - z doświadczenia pytam o wszystko, co proste i niby przyziemne i oczywiste, bo na 95% coś jest nie tak. czemu wyłączyliśmy telefon skoro płacił trzy tygodnie temu? Bo zapłacił mamie, a nie sobie, albo TV a nie telefon. Poza tym mamy też listę rzeczy o które musimy zapytać, czy które musimy powiedzieć, inaczej rozmowa będzie źle oceniona przez szefa i nam leci to po dochodach. Więcej wyrozumiałości.
U moich sąsiadów nie jest za wesoło z kasą, jak ich maluch coś tam wyszpera w kieszeni na lizaka i mu brakuje - zawsze mu dołoże te 5 gr czy 10. Dla mnie to nie majątek - dla niego gigantyczna radość. Szkoda, że babcia myśli że to nauka żebrania, ale ojcu Rydzykowi kolejne majbachy funduje bez wyrzutów sumienia.
Kiedy pracowałam w kawiarni również była taka zasada, że klient który chciał rozmawiać z kierownikiem dostawał numer do menadżera. I mógł dzwonić, menadżer zawsze bronił nas. Stwierdził, że jeden klient mniej go nie zrujnuje, a to z nami spędza mnóstwo czasu. Fakt, że takich skarg nie było duzo, a głównie niezasadne - takie jak ta wyżej :/
A ja się cieszę, ze osoby chore, niepełnosprawne, są chętne do pracy - wstydzić to się powinni ci, którzy chcą całeżycie od państwa brać kasę za darmo, takie osoby jak ta pani kasjerka powinno się w pracy wyróżniać. Bez przesady, że nie da się komunikować z taką osobą - jesli jest jakiś problem, można poprosić o kierownika, innego kasjera czy dział informacji (w hiperkach).
I kiszone ogórki
Ja pisałam sobie sama (byłam pierwszym rocznikiem zdającym taka ustną), rok później, na I roku polonistyki zostałam zmuszona do napisania pracy siostrze. Tyle mnie szantażowali, darli sie i płakali, że w końcu ustąpiłam, bo prace nad prezentacją z moją siostrą kończyły się jej płaczem i zerowym postępem. I co? Świetnie napisana praca na temat, który ani ją interesował, ani ogarniała, ale wybrała, bo przecież ja jej pomogę, 8/20 pktów. Potem wszyscy powiedzieli, ze to moja wina, bo na złość napisałam jej takie g*. Nigdy więcej tego nie zrobie...
A ci ze sklepu też nie skojarzyli? tego sie jednak pomylić nie da, może pierwszą stronę tak, ale drugą? Gdzie pasek (chip), gdzie miejsce na podpis?
No niestety... Ile razy ja odbieram telefon, gdzie jednym z trzech pierwszych słów nie jest dzień dobry, ale reklamacja, a jak się chwilę nad tym zastanowić to wychodzi niewiedza klienta, ale jeszcze częściej brak umiejętności albo chęci doczytania, sprawdzenia...
E tam, widuje się tez sznurowanie z przodu, takie dekoracyjne, a nie tylko do scisniecia :D
Wiecie, tu wpisujemy historię o piekielnych, więc i bluzgi są prawdopodobne. Na ileś tam tysięcy klientów, jacy się przewijają przez nas, zawsze się kilku znajdzie takich... niestety.
Nie chodzi o składanie pod linijkę. Ale potrafię sprawdzić w 10 usłożonych swetrach, który ma literkę M przy dekolcie, wziąć resztę, odłożyć na bok, zabrać mój i resztę kupki znów położyć na pozostałych. Tak trudno? :/ Albo choć w miarę złożyć coś "na pół", żeby nie leżało jak szmata do podłogi. Ciut szacunku do czyjejś pracy...
Ograniczmy jeszcze liczbę lekcji języka polskiego w szkołach, dalej wychowujmy takich ludzi, którzy nie znają nazwiska Dantego, mówią "weszłem" i "poszłem", i "idąc do szkoły, padał deszcz". Bomba.
Też pracowałam w takiej kawiarni, gdzie były różne kawy i było dużo cyrków :D Może rzeczywiście trzeba by je opisać...
Nie pracuję w salonie, a "dziecko" już niestety do mnie nie pasuje.
Entropik - o co Ci chodzi?
Od tłumaczenia oferty i zawartości umowy - tak, ale nie tłumaczenia umowy - bo jest po polsku :) Poważnie, wiem, jakie są obowiązki, a jeszcze poważniej, zawsze lepiej zadzwonić do BOk niż udać się do salonu. Z całym szacunkiem dla kolegów z salonów - mają tyle wiedzy do ogarnięcia, że czasem coś im umyka, w BOKach są specjalizacje na działy i szybciej można coś załatwić.
Entropik - konsultant nie jest od "tłumaczenia" umowy - umowa jest po polsku, nie trzeba jej tłumaczyć. Czyżbyś miał kiedyś podobny problem, bo nie przeczytałeś umowy? Bo tak własnie robi 90% klientów :P
Wybacz, ale po pierwsze Twój komentarz jest poniżej poziomu i wszelkiej krytyki, po drugie to nie znasz realiów tej pracy - wiadomo, ze jak się kupuje telefon to ładować, a doładowywać nie znaczy to samo. I że z prądu pieniądze na konto nie wpłyną. Poza tym jak dzwoniła, skoro nie kupiła zdrapki? A co do starszych ludzi - czasem są bardziej kumaci i wprawiają w pozytywne zdumienie, niż młodzi, do których nic nie dociera :D