Profil użytkownika
Bryanka ♀
Zamieszcza historie od: | 18 maja 2011 - 15:50 |
Ostatnio: | 22 kwietnia 2024 - 14:53 |
O sobie: |
Siedzę w UK. Trenuję konie i ludzi.. |
- Historii na głównej: 35 z 53
- Punktów za historie: 12643
- Komentarzy: 4882
- Punktów za komentarze: 42068
« poprzednia 1 2 … 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 … 192 193 następna »
Moja przyjaciółka została potraktowana u lekarza na NHS tak jak Ty. Nie chcieli jej zrobić żadnych badań, tylko kazali schudnąć. Była pulchna, ale bez przesady. Poszła prywatnie i okazało się, że ma problem z jajeczkowaniem + jakieś inne problemy. Zrobili in vitro praktycznie w ostatniej chwili.
Swego czasu mnie taką awanturę zrobił facet, z którym się spotykałam, Anglik. Zobaczył mój wpis pod zdjęciem kolegi i mu google koślawo przetłumaczyło.
@digi51: Puki sama nie zostałam menadżerem, to wierzyłam święcie w większość opowieści o złych szefach, którzy bez powodu nie lubią danego pracownika. Owszem, trafiają się psychopaci, którzy lubią się pastwić nad innymi. Miałam łącznie dwie sytuacje z bardzo dziwnymi podwładnymi, w których na zewnątrz wszystko wyglądało cacy, a podczas ich zmian wydarzały się dziwne rzeczy. Oczywiście musiałam mieć namacalne dowody i/lub świadków, żeby móc cokolwiek zrobić. A sprawy były grube.
@pasjonatpl: Ciekawe czy ci "koledzy" z ONRu wiedzą, że są jego kolegami :D Taki wstyd na dzielni...
@digi51: Tego typu niechęć ma zazwyczaj jakiś powód.
@santarino: Ja nie wierzę w żadną historię Pedryla.
Lokalne media uwielbiają takie tematy. Jakiś link może?
@Tolek: Jaki mobbing? Mamy tu w sumie tylko jej wersję i to typu "szef mnie nie lubi, a innych lubi, ale praca jest fajna, więc nic się nie dzieje". Jak dla mnie sytuacja conajmniej dziwna.
Wirus dotarł też do naszej wiejskiej angielskiej "bańki". W żłobku, do którego chodzą dzieci mojej przyjaciółki, w ich grupie jest przypadek pozytywny. Przedszkole zamknięte, personel na kwarantannie, dzieci na kwarantannie...rodzice nie :D.
Może warto spytać sąsiadów czy też słyszeli te krzyki? Może ktoś jeszcze zadzwonił na policję...
"Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę".
@maat_: Rzeczywiście zdarzają się takie sytuacje z bagażami. Jak lecieliśmy na Bliski Wschód, to też nam to poradzili. Później zobaczyliśmy, że nasze rzeczy wyglądały na przetrzepane, ale nic nie zginęło (bo nic wartościowego oprócz gaci i koszulek tam nie było).
Ja pier*** co za ludzie. W pierwszym rzucie pandemii "u nas" na angielskiej wsi, momentalnie zawiązała się samopomoc sąsiedzka i też głównie młodzi ludzie, jeździli i robili zakupy seniorom i ogólnie ludziom na kwarantannie, w podobny sposób jak Ty. Z tego co widziałam, to do głowy nikomu nie przyszło, żeby mieć z tym problem.
@Ohboy: Wiesz, mojemu ojczymowi język polski kompletnie nie wchodzi. W Polsce spokojnie sobie radzi, chodzi po zakupy, jeździ komunikacją miejską. Po prostu nie daje rady się nauczyć, a czy próbował jakoś intensywniej, to nie wiem. Ja też nie wyobrażam sobie mieszkania X lat w jakimś kraju bez znajomości języka, ale nie wymagałabym od mojego partnera nauki "mojego" języka jeżeli mieszkamy w "jego" kraju.
A Twój narzeczony musi po polsku mówić? Gdy moja mama związała się z moim ojczymem, to jej mama, a moja babcia stwierdziła, że się nauczy angielskiego i poszła na zajęcia językowe dla seniorów. Teraz sobie prawie normalnie gadają. Tak samo postąpił mój ś.p. dziadek od strony taty, gdy mój brat się urodził, gdyż wiedział, że chłopiec prawdopodobnie nie będzie uczony polskiego. Nauczył się angielskiego w stopniu komunikatywnym, żeby móc się z wnukiem bawić.
@Tolek: A co mieliśmy odpowiedzieć? Nic. Ja parsknęłam śmiechem i ją olałam, kolega pokiwał głową z niesmakiem.
Tak jak u nas laska stwierdziła, że mamy przy niej nie jeść, bo ona się odchudza. No ludzie...
Nie tylko w Polsce takie rzeczy. Poruszam się głównie rowerem i jak mogę, to unikam podróżowania przez moją wioskę o 8.30 rano i 15.30 po południu. Wtedy właśnie dzieci są odprowadzane, albo przyprowadzane ze szkoły. W piątek nie mogłam jechać ani inną drogą, ani o innej porze. Chyba wykrakałam, bo oczywiście wyskoczyła mi na środek drogi mamuśka w szpileczkach, z niemowlakiem na rękach. Nie dało się jej nawet wyminąć, bo gibała się na boki.
A żeby było śmieszniej, to w UK też ludzie narzekają tylko nie wiem na co. Na samym początku lockdownu (gdzieś tak w marcu) skierowano mnie i męża na kwarantannę, bo miałam JEDEN z objawów - kaszel. Dodzwoniłam się bez problemu na specjalną infolinię, w ciągu 72 godzin nas przetestowali i jak tylko dostaliśmy wyniki smsem (ujemne), to mogliśmy normalnie wrócić do pracy.
Rodzina męża zmarłej organizowała pogrzeb, więc oni powinni płacić.
@irulax: Niestety to prawda. Nasz poprzedni sąsiad miał międzynarodową ekipę budowlaną, którą zakwaterował koło "naszej" stajni. W ekipie byli m.in. Polacy i jeden blisko-wschodni rodzynek. Rzeczywiście rzucał śmieci i niedopałki tam gdzie stał, a jak mu reszta ekipy zwracała uwagę, to się pieklił, że go nie szanują.
@Schwanz: W UK to samo.
Czyli obracacie się wśród Polaków i macie pretensje, że zdarzają się wśród nich chamy? :D
Wiesz, jeżeli tyle kobiet nie chciało z Tobą gadać, to wina leży niekoniecznie w nich ;)
@Lobo86: Znowu nie zgłębiłeś tematu. W Kanadzie i w UK też Child Benefit jest przyznawany każdemu rodzicowi. Taka ciekawostka - pierwsze wzmianki o Child Tax Allowance w UK pochodzą z 1798 roku. A ustanowione zostało w latach 70tych.